Z biblioteki na Bródnie zniknął neon z lat 70-tych. Już nie powróci. Trafił na złom czy ktoś go wziął?

Tajemnicza sprawa zniknięcia neonu na Targówku. Podczas remontu elewacji pawilonu przy ul. Kondratowicza, w którym znajduje się dzielnicowa biblioteka, zdemontowano niedziałający napis świetlny. Oficjalnie był w tak kiepskim stanie technicznym, że trafił na złom. Ale jest też osoba, która nie chce, by zajmować się tą sprawą.

Spodobało ci się? Polub nas

Pawilon na rogu Kondratowicza i Łabiszyńskiej na Bródnie będzie mieć nową elewację. Miesiąc temu wokół budynku pojawiły się rusztowania. Pawilon z 1976 roku zostanie w końcu ocieplony. Znajduje się w nim m.in. dzielnicowa biblioteka. Jednym z charakterystycznych elementów był neon z napisem "Biblioteka Publiczna". Widać go na zdjęciach archiwalnych i współczesnych. Dziś uwiecznić się go już nie da, bo neon zdjęto.

Widok z Google Street View na pawilon, w którym znajduje się Biblioteka Publiczna, z której zniknął neon Widok z Google Street View na pawilon, w którym znajduje się Biblioteka Publiczna, z której zniknął neon

Neon już nie działał

Potwierdza to Agnieszka Kutnik, kierownik działu administracyjnego z biblioteki na Targówku . - Neon został zutylizowany. Przy okazji ocieplania budynku firma wykonująca remont poprosiła o zdjęcie wszystkich reklam wiszących na elewacji.

Pani Agnieszka zaznacza jednak, że neon od wielu lat był nieczynny. - Nie mamy żadnej dokumentacji w tej sprawie, ale gdy zaczęłam tu pracować w 2007 roku, to neon już na pewno nie działał. Instalacja elektryczna od wielu lat była już sparciała - zapewnia.

Pawilon, w którym funkcjonuje biblioteka, należy do Spółdzielni Mieszkaniowej "Bródno". Ta wskazała firmę, która miała zdemontować neon na Kondratowicza. Padło na ArtSmart. Ta firma kilka lat wcześniej przygotowała neon dla drugiej działającej w dzielnicy biblioteki na ul. św. Wincentego (zaprojektował go - tworzący od wielu lat na Bródnie - artysta Paweł Althamer).

Uroczyste zapalenie neonu Pawła Althamera na bibliotece publicznej przy ul. św. Wincentego na BródnieUroczyste zapalenie neonu Pawła Althamera na bibliotece publicznej przy ul. św. Wincentego na Bródnie Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl Uroczyste zapalenie neonu Pawła Althamera na budynku Biblioteki Publicznej przy ul. św. Wincentego na Bródnie w maju 2010 roku, fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Kto go w końcu ściągnął?

- Neon to za dużo powiedziane. Zabraliśmy jedynie części metalowe, które tam pozostały - wyjaśnia Rafał Wawer, właściciel ArtSmart, producent reklam świetlnych. - Na miejscu okazało się, że pracownicy budowlani zdemontowali neon sami, a my jedynie zabraliśmy jakieś skorodowane elementy stalowe, które oddaliśmy na złom. Nie było tam ani jednej szklanej rurki, z której zrobiony jest neon.

Wawer wyjaśnia, że na oddanie rurek trzeba mieć osobną zgodę, bo znajdujący się w środku gaz jest niebezpieczny dla zdrowia i trzeba go utylizować tylko w specjalnych warunkach. Takiego pozwolenia nie musiał jednak załatwiać, bo nie było czego zabierać.

- Chłopaki go ściągnęli - mówi Daniel Jakubczyk, kierownik remontu elewacji pawilonu przy Kondratowicza. - Neon był w opłakanym stanie. To był sam pordzewiały metal. Moi pracownicy musieli bardzo uważać, bo kruszył się w rękach.

Neon trzeba było przeciąć na pół. Ale Jakubczyk zapewnia, że z całego napisu pozostały może ze trzy albo cztery litery zrobione ze szklanych rurek. - Reszta była pobita i potłuczona - opisuje. Nie chciał jednak wyjaśnić dlaczego to jego pracownicy zajęli się demontażem neonu. - Przekazaliśmy go bibliotece - usłyszałem jedynie.

Muzeum ratuje stare neony

Kutnik nie wie, co się potem działo z neonem. - Mam zaświadczenie od firmy ArtSmart, że neon został zutylizowany - mówi. Czemu nie zachowano starego napisu? - Nie było nas stać na to, by go odnowić - tłumaczy Kutnik. Wspominam o Muzeum Neonów w Warszawie. - Proszę pana, ja nawet nie wiedziałam, że jest takie miejsce. Tak to bym się do nich odezwała.

- Neony nawet w takim stanie ratujemy - przekonuje Ilona Karwińska, pomysłodawczyni i właścicielka Muzeum Neonów na Kamionku. - Reperujemy metal, potem robimy nowe rurki. Samo szkło nie jest problemem, to jest najłatwiejsza część tej renowacji. Mieliśmy mnóstwo neonów w takim stanie, więc one są do naprawienia.

Zwiedzanie Muzeum Neonów w ramach Nocy MuzeówZwiedzanie Muzeum Neonów w ramach Nocy Muzeów Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl W Muzeum Neonów podczas Nocy Muzeów w 2013 roku, fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Karwińska przyznaje, że napis "Biblioteka Publiczna" nie jest unikatowy w Warszawie. - Każda biblioteka miała taką czcionkę. Niestety te neony były wykonywane z bardzo tanich materiałów, więc nie dziwię się, że rozpadał się w ręku. Gdyby tylko trafił do nas, to postaralibyśmy się taki neon odnowić, chociaż nie jest to tanie.

Tajemniczy ktoś

Jego zniknięcie zaniepokoiło Romana Buczkowskiego, mieszkańca jednego z okolicznych osiedli i miłośnika neonów. Mężczyzna postanowił szybko działać. Poszedł na plac budowy i próbował dowiedzieć się, co stało się ze zdemontowanym neonem. Od jednego z pracowników firmy remontującej budynek dostał numer telefonu do człowieka, który miał napis ze szklanych rurek zabrać. Dzwonił kilkakrotnie, ale za każdym razem bezskutecznie. W końcu wysłał smsa. Zapytał, w jaki sposób mógłby odebrać neon i przekazać go do Muzeum. - Odpowiedź mnie zaskoczyła - mówi Roman. - Napisał: "Przykro mi, nie jest na sprzedaż", a więc potwierdził, że go wziął.

Zwiedzanie Muzeum Neonów w ramach Nocy MuzeówZapis korespondencji sms-owej Romana z mężczyzną, który zostawił swój numer telefonu pracownikowi budowy Zapis korespondencji sms-owej Romana z mężczyzną, który zostawił swój numer telefonu pracownikowi budowy

Potem konwersacja się urwała. Zadzwoniłem pod wskazany przez Romana numer.

- A nie, to jest pomyłka - usłyszałem zaraz po tym, gdy przedstawiłem się i powiedziałem skąd dzwonię. - Czy ma pan neon "Biblioteka Publiczna"? - zapytałem. - Nie, już rozmawiałem o tym z wieloma osobami. Neon został złomowany - uciął rozmowę. Chwilę później mężczyzna stał się nerwowy aż w końcu krzyknął w słuchawce "Sp......aj" i się rozłączył.

"Nogę ci ktoś utnie"

- Ta sprawa jest bardzo dziwna - mówi Roman. - Jakiś człowiek zostawia robotnikom numer telefonu i podobno zabiera neon. Po co? Nie wiadomo. Miłośnikiem neonów raczej nie jest, bo nie oddał go do muzeum. Poza tym reagował bardzo nerwowo na moje wiadomości. Mimo że neon od lat był popsuty, uważam, że w ostateczności powinien trafić do Muzeum Neonów w Warszawie, a nie w prywatne ręce - ubolewa.

Gdzie jest neon? W bibliotece mówią, że "został zutylizowany" i mają na to papiery ("jest zaświadczenie w tej sprawie"). Firma, która miała go zabrać, oddała na złom "jedynie" resztki stali. Robotnicy wykonujący remont elewacji twierdzą, że "tylko" zdjęli napis ze ściany i oddali bibliotece. A mężczyzna, który zostawił numer telefonu pracownikowi budowy, dzwoni później do mnie i mówi, że "ma gangrenę na nodze i można od tego umrzeć i dostać nowotworu trzustki, raka głowy i k...a nogę ci ktoś utnie". Doradza, bym nie dzwonił więcej, bo "to się źle skończy".

Więcej o: