To były drzewa z duszą: lipa i brzoza. Została po nich gorycz na Ursynowie

Na nadmiar zieleni Warszawa nie może narzekać. Tymczasem bezsensownie wycina się istniejące już drzewa. Co więcej, takie z duszą, historią, chciane i pielęgnowane. Ten los spotkał lipę i brzozę zasadzone na ursynowskim skwerku z inicjatywy Jacka Powałki, pomysłodawcy tego typu oddolnych akcji zazieleniania wspólnych przestrzeni (inicjatywa społeczna Nasz Park).

Gorycz

Jestem zawiedziony - powiedział nam Powałka. - Jesteśmy dobrze znani w dzielnicy Ursynów i w Zarządzie Dróg Miejskich, numer do mnie jest łatwo dostępny, wręcz wisiał na drzewie, można się było ze mną skontaktować w każdej chwili. Zabrakło dobrej woli.

Lipę i brzozę ożywiające skwer u zbiegu ulic Pala Telekiego i al. Ken wycięto w miniony wtorek. Powałka jest tym bardziej rozgoryczony, że dobrze pamięta moment ich zaistnienia w tym miejscu - Ta konkretna lipa, lipa varsoviensis, miała 19 lat, pamiętam, sadziłem ją osobiście, lało jak z cebra. To drzewko dedykowane przez babcię jej wnuczce, która się wtedy urodziła, drzewo konkretnej osoby. I nagle przestaje istnieć, krwawi. Wie pani, jak wygląda oderżnięty korzeń, z którego lecą soki, pień, z której wylewa się żywica? Co jest zresztą dowodem na to, że drzewo było żywe.

Niemoc

Bo też właśnie tego typu motyw podaje Zarząd Oczyszczania Miasto jako argument usprawiedliwiający wycinkę: rosnące na środku chodnika drzewa były rzekomo uschnięte.

Powałka rozprawia się z taką opinią: - To drzewo żyło, było w naprawdę dobrej formie. W przeciwieństwie do innych, nagminnie podrzynanych przez firmy wynajmowane do koszenia traw w pasie drogowym, które nie mają szans przeżyć i tworzyć reprezentacyjnych alej. Dlaczego? Bo cena zawsze czyni cuda. Bierze się najtańszą firmę, ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia na temat tego co robią i rżną żyłką drzewa. To akurat drzewo miało szczęście. Inne od pewnego czasu chronimy. Już nie wybiegamy z okrzykiem "Panie, uważaj pan co robisz", gdy pojawia się ekipa niszczycieli od koszenia. Teraz po prostu przecinamy butelki plastikowe i ochraniamy nimi drzewa. Ale może sobie pani wyobrazić, jak to wygląda.

Działania inicjatywy społecznej Nasz ParkDziałania inicjatywy społecznej Nasz Park Nasz Park Nasz Park

Zarząd tłumaczy swą decyzją także niekorzystną lokalizacją drzew: środek chodnika, bez szans na dożycie sędziwego drzewnego wieku. Powałka odpiera również i ten argument: - Lipa i brzoza znalazły się w środku chodnika, bo zbudowała go tam dzielnica. Miasto tworząc chodnik zaplanowało zbyt małe otwory wokół drzew, by te mogły zbierać deszczówkę, dlatego systematycznie je podlewaliśmy. Wielokrotnie pisałem do urzędników z prośbą o utworzenie stalowych konstrukcji umożliwiającym drzewom funkcjonowanie, ale moje apele pozostały bez odpowiedzi. Gdybyśmy wiedzieli, że miasto nie podejdzie do kwestii profesjonalnie, tylko tak, by drzewa wykończyć, to przecież chętnie pomoglibyśmy w ich przeniesieniu. Nie rozumiem tej krótkowzroczności. Jak tylko zmieniają się władze, urzędnicy, wszystko zaczyna się od początku. My jesteśmy dla urzędnika intruzem, problemem, a przecież zawsze chętnie pomożemy, na pewno można się dogadać. Dowodem była nasza współpraca z Zarządem Dróg Miejskich przez ostatnie lata. Drzewa, która ja czy moi sąsiedzi sadziliśmy, rosną na Wisłostradzie, Kabatach, Ursynowie. W wielu miejscach w Warszawie ta inicjatywa przyniosła rezultaty, a miasto przecież zaoszczędziło pieniądze, bo to mieszkańcy zasadzili drzewa w uzgodnieniu z gminami.

Działania inicjatywy społecznej Nasz ParkDziałania inicjatywy społecznej Nasz Park Nasz Park Nasz Park

Powałka podkreśla zakłócenia na linii "szary obywatel" - urzędnik: - Non stop urzędnicy mówią, że nie ma tkanki społecznej, nie ma z kim rozmawiać, nikt nie przychodzi na konsultacje społeczne. No to słuchajcie, jak nie przychodzą do was, to wy przyjdźcie do nas. Zwłaszcza, jak już macie kogoś, kto jest zainteresowany i chce konstruktywnie uczestniczyć w konsultacjach. Taka postawa urzędników odbiera motywację, człowiekowi się po prostu odechciewa.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas

Perspektywy

Jeżeli można wskazać jakiś pozytywny aspekt tego przykrego zamieszania wokół drzewnej wycinki, jest to dzisiejsze spotkanie Powałki z przedstawicielstwem Zarządu Dróg Miejskich. Wspólnie mają zastanowić się, w którym miejscu, w ramach rekompensaty za zniszczone drzewa, posadzone zostaną nowe.

Mamy nadzieję, że mimo niesprzyjających okoliczności pan Jacek nie straci zapału. Z entuzjazmem kibicujemy jego zazieleniającym wspólną przestrzeń poczynaniom, które jednoczą mieszkańców Warszawy w działaniach służących dobrym celom. Drzew nigdy za wiele!

Więcej o: