Spoty w radio, listy referendalne i opłacona korespondencja zwrotna - Piotr Guział czyni cuda, żeby zdążyć do 5 grudnia z zebraniem wszystkich podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz Waltz.
Aby przyspieszyć procedurę, złożył do Rady Miasta projekt uchwały. Miasto, jak donosi Radio Warszawa, storpedowało wniosek, wskazując na niedopuszczalne błędy formalne, w tym brak propozycji terminów, kiedy mogłoby się odbyć referendum, brak kalendarza czynności referendalnych, brak wzoru kart do głosowania (z uwzględnieniem potrzeb osób z niepełnosprawnościami).
Guział w rozmowie z Radio Warszawa, wyznał, że był zszokowany jak przeczytał tę miażdżącą opinię biura prawnego. Twierdzi, że miasto pomyliło dwa różne rodzaje głosowań. - Nic dziwnego, że urzędnicy zwracali kamienice na podstawie świstka papieru - powiedział.
Przewodnicząca Rady Miasta, Ewa Malinowska, uznała oskarżenia pod adresem biura prawnego za bezpodstawne. Piotr Guział domaga się przeprosin i ponownego rozpatrzenia wniosku. Ze sprawą zgłosił się do samego mecenasa Jarosława Kaczyńskiego.
Przed Piotrem Guziałem, wniosek o referendum złożyło również Stowarzyszenie Oburzeni. Członkom organizacji nie udało się jednak na czas zebrać 136 tysięcy podpisów.