Pożar zabytkowej kamienicy na Woli tzw. Pekinu. Od 2003 roku jedynymi lokatorami były koty

- Doszłam na miejsce koło 22:30. Było około 10 zastępów straży pożarnej. Po drodze widziałam czarne chmury dymu rozchodzące się na kilka przecznic. Potem już tylko szary dym i lekko się tliło - mówi nasza czytelniczka.

Spodobało ci się? Polub nas

Z tego co się dowiedziałam, na miejsce przyjechał zastępca konserwatora zabytków i została powiadomiona prokuratura.

Było dużo ludzi, pogotowie i policja, całe skrzyżowanie zamknięte.

Koło 23 strażacy zaczęli wchodzić do środka. Przyszedł ktoś, kto otworzył drzwi do dawnego sklepu sportowego na samym rogu, zrobili też dziurę w pustakach w bramie i piłowali dach. Kilku strażaków było na dachu kiedy sobie stamtąd szłam, koło 23:30.

- Z tego co się dowiedziałam, na miejsce przyjechał zastępca konserwatora zabytków i została powiadomiona prokuratura. Było dużo ludzi, pogotowie i policja, całe skrzyżowanie zamknięte. Koło 23 strażacy zaczęli wchodzić do środka. Przyszedł ktoś, kto otworzył drzwi do dawnego sklepu sportowego na samym rogu, zrobili też dziurę w pustakach w bramie i piłowali dach. Kilku strażaków było na dachu kiedy sobie stamtąd szłam, koło 23:30 - opowiada dalej.

Budynek prawdopodobnie został podpalony. Strażacy zakończyli akcję po godz. 2 w nocy. Spaleniu uległo około 150 m kw. dachu. Cała kamienica jest zalana wodą.

Pożar Pekinu na WoliPożar Pekinu na Woli metrowarszawa.pl metrowarszawa.pl

Kamienica została wzniesiona w latach 1896-1899 przez inwestora budowlanego Wolfa Krongolda. Miała sześć kondygnacji, trzy fasady od strony ulic oraz oficyny na zapleczu. Były tam zarówno eleganckie mieszkania przeznaczone dla elit, jak również mniejsze i gorzej wykończone dla robotników. Wyróżniały się piękne balkony z ręcznie kutymi balustradami. Choć przetrwała II wojnę światową, późniejsze lata nie były już tak szczęśliwe. W latach 50. pozbawioną ją sztukatorskich zdobień. Z czasem zniknęły również zdobiące ją balkony. Nazywano ją potocznie "Pekinem" od liczby zamieszkujących ją osób.

w 2003 roku Ewa Borzęcka nakręciła dokument o mieszkańcach Pekinu - ostatniej garstce ludzi, którzy byli wówczas wysiedlani. Jeszcze w latach 90. do Pekinu przyszła komisja, która miała za zadanie sprawdzić stan techniczny budynku. Pod panią komisarz zawalił się strop, złamała nogę i orzekła, że kamienica nie postoi dłużej niż 10 lat.

Miasto próbowało sprzedać Pekin pięć razy, nawet na prestiżowych targach w Cannes. Za szóstym razem się udało, budynek kupiła spółka Czerwone Maki, należąca do potężnej grupy AFI. Na Facebooku powstało już wydarzenie Chcemy kar dla podpalaczy warszawskich kamienic.

Więcej o: