Zielony skwer Stanisława "Agatona" Jankowskiego przy ul. Browarnej, w okolicach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (BUW), przestaje powoli przypominać lubiane przez warszawiaków miejsce odpoczynku.
Właściciel działki najpierw zdecydował się na wycinkę drzew, teraz poszedł o krok dalej. Ogrodził teren betonowym murem.
O sprawie poinformowali członkowie Kooperacji miejskiej. Jak piszą sami o sobie są - "grupą zaangażowanych mieszkańców, którzy chcą zmieniać najbliższe otoczenie".
Takiej degradacji terenu za rządów nowej ustawy jeszcze nie widzieliśmy. Skwer traci właśnie swój charakter i staje się miejscem chaosu przestrzennego. To oburzające! - czytamy na ich profilu na Facebooku.
Internauci również są wstrząśnięci.
Czy to kiedyś się skończy? Ile jeszcze drzew zostanie wyciętych? Gdzie jeszcze wyrosną płoty zagradzające nam przestrzeń publiczną?!
To skandal! Kolejne miejsce zielone zniszczone
Nasza przestrzeń miejska się zmienia, teraz nikt nie może już powiedzieć, że nic się nie zmienia na gorsze...
Przecież to jest park k... miejski, chodziłem tam z babcią, patrzyłem jak rosną dzikie pieczarki
To może wszyscy zaczną dziką budowę? Obywatele to niewolnicy?
W komentarzach wciąż przebija się pytanie: "Czy właściciel ma w ogóle prawo stawiać mur w tym miejscu?"
Na sytuację zareagowało Miasto Jest Nasze. Jan Mencwel w rozmowie z Metrowarszawa.pl mówi, że działka została przejęta w ramach reprywatyzacji (tę informację potwierdził rzecznik śródmiejskiego urzędu, Mateusz Dallali). Mała ustawa reprywatyzacyjna, która w jakikolwiek sposób reguluje kwestie związane z prawem własności, została uchwalona dopiero we wrześniu ubiegłego roku.
Mencwel jest zdania, że gdyby mała ustawa reprywatyzacyjna została uchwalona wcześniej, teren pozostałby w rękach miasta, a spadkobierca otrzymałby odszkodowanie. W ten sposób można byłoby uchronić teren przed wycinką. Nie powstałoby tam również ogrodzenie. - Lex Szyszko zezwala na wycinkę, reprywatyzacja sprawiła, że na fragmencie miejskiego skweru można zrobić wszystko - mówi.
Prywatna działka, na której powstaje ogrodzenie UM
Mencwel twierdzi również, że ogrodzenie nie powstałoby, gdyby na terenie skweru obowiązywał plan miejscowy. Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski zdecydowanie temu zaprzecza.
- Rzeczywiście na tym terenie nie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego. Ale to by nic nie zmieniło. Po zmianie przepisów prawa budowlanego w 2015 roku nie jest wymagane zezwolenie na stawianie ogrodzenia poniżej 2,2 m wysokości. To oznacza, że zapisy planów miejscowych w tym zakresie nie mogą być egzekwowane. Kwestia planu miejscowego nic w tej sprawie nie zmienia - wyjaśnia Olszewski.
Nie potwierdza też informacji, że działka miała szansę pozostać w rękach miasta. - Mała ustawa mogła tego nie regulować, ale w tej kwestii należałoby przeprowadzić dokładną analizę - wyjaśnia.
Jak dodaje, plan miejscowy nie załatwia wszystkiego.
Jak każdy przepis ma swoje ograniczenia, nie reguluje wszystkiego. Jeżeli nie ma procedury, która egzekwowałaby to, co jest zawarte w planie, sam plan nic nie da - wyjaśnia.
Olszewski porównuje zmianę prawa budowlanego, które między innymi zezwala na stawianie ogrodzenia bez zezwolenia, do lex Szyszko. - Wszystkie takie zmiany są wprowadzane wedle zasady - róbmy dobrze właścicielom, pozwólmy im decydować o tym, co robią na swoim podwórku. Nikt nie myśli o konsekwencjach dla interesu publicznego. A wiadomo, że każde uproszczenie procedury oznacza spadek jego ochrony. To, co się dzieje - płoty, wycinki, to skutek takich właśnie uproszczeń – przekonuje.
Rzecznik dzielnicy Śródmieście informuje, że właściciel działki złożył już wniosek o warunki zabudowy terenu przy Browarnej, ale urząd je odrzucił.
Właściciel odwołał się więc do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO). Sprawa jest poważna. Jak mówi nam rzecznik - inwestor stara się o ustalenie warunków zabudowy dla inwestycji polegającej na budowie zespołu budynków mieszkalnych, wielorodzinnych.