25 maja 2016 r. w Sądzie Rejonowym w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej 82 odbyła się ostatnia rozprawa przeciwko stowarzyszeniu "Miasto Jest Nasze". To ostatni etap sądowej batalii, jaką stoczyli miejscy aktywiści z Maciejem Marcinkowskim. Według Sądu, przewodniczący i wiceprzewodniczący "Miasto Jest Nasze" nie przekroczyli granicy "wolności słowa", a "z racji wykonywanej przez Marcinkowskiego profesji pewne powiązania ze światem polityki są rzeczą oczywistą i niezaprzeczalną".
Spodobało ci się? Polub nas
- Sąd stwierdził również, że działaliśmy w interesie publicznym! Nie baliśmy się i nie będziemy bać się deweloperów i handlarzy roszczeń, nawet jeśli stoją za nimi wielkie pieniądze i wpływy. Będziemy dalej informować mieszkańców o wszelkich nieprawidłowościach związanych z reprywatyzacją jak i każdym aspektem funkcjonowaniem naszego miasta. Będziemy patrzeć władzy na ręce. Każdej władzy - piszą na stronie aktywiści i publikują decyzję sądu.
Mapa reprywatyzacji Facebook.com/ Miasto Jest Nasze Facebook.com/ Miasto Jest Nasze
W lutym 2014 roku Miasto Jest Nasze opublikowało interaktywną infografikę przedstawiającą Warszawską Mapę Reprywatyzacji . Przedstawia ona urzędników warszawskiego ratusza (m.in. prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, poseł Julię Piterę, Macieja Marcinkowskiego) oraz sieć rzekomych powiązań między nimi. Projekt pokazuje także miejskie inwestycje, zarówno zreprywatyzowane jak i te, w stosunku do których są roszczenia. Wskazuje również, że jednym z najbardziej znanych i najbogatszych warszawskich handlarzy roszczeniami jest Maciej Marcinkowski.
- Informacje na mapie dowodzą, że pan Maciej Marcinkowski działa w bardzo sprzyjającym klimacie. Zarówno Biuro Planowania Przestrzennego, Biuro Gospodarowania Nieruchomościami, jak i burmistrz dzielnicy Śródmieście w ciągu ostatnich dwóch lat wielokrotnie szli mu na rękę, wbrew woli radnych Warszawy oraz mieszkańców. Było tak w przypadku Ogródka Jordanowskiego na ul. Szarej, działki przy placu Zamkowym, działki na placu Defilad i przy ul. Twardej - pisali przedstawiciele Stowarzyszenia.
Maksymilian Marcinkowski oraz jego ojciec - Maciej Marcinkowski, poczuli się dotknięci i pozwali Miasto Jest Nasze. Oprócz przeprosin i 50 tys. zł. na cele społeczne, żądali zakazania "publicznego formułowania lub sugerowania stwierdzeń, że działają nielegalnie lub nieetycznie" i usunięcia obrażających ich wpisów z Facebooka.