"Proszę napisać, że zapłacili za to kumple Guziała". Warszawiacy dostali do skrzynki list referendalny, by odwołać prezydent

Spoty w radio, listy referendalne i opłacona korespondencja zwrotna - o tym ile kosztuje i kto opłaca przygotowania do referendum ws odwołania Hanny Gronkiewicz Waltz - rozmawiamy z Piotrem Guziałem. "Jej odwołanie jest bezcenne".

Na początku października Piotr Guział (były burmistrz Ursynowa, obecnie niezrzeszony radny) złożył wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kolejne. Pierwszy raz zbiórkę podpisów za odwołaniem prezydent Warszawy zorganizował trzy lata temu. Co prawda zebrał wystarczającą liczbę głosów, jednak ze względu na zbyt niską frekwencję warszawiaków (25,66 proc) referendum unieważniono. Tym razem działania wyglądają na dobrze zaplanowaną, przemyślaną akcję. 

Warszawiacy do skrzynek pocztowych dostali list referendalny. Rozesłała je Poczta Polska.

Panie Piotrze, kto za to zapłacił?

Płacą osoby, które są tym zainteresowane. W tym roku wysłaliśmy do mieszkańców 850 tysięcy kart do głosowania. 

Z informacji, które dostaliśmy od Poczty Polskiej podpisano dwie umowy – pierwsza z nich dotyczy dystrybucji druków bezadresowych, druga świadczenia usługi opłaty przerzucone na adresata. Pan je podpisał?

Nie osobiście.

A kto?

Zaprzyjaźniona firma.

Więc wie Pan, ile to kosztuje. 

Nie wnikałem w szczegóły tej transakcji.

Zdradźmy chociaż nazwę tej firmy. 

To jest ich prywatna sprawa. Akcja jest finansowana z prywatnych pieniędzy, dlatego każdy ma prawo wydawać swoje środki na to, na co uważa za stosowne.

Gdyby rzeczywiście doszło do referendum, ile by kosztowało?

Nie wiadomo. Dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych.

Czy opłaca się odwoływanie prezydent dwa lata przed zakończeniem kadencji? Hanna Gronkiewicz-Waltz oficjalnie zapowiedziała, że nie mam zamiaru ponownie startować w kolejnych wyborach.  

Jej odwołanie jest bezcenne. Hanna Gronkiewicz Waltz źle zarządza Warszawą, już dawno powinna zostać wyrzucona z pracy.

Raz się nie udało. 

To źle świadczy o tych, co nie poszli do urn. Są nieświadomymi obywatelami, którzy mają zamknięte oczy, zatkane uszy. I wolą nie interesować się własnym losem. Bo to jak zarządzane jest miasto dotyczy każdego z nas.

Na koniec, spróbuję jeszcze raz. Skąd ma pan pieniądze na przygotowanie do referendum? 

Pieniądze dają moi kumple, przyjaciele. Proszę napisać: akcja jest finansowana przez kumpli Guziała. 

Bogatych ma pan kolegów. 

Tak. To prawda. Mam bardzo zamożnych kolegów. 

Tylko pozazdrościć. 

Wychowałem się na Ursynowie. Niektórzy moi znajomi nie żyją, bo zapili się na śmierć. Byli tacy, którzy siedzieli w więzieniach, inni z kolei mają tytuły naukowe, a jeszcze inni są biznesmenami. W zależności od potrzeb zwracam się do takich których w danej chwili potrzebuję. W tym konkretnym przypadku - o dziwo - sami się do mnie zgłosili. 

Dołożył się pan do organizacji referendum? 

Zadaje pani bardzo intymne pytania. Jestem człowiekiem dobrze zarabiającym w związku z powyższym nie widziałem problemu, żeby nie dołożyć się. 

- rozmawiała Natalia Bet

 

 

 

 

 

 

 

 

Więcej o: