Spodobało ci się? Polub nas
Dokładnie za dwa tygodnie minie 72. rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Nadal jednak nie wiadomo, jak będą wyglądały tegoroczne obchody. Miesiąc temu szef MON, Antoni Macierewicz, podjął decyzję, by w każdym apelu z asystą wojska było umieszczone zawołanie, które odwołuje się do ofiar katastrofy smoleńskiej. Polecenie ministra rozesłano do wszystkich jednostek wojskowych w kraju.
- To jest bardzo piękna decyzja, uhonorowująca tych, którzy w służbie dla ojczyzny ponieśli śmierć - mówiła kilka dni temu premier Beata Szydło pytana o to, czy podczas najbliższych obchodów rocznicy powstania warszawskiego usłyszymy apel smoleński.
Kombatanci nie chcą apelu smoleńskiego
Główne uroczystości jak zawsze odbędą się 31 lipca wieczorem na pl. Krasińskich. Co roku było tak, że asystę honorową zapewniało wojsko, a jeden z oficerów odczytywał nazwiska poległych powstańców i podawał nazwy oddziałów. Kombatanci nie chcą jednak słuchać apelu smoleńskiego. - Przecież tę katastrofę wspomina się co miesiąc, a nasza uroczystość odbywa się tylko raz w roku - zauważa Zbigniew Galperyn, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich. - Wytworzyła się już wieloletnia tradycja i nie widzę powodu, by coś zmieniać. Zresztą ministrowi obrony narodowej powinno dać do myślenia to, co stało się w Poznaniu - dodaje.
W ten sposób Galperyn nawiązuje do niedawnych uroczystości rocznicowych Czerwca 1956 r. Kwestia odczytania apelu smoleńskiego była wtedy przedmiotem sporu pomiędzy szefem MON a prezydentem Poznania. Do porozumienia nie doszło i w końcu Jacek Jaśkowiak zdecydował o rezygnacji z wojskowej asysty honorowej podczas głównych uroczystości.
"Stawia się nas w tak trudnej sytuacji"
Teraz przed podobnym dylematem stoją władze Warszawy, które organizują rocznicowe obchody w porozumieniu ze związkami kombatanckimi. - To powstańcy zdecydują, czy apel smoleński zostanie odczytany. Chcemy uszanować ich wolę, bo w przeciwieństwie do ministra obrony narodowej kombatanci są dla nas najważniejsi - podkreśla wiceprezydent stolicy Jarosław Jóźwiak.
Przypomina, że Rada Muzeum Powstania Warszawskiego jednomyślnie podjęła uchwałę, w której opowiedziała się za tym, aby "treść apelu poległych (...) pozostała niezmienna w stosunku do lat poprzednich". Taka jest też opinia przedstawicieli Związku Powstańców Warszawskich.
- Jesteśmy stanowczo za tym, aby nie było apelu smoleńskiego na naszych obchodach - mówi Halina Jędrzejewska, wiceprezes ZPW. - Chcemy, żeby nasz apel przebiegał w atmosferze powagi, bo dla nas jest to niezwykle ważna sprawa. To, co dzieje się wokół rocznicy powstania, jest ogromnie przykre. Nigdy wcześniej tak się nie działo. Pocieszające jest przynajmniej to, jak wiele dostajemy telefonów, listów i pism ze wsparciem, ale i zdumieniem, że stawia się nas w tak trudnej sytuacji.
Ratusz: przedstawimy kilka scenariuszy
Dziś ma zapaść ostateczna decyzja, czy 31 lipca zrezygnować z wojskowej asysty, czy może szukać innego rozwiązania, które pominie odczytanie listy ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku.
Na godz. 13 zaproszono do ratusza przedstawicieli środowisk kombatanckich. W spotkaniu nie weźmie udziału Hanna Gronkiewicz-Waltz, bo jest na urlopie. W zastępstwie pojawią się szefowa jej gabinetu Renata Wiśniewska oraz wiceprezydent Jarosław Jóźwiak.
- Kombatanci prosili nas o przygotowanie wersji alternatywnych i przedstawimy im kilka scenariuszy - mówi Jóźwiak. Jeden z nich zakłada odczytanie apelu przez powstańca. - To są starzy ludzie. Nie chcemy, żeby ktoś się jąkał przy czytaniu nazwisk naszych kolegów - ocenia Zbigniew Galperyn i nie ukrywa, że jest zasmucony zamieszaniem wokół tegorocznych obchodów. - To nie jest nasza wina. Unikamy rozgrywek politycznych, ale zostaliśmy w nie wmanewrowani. My chcemy, by było tak jak dotychczas - mówi.
MON nie odpowiada
Kombatanci nie wyobrażają sobie obchodów bez udziału wojska. Wiceprezydent przypomina, że uchwała Rady Muzeum Powstania Warszawskiego została przekazana do MON prawie dwa tygodnie temu. Odpowiedzi nadal nie ma.
W siedzibie Związku Powstańców Warszawskich także słyszymy, że nikt z ministerstwa nie kontaktował się w sprawie rocznicowych uroczystości. - Jeszcze w czerwcu zwróciliśmy się do MON o zachowanie dotychczasowej formy apelu poległych. Nikt się z nami od tego czasu nie kontaktował - przyznaje Zbigniew Galperyn.
Także nam nie udało się uzyskać komentarza. Od piątku rzecznik MON nie odbiera telefonu.