"Madziu, dzwonię do ciebie z ulicy, jak za starych czasów". Żółty telefon zawisł przy Nieporęckiej

- Kochamy Nieporęcką, chcemy z niej zrobić jedną z najfajniejszych ulic, nie tylko w Warszawie - mówi nam jeden z pomysłodawców darmowego telefonu dla mieszkańców, który wisi na ogrodzeniu fabryki Konesera na warszawskiej Pradze. - Fajna sprawa - komentują przechodnie.

Spodobało ci się? Polub nas

- Dzień dobry Ilonuś. To mamusia dzwoni - uśmiecha się Maria. - Słuchaj, bo tu na Nieporęckiej jest aparat, z którego można bezpłatnie korzystać. Dam Ci Diankę.

- Cześć mama - krzyczy do słuchawki kilkulatka. - To jest taki telefon ze starych czasów, nawet można za darmo zadzwonić do Turcji i Bułgarii i do innych krajów też. Jak będziesz wracać z pracy, to ci go pokażę. Zadzwonimy do babuni.

  Fot. Michał Radkowski Diana rozmawia z mamą przez telefon przy ul. Nieporęckiej, fot. Michał Radkowski

Maria właśnie wraca z wnuczką do mieszkania przy ul. Białostockiej na Pradze-Północ. Po drodze mijają żółty aparat telefoniczny. Wisi na murze dawnej fabryki Konesera. Za słuchawkę może złapać każdy przechodzień.

- Czemu to ma służyć? On tak po prostu nie może sobie wisieć - nie dowierza Elżbieta, emerytka z ul. Nieporęckiej. Myślała, że to atrapa. Przekonuję, by skorzystała z aparatu. - Nie pamiętam żadnego numeru, wszystkie mam w komórce zapisane, a telefon ładuje się w domu.

Namawiam więc Katarzynę i Marka, którzy przechodzą obok żółtej atrakcji. Trochę się wahają, w końcu wystukują numer do córki. - Madziu, dzwonię do ciebie z ulicy, jak za starych czasów - śmieje się Katarzyna. Rozmowa jest krótka, ale pełna emocji. - W pierwszym momencie mnie nie poznała. Niesamowite. Nie mogę uwierzyć, że takie cuda się u nas zdarzają. A tu proszę, darmowy telefon w Polsce. Jestem zaskoczona - ekscytuje się.

  Fot. Michał Radkowski Katarzyna rozmawia z córką Magdą przez telefon przy ul. Nieporęckiej, fot. Michał Radkowski

Żółty aparat wisi na Nieporęckiej od zeszłej soboty. Wygląda jak telefon alarmowy w metrze. Można z niego za darmo dzwonić, gdzie się chce. Dotyczy to rozmów za granicę, na numery stacjonarne i komórkowe. Aparat ma swój numer (22 698 24 39). Ktoś zapisał go długopisem na plakacie powieszonym obok telefonu. Sprawdzam, czy działa. Na ulicy rozlega się głośny dźwięk. Obok telefonu przechodzi starszy mężczyzna. Słuchawki nie podnosi. - Czemu pan nie odebrał? - pytam. - Myślałem, że to telefon z budowy w Koneserze i kogoś przywołują - sumituje się. - Nie wiedziałem, że on jest dla wszystkich.

Aparat wisi naprzeciwko Konsulatu Praettigau - szyld z tą nazwą widnieje na oddanym w zeszłym roku budynku przy ul. Nieporęckiej 6 wciśniętym między stare kamienice. Na dole znajduje się knajpka, a wyżej wszystkie mieszkania zajmują artyści związani z Pragą.

  Fot. Michał Radkowski Konsulat Praettigau przy ul. Nieporęckiej 6, fot. Michał Radkowski

Od wielu lat starają się ożywić najbliższą okolicę. Organizują wystawy, koncerty, spektakle. Podczas ostatniej Nocy Muzeów zamknęli dla ruchu ulicę i na środku ustawili ogromny stół, przy którym biesiadowali z mieszkańcami Nieporęckiej. Konsulat to wspólne przedsięwzięcie Rudolfa Steinera - szwajcarskiego performera, który do Warszawy przyjeżdża od lat 80-tych i promuje naszych artystów u siebie w kraju oraz praskiej komuny działającej pod adresem Nieporęcka 12. Na pomysł zawieszenia telefonu wpadli miesiąc temu. Kupili na Allegro aparat, podłączyli do sieci telefonicznej i już. - Moim marzeniem jest, by do tego aparatu ustawiała się kolejka, taka jak w latach 70-tych - mówi nam "wicekonsul" Wojciech Molski. - Ale nikogo nie namawiamy do korzystania z telefonu. Nie chcemy w to ingerować. Gdybyśmy zaczęli nasz pomysł reklamować, to byłoby to narzucanie się ludziom. A tego nie chcemy.

  Fot. Michał Radkowski Żółty telefon przy ul. Nieporęckiej, fot. Michał Radkowski

Na żółty telefon sąsiedzi już mówią "budka", choć o intymnej rozmowie w szklanej kabinie nie ma co marzyć. Nad aparatem jest co prawda daszek, by nie zmoknąć w razie deszczu, ale już to, co mówimy do słuchawki, mogą usłyszeć przechodzący obok piesi. Wracają wspomnienia: - Pamiętam, jak w podstawówce chodziłam na Dworzec Wileński korzystać z budki. Mieliśmy sposób: wybierało się krzyżyk, potem wstukiwało 8000 i gdzieś tam przez Rosję dzwoniło się do znajomych za darmo. Wtedy jeszcze nie było komórek - przypomina sobie dawne czasy 32-letnia Kasia z ul. Tarchomińskiej. - Fajna sprawa - mówi o ulicznym aparacie.

Konsulat Praettigau na Facebooku reklamuje swój pomysł jako "wolną linię dyplomatyczną". Czy jest więc na podsłuchu? - Absolutnie nie chcemy nikogo inwigilować. Wręcz przeciwnie. To nasz dar dla mieszkańców - przekonuje Molski. - Kochamy tę ulicę. Nieporęcka ma 197,5 metra długości i chcemy z niej zrobić jedną z najfajniejszych ulic, nie tylko w Warszawie.

Grupa ma już pomysły na kolejne akcje w okolicy, ale to nie znaczy, że darmowy telefon zniknie z Nieporęckiej. Jak długo tu zostanie? - Sprawdzimy pierwszy rachunek - śmieje się Molski. Na razie nie jest pewnie zbyt wysoki. - Myślałam, że to ozdoba. Z tego naprawdę da się dzwonić? - dziwi się Ada. Po chwili łapię za słuchawkę. Wystukuje numer do mamy. - Dzień dobry, dzwonię z firmy sprzątającej - zaczyna rozmowę. - Co robisz? Bo ja dzwonię do ciebie z ulicy. Widziałaś ten żółty telefon, jak się idzie do babci...

  Fot. Michał Radkowski Ada rozmawia z mamą przez telefon przy ul. Nieporęckiej, fot. Michał Radkowski

Więcej o: