Tarchomin 1992 nagrany kamerą VHS. Klimat nie do podrobienia! [FILM]

Zwróćcie uwagę na liczbę samochodów na parkingach. Pusto, prawda? Kilka bloków na krzyż, jest też oszklony (!) DH Tarchomin i nieistniejący już zabytkowy, drewniany kościół. Marcin Mioduszewski odkopał swoje stare domowe kaseciaki i natrafił na film z panoramą Tarchomina, nagraną najprawdopodobniej z 10 piętra bloku przy ul. Antalla.

Spodobało ci się? Polub nas

Jak taka filmowa perełka trafiła do Pana?

Marcin Mioduszewski: Nagranie znalazłem trzy lata temu, przez przypadek.

Zainteresowałem się starymi taśmami VHS, ponieważ wspólnie z żoną chcieliśmy odzyskać materiały nakręcone kamerą przez jej dziadka. Gdy dowiedziałem się jak zgrać kasety VHS na DVD  przypomniałem sobie, że rodzinnym domu mamy mnóstwo materiałów z lat 90. Zacząłem je przeglądać i natrafiłem na swoje nagranie z komunii. Gdy je zobaczyłem aż zaparło mi dech.

Niesamowita podróż w przeszłość, prawda?

Marcin Mioduszewski: Dokładnie! W tym czasie byłem dzieckiem, ganiałem z kolegami po całym Tarchominie. A właściwie po jego piwnicach, ponieważ cały czas powstawał. Pamiętam, że cała droga do kościoła przypominała wielki nasyp usiany  betonowymi płytami.

To wszystko jest pokazane na szybkim intro, gdzie ktoś wszedł na galeryjkę przy Antalla.

Marcin Mioduszewski: Film jest tez ciekawy ze względu na sposób w jaki został nakręcony. Przypomina zabawę kamerą, oglądając nagranie zastanawiamy się czy operator kręci nieudolne, bawi się kamerą czy ma po prostu taki styl. Krórkie w których zyje. Dzisiaj nazwalibyśmy ten film cortemporary art. (śmiech)

Coś w tym jest. Nagranie jest wyjątkowe, ponieważ Tarchomin sam w sobie jest ciekawy. Słyszała pani o tygrysie z Tarchomina?

Nie...

Na pustym polu, w miejscu, gdzie dzisiaj stoi Lidl przy ul. Myśliborskiej, rozstawiał się cyrk Zalewski. I co się stało? Pewnego dnia uciekł z niego Tygrys. Błąkał się po okolicy kilka godzin. Pamiętam, że informację tę podało nawet BBC z komentarzem, że osiedlowa ludność ściga tygrysa. I w tym momencie było ujęcie na pracowników cyrku z grabiami goniącymi zwierzakami. Ale byliśmy podekscytowani, cieszyłem się, że w telewizji pokazano nasz blok.

Jak to się stało, że ta filmowa perełka trafiła w pana ręce?

Marcin Mioduszewski: Nagranie znalazłem trzy lata temu, przez przypadek. Zainteresowałem się starymi taśmami VHS, ponieważ wspólnie z żoną chcieliśmy odzyskać materiały nakręcone kamerą, przez jej dziadka. Gdy dowiedziałem się, jak przegrywa się kasety VHS na DVD, przypomniałem sobie, że rodzinnym domu mamy mnóstwo materiałów wideo z lat 90. Zacząłem je przeglądać i natrafiłem na nagranie ze swojej komunii. Gdy je zobaczyłem, aż zaparło mi dech.

 

Niesamowita podróż w przeszłość, prawda?

Dokładnie! W tym czasie byłem dzieckiem, ganiałem z kolegami po całym Tarchominie. A właściwie po jego piwnicach, ponieważ osiedle cały czas powstawało. Pamiętam, że droga do kościoła przypominała wielki nasyp usiany betonowymi płytami.

Na filmie nagranym prawdopodobnie z blokowej galerii przy Antalla widoczny jest też stary, drewniany kościół.

Już nie istnieje. Podobno został rozebrany i postawiony, gdzieś indziej. Zresztą w dalszej części filmu, której nie wrzuciłem do sieci, widoczne jest jego wnętrze: stary ołtarz, krzyż. Dziś w jego miejscu stoi nowa siedziba Parafii NMP Matki Pięknej Miłości.

Film jest też ciekawy ze względu na sposób, w jaki został nakręcony. Oglądając nagranie zastanawiamy się, czy operator specjalnie tak nieudolnie kręci, bawi się kamerą czy ma po prostu taki styl. Dzisiaj nazwalibyśmy to sztuką cortemporary.

Niestety nie wiem, kto jest autorem tego filmu, ale raczej nie Wilhelm Sasnal (śmiech). Nagranie jest wyjątkowe, ponieważ Tarchomin sam w sobie jest ciekawy. Słyszała pani o tygrysie z Tarchomina?

Nie...?!

Na pustym polu, w miejscu, gdzie dzisiaj stoi Lidl przy ul. Myśliborskiej, rozstawiał się cyrk Zalewski. Pewnego dnia uciekł z niego tygrys. Błąkał się po okolicy kilka godzin. Pamiętam, że informację tę podało nawet BBC z komentarzem, że osiedlowa ludność ściga tygrysa. Ależ byliśmy podekscytowani... Cieszyłem się, że w telewizji pokazano nasz blok.

 

Jak to się stało, że zamieszkaliście na Tarchominie?

Nasza życie osadziło się tutaj, ponieważ tata był budowniczym Tarchomina. Najpierw pracował przy jego budowie, a później dostał tu przydział na mieszkanie.

Czyli spędził pan dzieciństwo na blokowisku.

Ale za to jakim przyjemnym. To były wspaniałe czasy. W dzisiejszym Parku Picassa do późnych lat 90. znajdowały się ogródki działkowe, gdzie chodziliśmy z kolegami na tzw. "obciach", podkradaliśmy truskawki. Do dzisiaj w parku zachowały się pozostałości po studzienkach i rosną drzewa owocowe, z dawnych działek. Chodziłem do podstawówki nr 314, nasz rocznik należał do wyżu demograficznego, w szkole było nas tysiące, co widać było na podwórkach. Istniało coś w rodzaju sąsiedzkiej wspólnoty.

A jaki jest dzisiejszy Tarchomin?

Dostrzegam same plusy. Patrzę na osiedle z perspektywy rodzica. Odpowiada mi oferta kulturalna dzielnicy. Dużo jest organizowanych ciekawych inicjatyw dla dzieci. Jesteśmy fanami BOKu (od redakcji: Białołęckiego Ośrodka Kultury). Poza tym Tarchomin oferuje nam dużo zieleni, wolny czas spędzamy na świeżym powietrzu, np. piknikując z całą rodziną.

A niechlubne mieszkania z "wielkiej płyty"?

Aktualnie mieszkamy przy ul. van Gogha w nowszych budynkach. Mają trochę inny klimat niż te, które powstały w latach 70. i 80., ale moja mama nadal mieszka w wielkiej płycie. Doceniam ten typ budownictwa za ciszę, faktycznie nie słyszy się swoich sąsiadów zza "papierowej ściany".

Myśląc o Ursynowie, mówimy: sypialnia Warszawy, a Tarchomin? Cały czas jest wielką niewiadomą.

Świadomość wśród warszawiaków zdecydowanie się poprawiła. Kiedyś, gdy zapraszałem do domu znajomych, przejeżdżali przez most Grota-Roweckiego i narzekali, że czują się, jakby wyjeżdżali z Warszawy. W oczach wielu osób Tarchomin znajdował się poza miastem, ale myślę, że dzisiaj ten obraz już się zamazał.

- rozmawiała Natalia Bet

* Marcin Mioduszewski - mieszka na Tarchominie od 1987 roku, najpierw - w starej części osiedla na przeciwko szkoły nr 314, natomiast obecnie w okolicy ul. van Gogha. Pasjonat fotografii ( www.fleszempooczach.pl ) na co dzień pracuje w branży finansowej.

Więcej o: