Smog, race i świeża ryba - podsumowanie tygodnia według "Pańskiej Skórki"

Dobiega końca tydzień, który wiele osób potraktowało jak bardzo długi weekend. W metrze i autobusach było luźniej, choć wydarzenia ostatnich dni nie zawsze skłaniały do uśmiechu.

Spodobało ci się? Polub nas

Przeczytajcie podsumowanie tygodnia, które specjalnie dla Was przygotowała

redakcja bloga warszawskiego "Pańska Skórka"

Przeczytajcie podsumowanie tygodnia, które specjalnie dla Was przygotowała redakcja bloga warszawskiego "Pańska Skórka"

#ELEGANCKO

Zabawa w ciuciubabkę z ratuszem chyba dobiega końca, a  opary smogu osnuwające wyniki badań powietrza zdają się rozwiewać przed oczami stołecznych urzędników, którzy postanowili przestać przyjmować postawę defensywną i tłumaczyć warszawiakom, że żadnego smogu w mieście nie ma, a jeśli nawet się pojawia, to wieje z Otwocka i Białegostoku. Miasto wprowadzi Warszawski Indeks Powietrza, będzie zapraszać do bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską, polewać polewaczkami i kontrolować ciężarówki. Skoro wyzdrowiały warszawskie oczy, czas na płuca. 

Odkąd zaczęły znikać tradycyjne sklepy rybne, hipermarketom nie udało się wypełnić powstałej luki i zadowolić miłośników świeżych morskich smaków. Targ rybny w Warszawie - to brzmi fantastycznie . A czy pachnie i smakuje równie dobrze jak brzmi - sprawdzimy już dziś!

Ps. Ryby ponoć nie z Wisły.

Kilka różnorodnych spojrzeń na szeroki temat: Właśnie dobiegł końca festiwal "Warszawa w Budowie", w Zachęcie trwa wystawa "Zaraz po wojnie", a w Muzeum Woli oglądać można ekspozycję "Trwa Budowa". Rzadko kiedy w stołecznych muzeach pojawiają się równocześnie wystawy traktujące o tym samym zdarzeniu, czyli odbudowie Warszawy i pierwszych latach po II Wojnie Światowej. Spojrzenie wstecz może być znakomitym komentarzem do obecnej sytuacji miasta, które zmienia się na naszych oczach nie do poznania. Wybierzcie się na te wystawy, póki trwają, a przekonacie się, że nie ma historii czarno-białych.

#FRAJERSKO

Jak co roku przez Warszawę przeszedł marsz . Ale - w odróżnieniu od poprzednich lat - tym razem było relatywnie spokojnie. Nie podpalano ambasad ani tęczy (może dlatego, że już jej nie ma?), nie wyrywano kostek brukowych. Czemu więc nie w kategorii "elegancko", skoro narodowcy zachowywali się poprawnie (wow!)? Otóż "temu", że jeśli kilkadziesiąt tysięcy ludzi maszeruje przez Warszawę pod hasłem "Polska dla Polaków" (z dodanym dla niepoznaki drugim członem - "Polacy dla Polski", bo wiadomo, tak lepiej wygląda w mediach), w marszu zorganizowanym przez skrajną prawicę, niosąc transparenty i okrzyki, na które w debacie publicznej nigdy nie powinno być miejsca, to można to w najlepszym razie odebrać jako afront w stosunku do historii miasta, które przez podobne idee legło w gruzach. A w najgorszym - snuć długie dywagacje na temat tego, co wypada, a co jest niegodne. Smuci to tym bardziej, że inne miasta potrafią świętować 11 listopada w sposób pozytywny, bez ponurych, ksenofobicznych transparentów i stadionowych rac, a w marszach i paradach chętnie uczestniczą mieszkańcy, niezależnie od swoich poglądów politycznych, czy wyznawanej ideologii. Może kiedyś i w Warszawie doczekamy się godnego i pozytywnego Święta Niepodległości. Kolejne wycinki drzew w Warszawie stają się już prawie codziennością. I niezależnie od skali, każda z nich smuci, bo nasze miasto jest coraz mniej zielone, nie tylko w centralnych częściach. Przyszedł czas także na obrzeża - na podstawie "betonowego" rozporządzenia ministerialnego, od którego prawo nie przewiduje odstępstw, WKD, w ramach "naprawiania" wieloletnich zaniedbań w opiece nad drzewostanem, planuje wyciąć dwa tysiące drzew. Zdrowych, chorych i w stanie średnim - ich jedyną "winą" jest to, że rosną w odległości 15 metrów od torów. Drzewo 20-30 metrowe, rosnące o metr dalej, choćby spróchniałe, jest już bezpieczne i w świetle prawa stanowi mniejsze zagrożenie dla bezpieczeństwa pasażerów. Bareja by tego lepiej nie wymyślił.

Choć nie jesteśmy przesadnymi entuzjastami ogródków działkowych w mieście, to jednak - także w kontekście wcześniejszego punktu - zbulwersował nas pomysł z Targówka, gdzie działki mają być zlikwidowane , ale bynajmniej nie pod park, czy tereny sportowo-rekreacyjne, a pod bazar z parkingiem i doskonale ulokowanymi powierzchniami reklamowymi. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że lokalizacja nie odpowiada ani mieszkańcom Zacisza, ani kupcom, a w przedbiegach odpadła inna, doskonale nadająca się na ten cel działka - jedynym jej minusem jest to, że umieszczone na niej reklamy nie byłyby już tak dobrze widoczne z Radzymińskiej.

Więcej o: