O dramatycznej sytuacji poinformowała 3 stycznia na swoim facebookowym profilu Fundacja Wzajemnie Pomocni. Dzień wcześniej późnym wieczorem dotarła do nich tragiczna informacja: "Na torach kolejowych w okolicach Pomiechówka, w pobliżu stacji Brody Warszawskie, leżą dwa owczarki niemieckie".
Na miejscu okazało się, że jeden z psów jest martwy, a drugi czeka przy zwłokach potrąconego przez pociąg towarzysza na pomoc. Z relacji świadków wynika, że spędził tam 12 godzin.
Fundacja opisuje:
Świadkowie mówili, że trzymał głowę na swym martwym towarzyszem, a gdy przejeżdżał nad nim pociąg chował łeb pod ciało kolegi. Był zszokowany i obolały, warczał gdy ktoś się zbliżał, więc ludzie bali się go dotknąć, zresztą było na działanie mało czasu, bo na tej trasie często kursują pociągi. W tej beznadziejnej sytuacji pies nie miał żadnych szans...
Psa udało się uratować dzięki uporowi dwóch osób: pracownika straży ochrony kolei oraz pracownicy kontroli ruchu. Dzwonili w wiele miejsc z prośbą o pomoc, aż w końcu ktoś skierował ich do Fundacji.
Pies przywieziony do siedziby fundacji już prawie się nie ruszał. Jego temperatura wynosiła niecałe 35 stopni.
Dzielne, mądre psisko - dostało kroplówki, środki przeciwwstrząsowe, przeciwbólowe i przeciwkrwotoczne. Jest potwornie poobijany i obolały. Łapy całe, żadnych widocznych dużych zranień. Krwotok z ucha i pyska świadczy jednak o doznanym urazie głowy. Na dziś możemy stwierdzić uszkodzenie miednicy i uraz kręgosłupa - jak poważny, to się okaże w badaniach - jeśli stan pacjenta pozwoli na jego transport.
Teraz pies czuje się już nieco lepiej, ale nadal jest w bardzo kiepskim stanie. Fundacja poszukuje właściciela psów. Zbiera również fundusze na leczenie psiaka.
Historia psów z Pomiechówska bardzo przypomina tę, która wydarzyła się we wsi Cegłówka na ukraińskim Zakarpaciu. Na torach kolejowych leżały dwa psy. Jeden z nich był ranny, drugi osłaniał chorego przed nadjeżdżającymi pociągami. Tam jednak oba psy udało się uratować.