Zaczęło się od niewinnego wydarzenia na Facebooku, którego głównym bohaterem jest budzący wiele kontrowersji, ale i wydawałoby się - idealny obiekt tego typu żartów - prezydent Andrzej Duda.
W ciągu kilku tygodni udział w tym niewielkim wydarzeniu zadeklarowało ponad 200 tysięcy osób. Mimo że "Sylwester u Andrzeja Dudy" (raczej) się nie odbędzie, nie powstrzymuje to internautów przed wrzucaniem żartobliwych memów, które w ironiczny sposób komentują bieżącą sytuację w Polsce.
Na stronie nie panuje jednak pełna samowolka - nikt nie może być obrażany. - Posty które mogą urazić będą usuwane, a w przypadku spamu takimi osoby publikujące będą banowane (za obrażanie prezydenta - BAN bez możliwości ponownego powrotu na wydarzenie) - informują twórcy wydarzenia.
W postach pojawiają się najbardziej charakterystyczne postaci sceny politycznej - Krystyna Pawłowicz, Aleksander Kwaśniewski (który zaopatruje Sylwestra w alkohol), premier Beata Szydło, Jarosław Kaczyński czy żona pana prezydenta - Agata Duda (która nie wiadomo, czy puści prezydenta na imprezę). Wśród "gości" prezydenta jest są również osoby ze świata mediów, jak Wojciech Cejrowski, który wiadomo - przyjdzie na Sylwestra - na bosaka.
Bohaterami memów są również politycy opozycji, którzy okupują Sejm - oni niestety w Sylwestrze, z wiadomych przyczyn, nie wezmą udziału. Stron z wydarzeniem Sylwester u Andrzeja Dudy jest kilka - internauci publikują memy i udostępniają je na kilku stronach.
Jak komentuje fenomen socjolog Mirosław Pęczak? – Sylwester u Andrzeja Dudy to swoiste rozwinięcie kultury memów, które komentują bieżącą sytuację w sposób komiczny, wręcz groteskowy. Taki sposób opowiadania historii pełni kilka funkcji – jest przede wszystkim czymś w rodzaju autoterapii. Środowiska, które oddają się tym praktykom umacniają w ten sposób swoją grupę. I te praktyki nie dotyczą wyłącznie środowisk antypisowskich – to samo dzieje się u miłośników Jarosława Kaczyńskiego.
A dlaczego Andrzej Duda jest gospodarzem największej imprezy w roku? Pęczak odpowiada krótko: - Taki nijaki prezydent, który podpisze cokolwiek mu prezes powie, wydaje się idealnym wyborem.