Parkowanie na ścieżce rowerowej, na chodniku, na ulicy - to dopiero początek. Warszawiacy są w stanie stanąć dosłownie wszędzie - nawet pod samą wiatą przystankową czy na pasach. Jednym z "ulubionych" miejsc do parkowania warszawiaków są przystanki autobusowe.
Członkowie grupy na Facebooku, którzy wyśmiewają "święte krowy warszawskie" postanowili ze świata wirtualnego przejść do realu i zainterweniować właśnie w kwestii parkowania przy przystankach.
Wybrali miejsce wydawałoby się idealne - ulicę Emilii Plater przy Złotych Tarasach w Warszawie. Przed godziną 17.30 spotkali się na końcowym przystanku linii 518 w Al. Jana Pawła II obok Dworca Centralnego i centrum handlowego Złote Tarasy.
Aż osiem aut pogardziło pobliskim garażem podziemnym. Jako parking wykorzystali więc przystanek autobusowy. Pasażerowie byli zmuszeni czekać na połączenie pomiędzy autami. Na miejsce na ławce też nie mieli co liczyć. Chwilę wcześniej zdemolował ją jeden z kierowców.
Kilkanaście członków popularnej grupy facebookowej własnym ciałem broniło przystanku przed parkującymi samochodami. Awanturom nie było końca. Patrol drogówki przyjechał dopiero po 60 minutach. Wówczas spisano wszystkie zaparkowane na przystanku auta. W sumie interweniowały aż trzy patrole.
Uczestnicy akcji są przekonani, że to jedyne rozwiązanie na walkę z bezmyślnością.
To była ważna, bardzo potrzebna akcja. Uważam, że nam się udała, bo została zauważona i nagłośniona przez media. Kilku kierowców dostało wezwania na komisariat policji na następny dzień. Dodatkowo, trzy zastępy policji, pomimo początkowych problemów, stanęły po naszej stronie - mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl główny organizator akcji Wojciech Galeński.
W innym tonie wypowiada się kolejny uczestnik akcji, Tomek Główka. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że tak długo trwało czekanie na patrol. - Ktoś celowe najeżdża na grupę osób stojących na chodniku i spycha ich na jezdnię, a potem ucieka. Przez tyle czasu nikt nie przyjeżdża i nikt go nie ściga? Czekaliśmy z godzinę. Zbyt długo - mówi nam Główka.
Informacje tę zdementował w rozmowie z nami rzecznik prasowy śródmiejskiej komendy, Robert Szumiata. Przekonywał, że funkcjonariusze zareagowali tak szybko, jak to było możliwe.
- Załoga ruchu drogowego przyjechała po 19 minutach. Później dojechała załoga ze Śródmieścia. Jedna osoba dostała mandat karny, druga pouczenie. Skierowano też jeden wniosek o ukaranie - wyjaśnia.
Główka w mocnych słowach wypowiada się też o kierowcach. - To albo ignoranci, albo ludzie bezczelni. Większość z nich parkuje w ten sposób, "bo przecież wszyscy tak stają, ja nie wiedziałem, że nie wolno". Po prostu równają do rzędu. Pozostali wiedzą o zakazie, ale cynicznie wykorzystują rzadkie kontrole - mówi nam Główka.
Mężczyzna jest wdzięczny internautom za tak liczne wsparcie. Na pytanie pod artykułem Gazety Wyborczej Warszawa "Czy takie akcje mają sens?" aż 91 proc. z nich odpowiadało: "tak".
Nasz rozmówca przyznaje, że cała akcja została zorganizowana spontanicznie. - Byliśmy zezłoszczeni kolejnymi bezskutecznymi zgłoszeniami do ZDM, ZTM i Straży Miejskiej. Trudno przewidzieć, co się będzie działo teraz w tym miejscu, czy będą jakieś trwałe efekty np. słupki albo regularne patrole. Zobaczymy - dodaje Główka.
Żona uczestnika akcji - Wojciecha, Krysia Żyżyńska-Galeńska nie mogła uczestniczyć w wydarzeniu. W rozmowie z nami wyraża obawę, że jednorazowe działanie grupy może nie wystarczyć, jeżeli nie pójdą za tym dalsze kontrole służb: policji i straży miejskiej. W rozmowie z nami dodaje też, że nie zaskoczyła jej buta kierowców.
Niestety na grupie "Święte krowy warszawskie" można zobaczyć prawie codziennie podobne przykłady i obawiam się, że jest to efekt nieskuteczności służb w walce z nielegalnym parkowaniem - podkreśla Żyżyńska-Galeńska
ZOBACZ TEŻ: "Ja tylko na chwilę", "Wszyscy tak parkują". Warszawa zamienia się w dziki parking
A teraz zobacz WIDEO: Kierowca mercedesa nie chciał zapłacić dwóch złotych za parking. Próbował przejechać parkingowego