- Błagamy o medyczną marihuanę, nie odbierajcie nam nadziei - ciężko chorzy, ich opiekunowie i dramatyczne historie

Były łzy wzruszenia, dramatyczne historie chorób i niedowierzanie w bezduszność systemu. Tak wyglądała demonstracja za legalizacją medycznej marihuany 20 kwietnia. Pacjenci wciąż podkreślali, że dla nich marihuana to nie narkotyk, tylko lekarstwo, które ratuje życie. Porozmawialiśmy z nimi. Większość z nich prosiła o anonimowość. Obawiają się o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich.

Spodobało ci się? Polub nas

Punktualnie o godz. 12 zebrali się pod Ministerstwem Zdrowia na ulicy Miodowej. Prócz pacjentów, ich bliskich, opiekunów i aktywistów, były też kamery największych stacji telewizyjnych i mikrofony dziennikarzy radiowych. Wieczorem we wszystkich serwisach informacyjnych pojawiły się obrazki spod ministerstwa i Sejmu.

Jakub GajewskiJakub Gajewski Jakub Gajewski, któremu grozi 15 lat więzienia za sprowadzenie do Polski 0,9 l oleju RSO z kwiatów konopi indyjskich (fot. Igor Nazaruk) Jakub Gajewski, któremu grozi 15 lat więzienia za sprowadzenie do Polski 0,9 l oleju RSO z kwiatów konopi indyjskich (fot. Igor Nazaruk)

Niektórzy z pacjentów przyjechali na wózkach, inni przyszli ze swoimi ciężko chorymi małymi dziećmi, jeszcze inni, jak Piotr Rataj z dokumentami poświadczającymi, że w Holandii, gdzie mieszkał przez ostatnie lata, był pacjentem legalnie leczonym medyczną marihuaną, którą kupował w aptekach na receptę. Siedem lat temu Piotr miał poważny wypadek samochodowy. Od tej pory cierpi na neurologiczne niekontrolowane skurcze mięśni.

Piotr: Grozi mi rok przymusowego zamkniętego leczenia

- Zostałem zatrzymany z moim lekiem w Krakowie - opowiada drżącym głosem - Lek został mi odebrany, przytyłem 25 kilogramów i mam poważne problemy między innymi z wymową i ciągłymi skurczami mięśni. Marihuana pozwalała na ich rozkurcz. Na podstawie dokumentów z Schengen mam prawo leczyć się marihuaną nie tylko na terenie Holandii, ale też w Polsce i w całej Unii Europejskiej. Tymczasem w Polsce osądzono mnie, zapadł wyrok, czekam na decyzję Sądu Apelacyjnego w Krakowie. 5 maja odbędzie się moja sprawa. Grozi mi rok przymusowego zamkniętego leczenia - Piotr jąka się, nie może zebrać myśli, jest roztrzęsiony, z rąk co chwilę wypadają mu dokumenty, recepty i puste opakowanie po leku, za który został zatrzymany.

Medyczna MarihuanaMedyczna Marihuana fot. Wikipedia fot. Wikipedia

Dorota: Mój umierający syn, obłożony piętnem niemalże zbrodni, dziś zaczyna się rozwijać, uśmiechać, funkcjonować, komunikować swoje potrzeby

- Mój synek, w skutek bardzo ciężkiej epilepsji prawie stracił życie - mówi Dorota Gudaniec, mama prawie sześcioletniego Maxa, pierwszego legalnie leczonego medyczną marihuaną pacjenta w Polsce - Marihuana przyszła do nas, kiedy Max leżał w krytycznym stanie na oddziale intensywnej terapii. Nikt nie dawał mu już żadnej szansy na przeżycie. Dzięki dr Markowi Bachańskiemu udało się sprowadzić do Polski specyfik i uratować mojego synka. Miałam szczęście.

Dziś stoję tu w imieniu rzeszy rodziców i pacjentów, którzy boją się tutaj stać i głośno powiedzieć, że chcą walczyć o życie. Boją się, bo kwestia medycznej marihuany jest nieuregulowana. Podkreślam z całą mocą, że marihuana to nie jest tylko narkotyk, to potężny lek, który ratuje ludzkie życie. Życie mojego syna w skali globalnej może nie wiele znaczy, ale w skali rodziny życie dziecka, matki, ojca, kogoś bliskiego jest wartością nadrzędną i bezwzględną.

Dowodów i materiałów świadczących o tym, że marihuana leczy jest naprawdę dużo. Nie możemy zasłaniać się niewiedzą, i tym, że nie mamy badań. Nie ma, bo nikt ich w Polsce nie przeprowadza, bo jest to - nielegalne. Stany Zjednoczone, wiele krajów europejskich takie badanie przeprowadziło, są ogólnodostępne. Nie możemy być ignorantami w tej kwestii, zwłaszcza, że jest to lek ostatniej szansy. Apeluję też o to, aby przedstawiać marihuanę, jako lek pierwszej szansy, bo dlaczego mamy kłaść ludzi na łożu śmierci, a dopiero później ich ratować? Chciałabym się odwołać do humanitaryzmu lekarzy, bo jeżeli oni nie podejmą trudu i walki, to pacjenci, tysiące pacjentów będą przestępcami. A my nie robimy absolutnie niczego złego! Ratując życie naszych bliskich możemy być bohaterami, a nie przestępcami! Nie ma przecież takiego prawa na świecie, które zabrania człowiekowi żyć, chyba, że został skazany prawomocnym wyrokiem za ciężką zbrodnię. Jeżeli zbrodnią jest zachorować, proszę nas wszystkich poddać eutanazji, będzie łatwiej! Jeżeli nie, to pozwólcie nam się leczyć, bo dochodzimy do momentu, że wszystkie inne środki zawiodły. Mój syn, obłożony piętnem niemalże zbrodni, dziś zaczyna się rozwijać, uśmiechać, funkcjonować, komunikować swoje potrzeby. Dalej jest ciężko chorym, niepełnosprawnym dzieckiem, ale w końcu mamy nadzieję, że to się zmieni. Nie zabierajcie nam nadziei, zalegalizujcie ją - apeluje Gudaniec, która wraz z innymi złożyła, wręcz błagalny list do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z prośbą o pomoc w zalegalizowaniu medycznej marihuany.

Medyczna MarihuanaMedyczna Marihuana Medyczna marihuana z kalifornijskiej przychodni, fot. Mjpresson/Wikimedia Commons/licencja Creative Commons 3.0) Medyczna marihuana z kalifornijskiej przychodni, fot. Mjpresson/Wikimedia Commons/licencja Creative Commons 3.0)

Karol: Ilu chorych powinno umrzeć, żeby zmieniło się prawo?

- Jestem zdesperowany, poważnie myślę o tym, żeby wyjechać z kraju - mówi Karol - Zatrzymanie Jakuba Gajewskiego, oskarżonego o przemyt 0,9 l olejku RSO, przeważyła czarę mojego bólu. Jestem chorym człowiekiem, kilka miesięcy temu wykryto u mnie złośliwego raka, jestem zdesperowany, a ten olej naprawdę mi pomaga. Jeżeli Gajewski pójdzie do więzienia, to jak możemy mówić o sumieniu, jak możemy mówić o Polsce, o solidaryzmie społecznym, o sprawiedliwości, o współczuciu? Skoro odwołując się do sumienia rządzących, do zdrowego rozsądku polityków, czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości nie udaje się nam niczego wywalczyć, to co mamy jeszcze zrobić?! Ilu chorych powinno umrzeć, żeby zmieniło się prawo? - pyta na oko trzydziestoletni pacjent.

Olej RSOOlej RSO fot. konopielecza.pl fot. konopielecza.pl

Ania: Nie chodzi o haj, tylko o ratowanie życia

- Moja mama od ponad trzydziestu lat choruje na stwardnienie rozsiane, rok temu wykryto u niej raka mózgu, glejaka IV stopnia złośliwości - mówi Ania z Pomorza - Lekarze powiedzieli nam, że zostało jej kilka miesięcy życia. Zarówno neurochirurdzy, jak i onkolodzy kilkakrotnie powtarzali, że musimy się z tym liczyć, że mama może odejść w każdej chwili. Miała już nie żyć co najmniej pół roku temu, a nadal jest wśród nas dzięki medycznej marihuanie. I nawet dziś, bardzo chciała być tu z nami ciałem, nie tylko duchem. Politycy, którzy blokują dostęp do medycznej marihuany biorą na siebie odpowiedzialność za cierpienie mojej mamy, mojej rodziny, oraz wielu innych chorych, dla których medycyna konwencjonalna nie ma już rozwiązania, co więcej takiego rozwiązanie nawet nie chce szukać. Podkreślam, że dla tysięcy chorych marihuana nie jest używką, fanaberią, rozweselaczem. Nie chodzi o haj, tylko o ratowanie życia. Medyczna marihuana nie jest naszym chorym wymysłem, jest to skuteczny i przebadany na świecie lek. Chory jest ten kraj, a raczej ludzie, którzy nim rządzą. Oczywiście mogę spakować walizki i stąd wyjechać, ale nie chcę tego robić. Proszę zrozumieć, że chora osoba potrzebuje komfortu leczenia, wsparcia rodziny, przyjaciół, ale też swojej kanapy, łazienki, przyziemnych rzeczy. Czy nie prościej jest zalegalizować skuteczny lek, jakim jest medyczna marihuana i olej RSO, niż wywracać do góry nogami życie chorego i jego rodziny? Moja mama, mimo że jest bardzo silna, bardzo dzielna, nie chce wyjeżdżać. Dlatego jestem dziś tutaj i walczę o prawo do godnego życia i póki starczy mi sił nie spocznę - kończy Ania.

Manifestacja zwolenników medycznej marihuanyManifestacja zwolenników medycznej marihuany Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk) Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk)

Krzysiek: Mama nie chciała żyć, ale nie miała siły, żeby umrzeć

Wśród pacjentów i opiekunów spotykam też Krzyśka, który od półtora roku opiekuje się swoją chorą mamą. Krzysiek jest żołnierzem zawodowym w jednej z mazowieckich jednostek. Bardzo uważa na każde słowo, ciągle się ogląda, sprawdza czy nie nagrywam. Po dłuższej rozmowie zgadza się jednak wszystko mi opowiedzieć. Przyznaje, że boi się o swoją pracę. Jeśli ją straci, u mamy pojawią się nawroty choroby, bo nie będzie pieniędzy na jej dalszą terapię nielegalnie sprowadzanym olejem RSO, który wg niego przyniósł mamie ogromną poprawę. Terapia olejem kosztowała go kilkanaście tysięcy złotych, a jego zapasy się kończą.

Mama Krzyśka cierpi na struniaka, rzadkiego szybkorosnącego nowotwora złośliwego kości.

Krzysiek pokazuje mi zdjęcia mamy i ranę tuż nad kością ogonową, po trzech operacjach usunięcia nowotworu. Zdjęcia w telefonie są oznaczone datami. Jeśli wierzyć Krzyśkowi i zdjęciom, które widzę, rana w kilka miesięcy po ostatniej operacji zmniejszyła się kilkukrotnie. Mama nie cierpi, zaczyna na nowo funkcjonować. Krzysiek podkreśla, że dzięki olejowi RSO.

- Za pierwszym razem, kiedy mama posmarowała ranę olejkiem, ból ustąpił od razu - opowiada - po dwóch dniach odstawiła lekki nasenne, mogła przespać całą noc. Po trzech dniach jej cera i skóra nabrała koloru. Włosy, chociaż ich nie myła zrobiły się puszyste. Mama po dwóch tygodniach poczuła się tak dobrze, że wstała z łóżka i odstawiła doustne przyjmowanie oleju. Odstawiła też morfinę. Poczuła moc i nie chciała już więcej leżeć w łóżku. Smarowała jednak ranę cztery razy na dobę. Niestety były to za małe dawki i pojawił się nawrót raka. Trzeba było mamę znów operować. Przez 1,5 roku, lekarze trzykrotnie wycinali jej tego raka. Po każdej operacji rana była okropna, ból zabierał jej całe życie. Ona już nie chciała żyć, ale nie miała siły, żeby umrzeć. Znów wróciła do zjadania tego oleju i smarowania rany. Po czterech miesiącach od ostatniej operacji rana praktycznie zarosła. Powiedziałem lekarzom, że to dzięki olejowi z kwiatów konopi. Zawsze, każdemu lekarzowi mówiłem, że mama używa oleju RSO. Lekarze nawet nie wiedzą co to jest, albo udają, że nie wiedzą.

Moje życie od półtora roku jest skupione tylko na mamie. Muszę jej pomóc. Ten olej był odpowiedzią na nasz głos rozpaczy, bo lekarze którzy się nią zajmowali rozkładali ręce. Nie potrafili odjąć jej bólu. Mieszkam i pracuje prawie 200 km od niej, ale jestem z nią kilka razy w tygodniu. Dziś też do niej pojadę, z rana byłem na onkologii, żeby odebrać tomografię, po manifestacji będę u niej, a jutro z samego rana muszę wracać do jednostki. Na szczęście mój przełożony zna całą historię i wie, że leczę mamę medyczną marihuaną. Kiedy się dowiedział, powiedział mi tylko, że jeśli jej to pomaga, to mam się dalej nią zajmować w ten sposób, nawet jeśli jest to nielegalne. On wie, że mama ma tylko mnie - opowiada Krzysiek.

manifestacja zwolenników medycznej marihuanymanifestacja zwolenników medycznej marihuany Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk) Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk)

20 kwietnia godzina 16:20. Przed Sejmem spotyka się kilkadziesiąt osób. Większość z nich to pacjenci i ich bliscy. Przyjechali z całej Polski, tak jak ojciec z kilkunastoletnim synem na wózku inwalidzkim ze Słupska. Są też dziennikarze i aktywiści z transparentami "Prohibicja zabija", "15 lat więzienia za ratowanie życia", "Legalizacja refundacja", "Uwolnić zatrzymanych" itd.

Manifestacja zwolenników medycznej marihuanyManifestacja zwolenników medycznej marihuany Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk) Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk)

- Emocje ściskają mi gardło - mówi Hubert Bartol, ojciec Jakuba, chorego na raka mózgu, którego leczy olejem RSO - W zeszłym tygodniu otrzymałem dwa smsy od rodzin, które leczyły olejem RSO swoich bliskich. Jak wiecie olej został zarekwirowanym przy zatrzymaniu Kuby Gajewskiego. Pierwszy sms był od rodziny dziewczyny chorującej na terminalnego raka, drugi od rodziców sześcioletniego dziecka również cierpiącego z powodu terminalnego raka. Oboje pacjenci niestety umarli. Uczcijmy ich śmierć minutą ciszy. Okażmy szacunek pacjentom, którzy  przez zarekwirowania oleju musieli zginąć - mówi Bartol.

Manifestacja zwolenników medycznej marihuanyManifestacja zwolenników medycznej marihuany Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk) Manifestacja zwolenników medycznej marihuany (fot. Igor Nazaruk)

Po minucie ciszy milczący pochód udał się pod Ministerstwo Sprawiedliwości, gdzie zapłonęły znicze.

Więcej o: