Blogerka zaskoczona zachowaniem w metrze: "Kobieto, skąd ty się urwałaś? Kto cię wychowywał?"

Autorka bloga "Matka tylko jedna" opisała sytuację, która przydarzyła się jej w metrze. Kobieta podróżująca tym samym pociągiem zwróciła jej synowi uwagę. Blogerkę zszokowało zachowanie kobiety i postanowiła o tym napisać w formie listu. W jakim celu? Sprawdźcie sami.

Blogerka, autorka strony "Matka tylko Jedna", opisała sytuację, która spotkała ją w warszawskim metrze.

- Jechaliśmy z synem metrem i oglądaliśmy widoki za oknem. To była nasza jednodniowa wizyta w Warszawie. Syn siedział na kolanach, zwrócony w stronę okna i podziwiał to, że jedziemy tunelem - zaczyna opowieść. Jak pisze, nie widziała nóg swojego syna, który, jak się później okazało, musiał nimi wierzgać.

Przez przypadek, jak kontynuuje blogerka, syn "trącił ciebie, kobieto z metra, po czym usadowił swoje ubłocone buty centralnie na fotelu". I wtedy kobieta powiedziała coś, co blogerkę całkiem zaskoczyło.

- Chłopczyku, bardzo mi przeszkadza to, że mnie trącasz. I możesz butami zabrudzić fotele. I ludzie, którzy tutaj siądą, będą mieli kurtki w błocie, wiesz? - cytuje wypowiedź kobiety blogerka. Obróciła się z synem i spojrzała na kobietę. - Patrzyłaś się na nas z uśmiechem. Syn wyciągnął nogi i usiadł prosto, odchylając tylko głowę tak, żeby zerkać za okno - pisze blogerka. Jak dodaje, chciała od razu powiedzieć, co myśli o jej zachowaniu, ale nie zdążyła, gdyż kobieta wyszła z pociągu.

Blogerka postanowiła powiedzieć, co myśli o kobiecie, na swoim blogu. Napisała:

- Kobieto, skąd ty się urwałaś? Kto cię wychowywał? Jestem tego bardzo ciekawa, bo w życiu nie chciałam komuś tak bardzo podziękować. Widzisz. My wciąż mamy problemy z umiejętnym zwróceniem uwagi. Ciągle staramy się kogoś ułożyć pod własny obraz i wizję. Musztrujemy, wściekamy się, usprawiedliwiamy konstruktywną krytyką, dzięki której świat się zmieni na lepsze, zamiast przyznać prosto i z mostu, że naszym celem wcale nie jest dobro świata i otoczenia, ale nasze osobiste dobro. Nasze granice - czytamy na blogu.

Blogerka dodaje, że kobieta zwróciła jej synowi uwagę bez oceny i z uśmiechem, czego zazwyczaj nie robią inni ludzie, którzy jej zdaniem nagminnie zwracają uwagę nie swoim dzieciom. Podkreśla, że te uwagi i często - rozkazy - nie działają. 

- Funkcjonują od lat, a wciąż nie przynoszą oczekiwanego efektu. Gdyby przynosiły, mielibyśmy doskonale wychowanych dorosłych, a przecież co drugi wyskakuje z jakąś głupotą. Mimo to, wciąż się trzymamy starych sposobów, bo do głowy nam nie przyjdzie, że można inaczej. I że do starych melodii człowiek się tak przyzwyczaja, że przestaje na nie zwracać uwagi. Ale my mamy z tym problem. Lubimy oceniać i lubimy krytykować. Czego się spodziewać? Tak właśnie byliśmy wychowywani - pisze.

Na końcu dziękuje kobiecie z metra i wyznaje: -  (...) Skradłaś moje serce i dałaś wiarę, że już powoli wykluwają się w podziemiach ludzie empatyczni i szczerzy. Którzy nie usprawiedliwiają krytyki troską o dobro dziecka. (...) Dziękuję ci. Za tę lekcję. I za to, że znalazłaś w sobie tyle empatii i mocy, że byłaś w stanie zwrócić mojemu synowi uwagę tak, że ja nie musiałam już nic dodawać - podsumowuje.

 

Czy zwracasz uwagę rodzicom, jeśli przeszkadza ci ich zachowanie?
Więcej o: