Spodobało ci się? Polub nas
"Tęcza" zniknęła z pl. Zbawiciela 27 sierpnia. Stała tam ponad trzy lata. W tym czasie była 6-krotnie podpalana. Instalacja gdańskiej artystki wywołała sporo kontrowersji. Jednym "Tęcza" nie podobała się ze względów estetycznych, inni widzieli w niej symbol homoseksualistów. Byli też tacy, którzy uważali, że dodała szarej okolicy więcej koloru i rozkręciła dyskusję o sztuce w przestrzeni publicznej.
W tym roku zniknęła tęcza z pl. Zbawiciela Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl "Tęcza" na pl. Zbawiciela, fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta
To, że "Tęcza" zniknie w zeszłym roku z pl. Zbawiciela, było wiadomo od dawna. Pozwolenie na jej ustawienie w tym miejscu było czasowe i obowiązywało do końca 2015 roku. Jednak (państwowy) Instytut Adama Mickiewicza - właściciel instalacji - zdecydował się ją wcześniej rozebrać. Na kilka dni przed jej demontażem ustawiono na placu fotomat. Pamiątkowe zdjęcia z "Tęczą" zrobiło sobie prawie 8 tys. osób. Można je zobaczyć na Facebooku - prowadzonego przez IAM - serwisu culture.pl .
W dniu, w którym konstrukcja zniknęła z pl. Zbawiciela, CSW przejęło (nieodpłatnie) prawa do koncepcji pracy Julity Wójcik od Instytutu Adama Mickiewicza. - "Tęcza" jest w naszej kolekcji, choć nie ma jej u nas w postaci materialnej - mówi Ewa Gorządek, główny kurator Centrum Sztuki Współczesnej.
Tęcza Plac Zbawiciela Pierwszy dzień Tęczy po odbudowaniu - Adam Stępień/ Agencja Wyborcza.pl "Tęcza" na pl. Zbawiciela, fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Czy "Tęcza" wróci na pl. Zbawiciela? - To jest kwestia przyszłościowa. Dzieło Julity jest już jakoś naznaczone i trzeba się liczyć z tym, że znów może stać się obiektem ataków. Musimy więc brać pod uwagę wydatki na jego zabezpieczenie i pilnowanie - dodaje Gorządek. CSW nie ma jednak co liczyć na wsparcie miasta. - Nie planujemy powrotu "Tęczy" na pl. Zbawiciela. Jej obecność w tym miejscu zakończyła się - zapewnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Rozmowa z Julitą Wójcik, autorką "Tęczy" z pl. Zbawiciela
Instytut Adama Mickiewicza przekazał prawa do "Tęczy" Centrum Sztuki Współczesnej. Obie instytucje podpisały umowę. A co z Panią?
Julita Wójcik, autorka Tęczy Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl
- Brałam udział w negocjacjach i choć to dwustronna umowa, to uwzględnia moje prawa.
Czego dotyczy umowa?
- Jest w niej zapisane, że to Zamek Ujazdowski może w przyszłości odtworzyć "Tęczę" na pl. Zbawiciela i tylko tam.
A gdyby CSW chciało ją postawić w innym miejscu?
- Dopóki będziemy współpracowali, to możemy rozmawiać o nowej lokalizacji, ale to musi być nasza wspólna decyzja. Jeśli CSW będzie chciało odtworzyć "Tęczę" na pl. Zbawiciela, to nie muszą mnie pytać o zgodę.
Chce pani jej powrotu?
- Bardzo mi na tym zależy, ale chciałabym, żeby stanęła na pl. Zbawiciela. Tu się najdobitniej wpisała w kontekst architektoniczny i społeczny. Nadal mówi się o "Tęczy z pl. Zbawiciela". Moja instalacja zrosła się z tym miejscem i nie wyobrażam sobie, by postawić ją gdziekolwiek indziej.
Warszawa. "Tęcza" na pl. Zbawiciela Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl "Tęcza" na pl. Zbawiciela, fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Mimo że "Tęcza" już wędrowała, choć nigdy po Warszawie.
- Faktycznie, wcześniej była przy klasztorze w Wigrach, przed siedzibą Parlamentu Europejskiego w Brukseli, a nawet w Indiach pod synagogą żydowską. Nigdzie jednak nie wywołała takich emocji jak w Warszawie. Dla mnie bardzo ważne jest nie tylko miejsce, ale i kontekst. Na pewno nie zgodziłabym się na postawienie "Tęczy" jako bramy wjazdowej do jakiejś fabryki, a taką propozycję już miałam. To jest bardzo miłe, że ktoś chciał ją u siebie postawić, ale ta praca została zrobiona w przestrzeni publicznej i chciałam, by była dostępna dla wszystkich.
Pani instalacja zamieniła się w przedmiot pożądania.
- W którymś momencie tak, ale potem było bardzo dużo strachu i wszyscy z tego pomysłu rezygnowali, łącznie z Warszawą. "Tęcza" stała się dla miasta kłopotliwa, bo ciągle ją podpalano i była niewygodna ze względów politycznych. Zresztą to był główny powód jej niszczenia.
Ale miasto jednak reagowało w sposób zdecydowany i konsekwentnie opowiedziało się po jednej ze stron konfliktu wokół "Tęczy".
- Ja tego nie neguję, bo to była bardzo dobra współpraca. W którymś momencie były rozmowy, aby Warszawa przejęła pod swoją opiekę "Tęczę" jako instalację stałą, ale po jej podpaleniu 11 listopada pomysł upadł. Rozumiem decyzję miasta, bo jej odnawianie czy wymiana kwiatków co rok jest kosztowne.
Podpalona tęcza na Pl. Zbawiciela Fot. Małgorzata Gendłek / Agencja Wyborcza.pl "Tęcza" płonie 11 listopada 2013 roku, fot. Małgorzata Gendłek / Agencja Gazeta
27 sierpnia "Tęcza" zniknęła z pl. Zbawiciela, spłowiałe kwiatki zabrali sobie na pamiątkę warszawiacy, a co stało się z metalowym stelażem?
- Zamek Ujazdowski nie zdecydował się na fizyczne przejęcie konstrukcji, bo nie ma na to środków ani miejsca. Nie chcę zdradzać, gdzie znajduje się stelaż.
Czemu?
- Żeby jej nie znaleźli źli ludzie.
Ale teraz już nie ma czego palić. Gdzieś została jedynie konstrukcja.
- To jest 8 ton stali, które zaprojektowali i przygotowali inżynierowie. Montaż stelażu jest znacznie prostszy niż jego odtworzenie albo zamawianie nowego. Dopóki konstrukcja istnieje, szansa powrotu "Tęczy" na pl. Zbawiciela jest większa.
A przez ostatnie miesiące była pani zapraszana na spotkania w tej sprawie?
- Na razie nie. Za to powstało kilka prac naukowych na temat "Tęczy". W Gdańsku dostałam zaproszenie od Stowarzyszenia "Tolerado" na debatę o tolerancji i sposobach prowadzenia kampanii społecznych na rzecz osób LGBT, gdzie prowadziłam jeden z wykładów. Odezwali się do mnie także artyści z Australii, którzy w swoim requiem chcieli zawrzeć historię kilku prac odrzuconych, palonych, niszczonych i negowanych. Znalazło się tam miejsce i na moją "Tęczę". No i ostatnio czytałam, że Fundacja Republikańska przeprowadziła audyt w Instytucie Adama Mickiewicza na zlecenie Ministerstwa Kultury . Kontrola poszukiwała kantów na "Tęczy". Znaleziono 10 tys. złotych, które IAM wydał na jej pożegnanie, gdy ustawił na pl. Zbawiciela fotomat, by warszawiacy mogli sobie zrobić ostatnie pamiątkowe zdjęcie z "Tęczą".
Klimat polityczny nam się zmienił.
- Dziś przeczytałam artykuł o dzieciach, które robią swoją wystawę w Muzeum Narodowym i 12-latek powiedział, że on nie chce tam misiów i tęczy, bo jest porządnym chłopcem i będzie robił porządną wystawę.
To nie jest dobry czas na stawianie "Tęczy"?
- Niestety, trzeba poczekać. Zresztą uważam, że jej powrót należy poprzedzić badaniami społecznymi, by sprawdzić na ile w danym momencie, to będzie akceptowalne. Cały czas wydaje mi się, że wszyscy widzą, że to jest nawet nie tyle niedobry czas dla "Tęczy", co dla całej sztuki współczesnej. Odczuwamy gwałtowny zanik państwowych dotacji kierowanych do środowiska artystów sztuk wizualnych. Nawet muzea nie otrzymały grantów z ministerstwa na zbiory. Miejsce dla sztuki się kurczy, ale tylko tam, gdzie decyzję podejmują politycy. Natomiast płonna jest ich nadzieja, że artyści w ogóle przestaną pracować.
Nie boi się pani, że jeśli "Tęcza" wróci na pl. Zbawiciela po tak długiej przerwie, to nie wywoła takiego efektu, jak wcześniej? Nie ma już tej ciągłości, gdy ją podpalano i miasto obiecywało jej odbudowę. Po jej demontażu pod koniec wakacji nie usłyszeliśmy, że pani instalacja wróci.
- Ani że nie wróci. W takim zawieszeniu jest jej teraz dobrze. Co jakiś czas słyszę głosy, że komuś brakuje "Tęczy" i chciałby jej powrotu. Ja się nie będę upierać, żeby to się stało teraz. Ważne, że przynajmniej teoretycznie może ona stanąć na pl. Zbawiciela w każdej chwili.
Gdyby miała wrócić, to w takiej formie, jaką znamy?
- Na pewno będę chciała, aby łuk był bardziej okrągły, ale to się wiąże z dodatkowymi kosztami. Podoba mi się, że mieszkańcy sami przygotowywali kwiatki, a potem dekorowali nimi "Tęczę". Tego bym nie chciała zmieniać. Wolałabym jakieś trwalsze materiały, ale to jest niemożliwe, bo cała idea polega na tym, że instalacja składa się z drobnych kwiatków, które tworzą ogromną całość.
Wieczorem warszawiacy przychodzili wpiąć kwiaty w tęczę spaloną w Święto Niepodległości przez narodowców fot. Martyna Śmigiel Mieszkańcy wpinają kwiaty w "Tęczę" spaloną w Święto Niepodległości w 2013 roku, fot. Martyna Śmigiel
To może skoro CSW się nie odzywa, to pani do nich zadzwoni z propozycją?
- Jestem z nimi w stałym kontakcie, ale na pewno nie będę teraz inicjować takich rozmów, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że sytuacja w Polsce jest mocno niepewna.
Z drugiej strony, gdyby ją teraz ustawić, "Tęcza" mogłaby się stać polem rozgrywki politycznej między władzami stolicy a rządem. Widać, że partii Jarosława Kaczyńskiego uwiera to, że w Warszawie nie ma takiego poparcia, jak urzędująca już trzecią kadencję pani prezydent i jej formacja polityczna.
- Jeżeli pani prezydent zdecydowałaby się na taki ruch, to droga dla niej jest otwarta, bo CSW nie ma pieniędzy na odtworzenie "Tęczy". Niedawno dostałam propozycję, by ustawić ją w Koszalinie, ale się na to nie zdecydowałam, bo to nie jest dobry moment także dla tego miasta, a poza tym pracuję teraz nad różnymi innymi projektami.
Rzecznik ratusza powiedział, że nie planuje powrotu "Tęczy" w to miejsce. Zasmuciła panią taka deklaracja?
- Czyli "Tęcza" nadal pozostaje marzeniem, przebywając jednocześnie jako idea w kolekcji dzieł sztuki współczesnej na Zamku.