Spodobało ci się? Polub nas
Do zdarzenia doszło w sobotę przed południem. Ulicą Grójecką (w stronę Raszyna) jechał pan Konrad. Poruszał się prawym pasem. Zahamował przed przejściem dla pieszych na wysokości ul. Harfowej i Racławickiej. Przed pasami stała rowerzystka. Gdy auto naszego czytelnika zatrzymało się, dziewczyna zdecydowała się wejść na zebrę. Ale po chwili znów stanęła. Środkowym pasem nadal pędziły kolejne osobówki. W sumie nie ustąpiło jej pierwszeństwa aż pięciu kierowców.
- Tę panią było bardzo dobrze widać z daleka i na pewno każdy kierowca ją zauważył. Tam jest bardzo dobra widoczność, a przejście jest świetnie oznakowane - opisuje pan Konrad. Wyjaśnia, że już od jakiegoś czasu używa rejestratora jazdy, bo jest coraz niebezpieczniej na naszych drogach. - Denerwują mnie takie sytuacje - tłumaczy. Jak mówi, przejście w tym miejscu jest znane w Warszawie, bo piesi boją się na nie wchodzić. Kierowcy rzadko zwalniają i nie pozwalają bezpiecznie przejść im na drugą stronę ulicy.
Policja zachęca do przysyłania filmików
- Chciałbym, żeby pojawili się tu policjanci. W Krakowie drogówka łapała na takich niebezpiecznych przejściach. Może i to była pokazówka, ale przynajmniej kierowcy się zatrzymywali - opowiada. Pan Konrad wysłał dziś swój film na policję. Od dwóch lat warszawska komenda prowadzi akcję "Stop agresji drogowej" . Funkcjonariusze zachęcają kierowców do przesyłania materiałów filmowych, na których widać, jak inni łamią przepisy ruchu drogowego. W zgłoszeniu należy podać datę, godzinę i miejsce zdarzenia oraz dane dotyczące pojazdu (numer rejestracyjny, marka auta) naruszającego prawo. - Potem policjanci z wydziału ruchu drogowego oglądają taki materiał i wyjaśniają okoliczności. Jeżeli widać numer rejestracyjny samochodu, który łamie przepisy, to jest to znacznie prostsze - słyszymy w biurze prasowym stołecznej policji. Zgłoszenia można przesyłać na adres: stopagresjidrogowej@ksp.policja.gov.pl.
"Samo wysłanie filmiku na policję nie wystarczy"
- Gdyby policjanci byli świadkiem takiego zdarzenia, to raczej nie skończyłoby to się mandatem, bo mandat to jest wyróżnienie w tym przypadku - mówi mi Piotr Jakubczak wiceszef stołecznej drogówki. - Jeśli jest tak niebezpieczne wykroczenie, o jakim pan mówi, to zachęcamy funkcjonariuszy, by kierowali wnioski do sądów. I tak się często dzieje. Sąd ma większe możliwości: kara grzywny do 5 tys. złotych, może też zatrzymać prawo jazdy - mówi. Jakubczak zachęca do zgłaszania takich spraw. Czasem udaje się zatrzymać winnych. - To nie jest duży odsetek, ale zdarza się, że docieramy do sprawców wykroczeń. Często jednak nie daje się ustalić czasu popełnienia wykroczenia i nie ujawniają nam się zawiadamiający: nie odpowiadają na naszą korespondencję, nie chcą być potem wysłuchani w charakterze świadka zdarzenia, a to dopiero stanowi podstawę do skierowania wniosku o ukaranie sprawcy. Samo wysłanie filmiku na policję nie wystarczy - wyjaśnia Jakubczak.
Pan Konrad nie zraża się, choć mówi, że to walka z wiatraki i sam niewiele może. - Jakiś czas temu też na ulicy Grójeckiej karetka wyprzedzała mnie właśnie przed tym przejściem. Obok stali piesi. Jak się skończyło? Policja nie ustaliła kierującego - mówi rozżalony.
Za nieustąpienie pieszemu na przejściu dla pieszych grozi mandat w wysokości 500 złotych i 10 punktów karnych.