W dalszym ciągu nie odnaleziono autora fałszywego alarmu bombowego podczas demonstracji KOD

11 dni to długo na poszukiwanie autora fałszywego alarmu bombowego? A może wszystko, jak twierdzi Stołeczna Policja, zależy od okoliczności? A może przyczyna, dla której wciąż nie odnaleziono sprawcy, leży jeszcze gdzie indziej?

Spodobało ci się? Polub nas

19 grudnia w Warszawie odbyła się manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. KOD protestował przeciwko działaniom rządu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Powodem był projekt ustawy w sprawie Trybunału, autorstwa Prawa i Sprawiedliwości, który zakładał m. in. wprowadzenie zasady orzekania w pełnym składzie sędziowskim oraz wydawanie wyroków większością 2/3 głosów.

Około godziny 13:00 rzecznik Komendanta Stołecznego Policji Mariusz Mrozek poinformował, że do Centrum Powiadomienia Ratunkowego zadzwonił ktoś anonimowo z informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego. 25 minut później lider KOD Mateusz Kijowski ogłosił, że demonstracja dobiegła końca i wezwał ludzi do rozejścia się. Pierwotnie zgromadzenie miało trwać do godziny 15.

Od manifestacji KOD minęło 11 dni. To długo czy krótko na znalezienie autora fałszywego zgłoszenia? Rzecznik Komendy Stołecznej Policji twierdzi, że wszystko zależy od okoliczności i kieruje do spraw już zamkniętych. - Są sprawy, które ciągną się miesiącami, są takie, które zamykamy w ciągu dnia, bo okazuje się, że nastolatek ze strachu przed klasówką zadzwonił i poinformował o podłożonej bombie na terenie szkoły. Na pewno są również śledztwa, których jeszcze nie udało się zakończyć - mówi Iwona Jurkiewicz z Zespołu Prasowego.

Na stronie policja.waw.pl można przeczytać o śledztwach, które rzeczywiście trwały kilka miesięcy - jak ta z końca lipca 2015 roku, gdy mężczyzna poinformował, że ktoś podłożył bombę na Ochocie. Sprawcę zatrzymano dopiero w październiku.

Niektóre śledztwa trwają nawet latami, jak ta z udziałem słynnego "gejobombera". Dlaczego o niej wspominamy? Okoliczności, w których doszło do zdarzenia również miały podtekst polityczny. Podobnie jak w tym roku, jedną z głównych ról grał wtedy także PiS.

20 października 2005 r., na trzy dni przed II turą wyborów prezydenckich centrum Warszawy sparaliżowały informacje o tajemniczych pakunkach znajdowanych m.in. na przystankach tramwajowych, w metrze przy kluczowych rondach. Miasto stanęło w gigantycznych korkach. W sumie policja znalazła 14 paczek, jednak z numerów na pudełkach wynikało, że ładunków powinno być 15. Atrapy były zbudowane według jednego schematu: pudełko z dwoma cylindrami z pianki wypełnionymi saletrą, do tego przewody elektryczne i elektroniczne timery. Całość była włożona do plastikowych reklamówek.

Niedługo po odkryciu atrap do kilku stołecznych redakcji dotarły e-maile z quasi manifestem, że autor fałszywego zamachu chce walczyć z dyskryminacją i homofobią. Wiadomość była podpisana "Brygady PowerGay i Silny Pedał", dlatego media ochrzciły zamachowca mianem "gejobombera".

20 października 2005 r., na trzy dni przed II turą wyborów prezydenckich centrum Warszawy sparaliżowały informacje o tajemniczych pakunkach znajdowanych m.in. na przystankach tramwajowych, w metrze przy kluczowych rondach. Policja znalazła 14 paczek.

Niedługo po odkryciu atrap do kilku stołecznych redakcji dotarły e-maile z quasi manifestem, że autor fałszywego zamachu chce walczyć z dyskryminacją i homofobią (jako odpowiedź na zakaz Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego prezydenta Warszawy do organizowania Parady Równości w stolicy). Wiadomość była podpisana "Brygady PowerGay i Silny Pedał", dlatego media ochrzciły zamachowca mianem "gejobombera". Szybko rozeszły się plotki, że cała akcja była miała być prowokacją mającą pomóc Lechowi Kaczyńskiemu w II turze wyborów.

Sprawę "gejobombera" okrzyknięto jako największą w historii fałszywego alarmu bombowego. Śledztwo trwało blisko dwa lata. Dopiero w 2012 roku ABW przy okazji publikacji raportu z działalności za 2011 r. zdecydowała się ujawnić rezultaty swojej pracy (gdy już doszło do władzy PO). Według ustaleń tajnych służb "wydarzenia z roku 2005 r. miały charakter happeningu zorganizowanego przez jednego domniemanego sprawcę, którego dane zostały przekazane prokuraturze.

Więcej o: