Paweł Bosky straszył bronią klientów kawiarni nad Wisłą. Sprawa trafiła na policję

Samozwańczy strażnik porządku - Paweł Bosky wdał się w awanturę z jednym z właścicieli nadwiślańskiej klubokawiarni. Sprawą zajęła się prokuratura.

Spodobało ci się? Polub nas

W sobotni wieczór Paweł Bosky - tak jak ma w zwyczaju wyruszył na patrol nabrzeża Wisły. Około godziny 20 podjechał do jednej z knajpek, wyciągnął aparat i zaczął robić zdjęcia osobom pijącym piwo. Na to zareagował właściciel lokalu.

- Podszedłem do niego i powiedziałem, że nie życzę sobie, żeby straszył mi klientów aparatem. Po chwili ten pan wyciągnął broń. Byłem przerażony - mówi Super Expressowi , który całą sprawę opisał, Filip Kozłowski. - To jest teren, który wynajęliśmy od miasta. Wszystko odbywa się legalnie - zapewniał. Na to Paweł Bosky wyciągnął rewolwer. - Powiedział, że to nie jest broń gazowa i to nie są żarty. Wystraszyłem się, podniosłem ręce i poprosiłem go, żeby się uspokoił. Ludzie byli przerażeni - opowiada Kozłowski.

Z kolei Bosky uważa, że to pijana młodzież zaatakowała go, a on chciał się tylko bronić. Tymczasem Filip Kozłowski złożył zawiadomienie o kierowaniu gróźb karalnych. Sprawa trafiła do prokuratury, która zadecyduje o przedstawieniu mężczyźnie zarzutów.

 

Paweł Bosky zasłynął z tego, że zaczął robić zdjęcia ludziom pijącym nad Wisłą alkohol. Fotografuje, nagrywa i wzywa policję domagając się interwencji. Do momentu, gdy Facebook oraz Youtube nie zablokował mu konta filmy i zdjęcia wrzucał do sieci. Był też pierwszą osobą, która zawiadomiła policję o podpaleniu Mostu Łazienkowski. Mężczyzna to istny kameleon. Ma 45 lat, zmienił swoje nazwisko, porusza się z bronią (przyznaje się do tego, że zawsze ma przy sobie dwa rewolwery) i aby czuć się bezpieczniej nad Wisłą zakupił dwa szkolone psy rasy doberman, najczęściej spacerują bez kagańca.

Więcej o: