'O 23:33 na lotnisku wybuchnie bomba'. Rozpoczyna się proces za alarm na Modlinie

W wyniku alarmu o ładunku wybuchowym na lotnisku w Modlinie, służby musiały ewakuować około 800 osób. Alarm sparaliżował pracę lotniska. We wtorek rozpoczyna się proces 30-letniego Karola J., oskarżonego o wywołanie fałszywego alarmu bombowego.

Do zdarzenia doszło 26 marca ubiegłego roku.Dyżurny odebrał telefon i został poinformowany, że dokładnie o 23:33 wybuchnie na lotnisku bomba. 

Straże zdecydowały się ewakuować wszystkich znajdujących się na terenie lotniska, czyli ponad 800 osób. Wstrzymano ruch nad lotniczy, a loty przekierowano na Okęcie.

Jeszcze przed 23:33 okazało się, że informacja o bombie była nieprawdziwa. Policja namierzyła dom, z którego ktoś wykonał telefon na lotnisko. W domu w Pomiechówku odbywała się impreza urodzinowa, w której brało udział 21 osób. Nikt nie przyznawał się do fałszywego alarmu. Większość była pijana. 

Jedna z osób obecnych na imprezie zeznała jednak, że widziała i słyszała, jak Karol J. trzyma telefon i wypowiada bełkotliwie słowa "bomba", "lotnisko", "nieważne, skąd wiem". W chwili, gdy policja przyjechała do domu, miał 2,3 promila alkoholu we krwi. To właśnie jemu prokuratura postawiła zarzut wywołania alarmu. 

30-letni mężczyzna nie przyznał się do zarzutu. Odmówił składania wyjaśnień. Dziś rozpoczyna się jego proces. 

Za wywołanie fałszywego alarmu bombowego grozi do ośmiu lat więzienia. Pokrzywdzeni z tego tytułu, czyli Port Lotniczy Warszawa-Modlin oraz linie lotnicze Ryanair mogą się domagać się również pokrycia strat.

Więcej o: