Ci, którym ratusz umorzył w tym roku dług - za niezapłacony czynsz lub mandat za brak biletu w komunikacji miejskiej - zapłacą podatek od długów.
Jak informuje Radio ZET, konieczność opłacenia podatku to efekt zmiany interpretacji przepisów przez Ministerstwo Rozwoju i Finansów. Urzędnicy stwierdzili bowiem, że dłużnicy zaoszczędzili na wydatku, więc ich majątek wzrósł. Muszą zapłacić podatek.
Radio ZET dotarło do dokumentu, w którym można przeczytać uzasadnienie takiej decyzji. W dokumencie czytamy m.in., że "dłużnik zaoszczędził na wydatku, który musiałby zostać przez niego poniesiony, gdyby nie został mu umorzony dług. (...) zaoszczędzenie wydatków musi być traktowane na równi z przyrostem majątku.
Według wcześniejszej interpretacji umorzenie należności cywilnoprawnych nie powodowało powstania przychodu z innych źródeł w rozumieniu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Ta jednak już nie obowiązuje.
Zmiana interpretacji obejmie ok. 31 tys. osób, którym miasto umorzyło długi o wartości łącznie ponad 12 mln zł (przede wszystkim za niezapłacone mandaty wystawione przez ZTM). W trudniejszej sytuacji będzie jednak ok. 3 tys. osób, tych najbiedniejszych, którym miasto w 2016 roku umorzyło połowę zadłużenia z tytułu niepłaconych czynszów, a resztę rozłożyło na raty.
Zdaniem rzecznika prasowego miasta, Bartosza Milczarczyka, taka decyzja rządu jest bulwersująca. To jego zdaniem łatanie dziury budżetowej. Nowa interpretacja, jak informuje, uderza w najbardziej potrzebujących, którzy już wpadli w spiralę zadłużenia. Wiele rodzin będzie musiało teraz zapłacić ok. 20 proc. podatku od umorzonej kwoty (np. od 50 tys. zł).