To pierwszy taki wyrok w sprawie spożywania alkoholu nad brzegiem Wisły w Warszawie. Dzisiaj po raz ostatni Tatała przedstawił swoje stanowisko, wnosząc o uniewinnienie.
Podczas ostatniej rozprawy Sąd Najwyższy zinterpretował sprawę z punktu widzenia prawa, ale nie wydał wyroku. Zaznaczył, że nie ma zakazu picia w miejscach publicznych, a jedynie na ulicach, w parkach i na placach. Przypomniał również, że w sprawach karnych i o wykroczenie powinno się wątpliwości rozstrzygać na korzyść obwinionych - "jeśli nie da się wątpliwości usunąć".
Nie zajął się jednak mandatem, którym Tatała został ukarany za picie w miejscu publicznym. Ostateczny wyrok w tej sprawie usłyszał dzisiaj.
Wygrałem! Sąd Okręgowy uznał, że jestem niewinny. Nie popełniłem wykroczenia, pijąc piwo na Bulwarze Flotylli Wiślanej - cieszy się Marek Tatała.
Tatała podkreśla, że to nie koniec jego działań związanych z legalnym piciem alkoholu nad Wisłą. Planuje w tej sprawie wystosować pismo do wiceprezydenta Warszawy - Michała Olszewskiego.
Chciałbym, aby władze miasta zorganizowały spotkanie z policją, strażą miejską oraz organizacjami pozarządowymi, które dbają o czystość nad Wisłą. I jasno określiły, w którym miejscu można pić alkohol - wyjaśnia.
Sprawa Marka Tatały ciągnie się prawie od dwóch lat. W lipcu 2015 roku, siedząc na betonowych schodkach nad Wisłą, otrzymał on mandat (w wysokości 50 zł) za usiłowanie spożywania alkoholu w miejscu niedozwolonym.
Mandatu nie przyjął, ponieważ jego zdaniem nie ma w Polsce zakazu picia alkoholu w miejscach publicznych, a jedynie na ulicach, w parkach, na placach. Przekonany do swoich racji na oczach policjantów pociągnął kolejny łyk. Mandat wzrósł o kolejne 50 zł. Sprawa znalazła finał w sądzie.
Dzisiejszy wyrok Tatała planuje uczcić wspólnie z mieszkańcami Warszawy.
Kiedy zrobi się trochę cieplej zaproszę warszawiaków na wspólny toast - zapowiada.
Wyrok jest prawomocny, jego uzasadnienie będzie dostępne w ciągu 7 dni.