Iwona wychowała się w domu dziecka na warszawskiej Białołęce. - Poznałam Iwonkę, jak miała 12, może 13 lat. Ja byłam o rok starsza - mówi Katarzyna, przyjaciółka zmarłej dziewczyny. I dodaje: Nie od razu się polubiłyśmy, ale gdy okazało się któregoś razu, że będziemy razem mieszkać w pokoju, musiałyśmy się dogadać.
Od tamtej pory były najwierniejszymi przyjaciółkami. Dlaczego Iwona w ogóle trafiła do domu dziecka? Katarzyna takich szczegółów nie chce zdradzać. - Rodzice Iwony mogliby sobie tego nie życzyć. Mama i tata Iwony żyją, ale z wielu powodów nie mogli wychowywać córki.
Pani Katarzyna dodaje tylko, że Iwona nie miała w życiu lekko, a los nie był dla niej łaskawy. Do czasu. - Wszystko się zmieniło, gdy poznała Patryka - mówi Katarzyna.
Los w końcu się do Iwony uśmiechnął
Patryk i Iwona poznali się za pośrednictwem portalu randkowego. - On zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, ona była ostrożna - mówi przyjaciółka Iwony. I dodaje: Iwona była nieufna, jak każdy, kto wychował się w domu dziecka. Zanim zostali parą, spotykali się przez pół roku.
Od tego momentu życie Iwony wypełniła miłość, której tak bardzo pragnęła, a wszystko inne zaczęło się układać. — Znalazła pracę, a z Patrykiem zaczęli planować wspólną przyszłość — mówi przyjaciółka. I wyjaśnia: Zamieszkali razem u rodziców Patryka zaraz po tym, jak Iwona opuściła dom dziecka. Wiem, że Iwona myślała o dziecku. Chcieli jednym słowem razem wejść w dorosłość.
Nieszczęśliwy wypadek
Gdy wszystko zaczęło się układać, wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. W czasie powrotu z pracy Iwona wraz z Patrykiem przechodzili przez przejście dla pieszych. Wtedy wjechał w nią rozpędzony samochód.
- Szli do auta Patryka, które było zaparkowane kilka ulic dalej. Chcieli podjechać tramwajem. Gdy przechodzili przez pasy na Placu Zawiszy, trzy auta się zatrzymały, a czwarte nie zdążyło wyhamować i potrąciło Iwonę. Niestety uderzenie okazało się dla Iwony śmiertelne. - Na oczach Patryka umierała miłość jego życia — mówi jej przyjaciółka. I dodaje: Od kiedy się znali, zawsze Patryk szedł pierwszy, gdy przechodzili przez ulicę. Mówił, że boi się, że coś się jej stanie. Tego dnia pierwszy raz puścił Iwonę przodem - kończy pani Kasia.
Przyjaciółka zmarłej Iwony przyznaje, że Patryk bardzo ciężko znosi śmierć ukochanej, a nawet czuje się winny temu, co się stało. - Stracił miłość. Dziewczynę, z którą chciał przeżyć swoje życie - mówi pani Katarzyna. I kończy: Wspieramy Patryka, jak tylko możemy.
Brak pieniędzy na pogrzeb
Na organizację pochówku nie ma pieniędzy. - Jej bliskich nie stać na pokrycie kosztów pogrzebu - wyjaśnia przyjaciółka Iwony.
Kasia postanowiła zorganizować zbiórkę w internecie. Na stronie Zrzutka.pl Kasia zamieściła zdjęcie Iwony i prośbę o pomoc. - Chcielibyśmy, aby Iwona została godnie pożegnana - wyjaśnia Kasia. Suma, którą zaproponowała przyjaciółka zmarłej to 8 tysięcy złotych. Warszawiacy nie zawiedli i w kilka dni zebrali całą sumę. Jak się okazuje, po obliczeniu kosztów, wciąż brakuje pieniędzy. - Byłam w domu pogrzebowym i okazało się, że pochówek to koszt ok. 10 tys. Dlatego zbiórka wciąż trwa.
- Nie chcę zdradzać szczegółów pogrzebu, bo pogrzeb ma być rodzinny, a nie medialny — mówi pani Kasia. I dodaje, że ludzie bardzo pomogli w zbiórce, okazali serce, ale niestety, nie każdy okazał współczucie — ludzie piszą do mnie, że wyłudzam pieniądze, a sam pogrzeb to chyba na wypasie chcę zrobić. Wszystkim tym, którzy tak myślą, chciałam powiedzieć, że nie życzę im, aby kiedykolwiek musieli być na moim miejscu.
Internauci wciąż składają się na pogrzeb warszawianki. Iwona w kwietniu skończyłaby 21 lat.