- Uważajcie na pedofila na Ochocie!!! - apeluje matka zaatakowanej dziewczynki. Policja zabezpiecza monitoring i bada sprawę

- Pedofil czekał na córkę w klatce schodowej naszego domu. Ciągnął ją do piwnicy gdzie rzekomo miał małe kotki i chciał jej jednego dać. Mojej ośmioletniej córeczce udało się uciec. Jestem zrozpaczona, to prawdziwy dramat. Apeluję do wszystkich rodziców z Warszawy - uważajcie na swoje dzieci!!! - mówi mama zaatakowanej przez pedofila dziewczynki z Ochoty.

Spodobało ci się? Polub nas

Pani Dorota po długim namyśle postanowiła przestrzec innych rodziców. Dwadzieścia godzin temu, na Facebooku napisała apel, który udostępniono już prawie 1800 razy.

apel screenapel screen apel screen apel screen/ Facebook

Wspomnienia ataku sprzed trzech tygodni odbierają jej spokój, kobieta mówi, że jej życie się zmieniło na zawsze, że to prawdziwy koszmar dla matki.

- Córka tego dnia wracała później niż zwykle, miała jakieś tańce w szkole. To była 16:15, obiad na stole, mąż i starsza córka już w domu i tylko czekaliśmy na młodszą. Weszła na klatkę, usłyszałam domofon i czekam, bo ona zawsze szybko wbiega po schodach. Weszła po dłuższej chwili. Zwykle wchodząc, krzyczy "cześć wszystkim!". Tym razem nic nie powiedziała, rzuciła teczką i nie rozbierając się nawet, przybiegła do kuchni i się mocno do mnie przytuliła. Spytałam, co się stało, A ona mówi, że jakiś facet ją szarpał. Opowiedziała, że czekał na nią koło skrzynek pocztowych, miał szpakowatą brodę, był w czapce i ciemnogranatowej kurtce, ciemne dżinsy. Powiedział, że ma w piwnicy kotkę, która urodziła dziesięć kociąt, żeby z nim poszła, to jej jednego białego da. Na szczęście dużo z córką rozmawialiśmy wcześniej, mieliśmy nawet ustalone hasło i wszystkie procedury, jak ma się zachować w podobnych sytuacjach. Mężczyzna zasłonił jej rękami drogę, ona mu się wyrwała i zaczęła uciekać. Złapał ją za nogę mówiąc, żeby z nim poszła. Udała jej się wyrwać. Facet się wypłoszył i uciekł. Kiedy opowiedziała całą historię, minęło kilka minut ale mąż natychmiast za nim wybiegł. Facet uciekł w kierunku ul. Niemcewicza i przestanku autobusowego. Od tego czasu jestem wyczulona na wszystko, ciągle się rozglądam, nie puszczam dziecka na krok - opowiada pani Dorota.

O ataku pedofila kobieta natychmiast poinformowała policję i złożyła zeznania.

- Policjanci monitorują przedmiotowe zdarzenie. W tej sprawie został zabezpieczony monitoring. Na chwilę obecną nie otrzymaliśmy innych podobnych sygnałów, ale ten jeden sygnał jest sprawdzany z wielką starannością. Nie lekceważymy takich sygnałów. Ważne jest również to, że każdy sygnał, który dotyczy bezpieczeństwa mieszkańców, a w szczególności dzieci nie pozostaje z naszej strony bez odzewu - zapewnia podkom. Edyta Wisowska z KRP Warszawa III

- Czekałam cierpliwie prawie trzy tygodnie na informacje od policji, a przede wszystkim na reakcje szkoły, do której chodzi moja córka. Rozumiem, że policji trzeba dać czas ze względu na działania, które prowadzą ale to, że szkoła milczy - jest karygodne - twierdzi pani Dorota. -  Następnego dnia po tym ataku poszłam do szkoły i dosłownie błagałam, żeby szkoła przestrzegła rodziców. Nie posłuchali, za to na wczorajszym zebraniu usłyszałam, że "robiąc szum na forach, szkaluję dobre imię szkoły". Rodzice o całej sytuacji dowiedzieli się ode mnie, dopiero wczoraj na zebraniu. Byli wzburzeni! Mówili, że to nie do pojęcia, że dopiero teraz się dowiadują i że nie zostali poinformowani przez szkołę. Przecież mają prawo do informacji! Tu chodzi o bezpieczeństwo ich dzieci! Władze szkoły tłumaczą, że nie informują, bo nie chcą siać paniki i psuć wizerunku. Pani dyrektor mówiła wręcz, że "szkoły to nie dotyczy, bo to się nie wydarzyło na terenie szkoły". Ale przecież stało się w drodze ze szkoły. Mieszkamy dosłownie naprzeciwko. Jeśli więc pedofil napada na moje dziecko, to gdyby pedagodzy myśleli nie procedurami, ale sercem, to natychmiast powinni zawiadomić innych rodziców o zagrożeniu - mówi pani Dorota.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy władze Szkoły Podstawowej 97 im. Leona Kruczkowskiego przy ul. Spiskiej 1 w Warszawie. Niestety nie udało nam się niczego dowiedzieć. Pani dyrektor Agnieszka Tkaczyk jest od rana niedostępna (dzwoniliśmy kilka razy z prośbą o rozmowę), zaś pedagog nie odbiera naszych telefonów. Kiedy tylko poznamy stanowisko szkoły, tekst zostanie uzupełniony.

Kilka minut temu w końcu udało nam się skontaktować z panią pani dyrektor Agnieszką Tkaczyk.

- Zapewniam pana, że szkoła zrobiła wszystko co powinna - mówi pani dyrektor

- Co konkretnie?

- Zawiadomiliśmy o sprawie odpowiednie służby. Jesteśmy w stałym kontakcie z policją. Więcej telefonicznie nic nie mogę powiedzieć. Zapraszam pana na spotkanie do szkoły - ucina Tkaczyk

Więcej o: