Przypominamy tekst z 2015 roku Michała Radkowskiego, który odwiedził mieszkanie państwa Karwowskich.
Wcale nie tak łatwo było je znaleźć. W serialu padają przynajmniej trzy różne adresy, wszystkie nieprawdziwe. Zgadza się za to ulica: to Pańska na warszawskiej Woli. Ale numery wskazują już na... pawilony, w których znajdują się sklepy i punkty usługowe. Zresztą nawet numer mieszkania Czterdziestolatka był przez scenarzystów kilkakrotnie zmieniany. Ponoć filmowcy zrobili to specjalnie, by mieszkańcy bloku, w którym kręcono zdjęcia, nie musieli opędzać się od fanów serialu.
Najłatwiej było więc znaleźć takie kadry w filmie, które pokazują bliskie otoczenie budynku, w którym mieszkali Karwowscy. Trochę takich ujęć pojawia się w 20-stu odcinkach pierwszej części "Czterdziestolatka". Teraz trzeba je było przenieść na papier. Zdjęcia wydrukowane i można ruszać w teren.
Widok na skwer przy bloku Karwowskich Fot. print screen z dailymotion.com Kadr z serialu "Czterdziestolatek" - widok na skwer przy bloku Karwowskich, fot. print screen z dailymotion.com
Na miejscu (skwerek przy Pańskiej i Twardej) spotykam panią Elę, która kosi pobliski trawnik. - Szukam mieszkania państwa Karwowskich - zagaduję. - To będzie ten budynek - wskazuje mi palcem na jeden z czterech 12-piętrowców, ustawionych jak kolejne klocki domina między Twardą a Żelazną. - Ale które mieszkanie, to nie mam pojęcia - przyznaje ze smutkiem. Po chwili dołączają do nas kolejne osoby, które starają się pomóc. Wszyscy pamiętają, że tu właśnie mieszkał inżynier Karwowski. W końcu pan Paweł Piotrowski, listonosz, przypomina sobie. Pamięta, jak ekipa pozamieniała numery mieszkań na jednym z pięter, a on nie mógł dostarczyć przesyłki pod wskazany adres. Czekał aż skończą kręcić zdjęcia. - Ale które to było piętro? - dopytuję. - Szóste albo siódme - wystrzela jak z karabinu. Zaczepiam osoby wychodzące ze wskazanego budynku. Nawet nie wszyscy wiedzą, że tu kręcono "Czterdziestolatka". W końcu trafiam na barczystego mężczyznę z psem. - Siódme piętro, pierwsze drzwi na prawo - informuje i zaręcza, że to właśnie tam mieszkała rodzina Karwowskich.
Kadr z serialu "Czterdziestolatek" - winda w bloku przy ul. Pańskiej Fot. print screen z dailymotion.com Kadr z serialu "Czterdziestolatek" - winda w bloku przy ul. Pańskiej, fot. print screen z dailymotion.com
Wjeżdżam windą. Dzwonię. Drzwi otwiera "na oko" 30-latek. Gdy pytam o "Czterdziestolatka", kiwa twierdząco głową, ale zapewnia, że to nie u niego. Zaprasza mnie jednak do środka. Mieszkanie jak w serialu, ale przecież goście wchodzili do Karwowskich zawsze na lewo, a tu po przekroczeniu progu drzwi trzeba skręcić na prawo. - Zadzwonię do mamy - pada propozycja. Chwilę później już wiemy. To obok - u sąsiadów. Pukam. Otwiera Dariusz Olszewicz. Tym razem jestem u celu. W końcu.
Jak to się stało, że zamieszkał tu inżynier Karwowski?
Dariusz Olszewicz Fot. Michał Radkowski
Dariusz Olszewicz: To dzięki mojej mamie, która zgodziła się, żeby ekipa filmowa kręciła u nas w domu "Czterdziestolatka". Decyzję podjęła sama. Wiadomo było tylko, że powstaje serial i będzie go reżyserować Jerzy Gruza, wtedy już znana osoba. Ludzie z telewizji chodzili w naszym bloku od mieszkania do mieszkania i szukali chętnego, który udostępni im swoje M3. Mama nie odmówiła.
A panu co powiedziała? "Synu, wyprowadzka"?
- Na szczęście nie (śmiech). Miałem wtedy 23 lata. Mieszkaliśmy tu w czwórkę: ja, rodzice i babcia. Wiedzieliśmy, że to może być dla nas dość uciążliwe, bo zapowiedzieli, że zabiorą nasze meble i wywiozą do magazynu, a w zamian wprowadzą swoje. Ale przynajmniej nie musieliśmy się stąd na jakiś czas wyprowadzać. Jednak po kilku dniach okazało się, że nasze mieszkanie jest za małe i ekipa nie zmieści się ze swoim sprzętem.
Ile metrów ma mieszkanie?
- Niecałe 50 metrów.
Mieszkanie Dariusza Olszewicza, po prawej kuchnia Fot. Michał Radkowski Mieszkanie Dariusza Olszewicza, po prawej kuchnia, fot. Michał Radkowski
I co było dalej?
- Zrobili pomiary całego mieszkania i "przenieśli" je do studia filmowego na ul. Chełmskiej. Tam zostało dwukrotnie powiększone, żeby mogli rozstawić lampy, kamery i nagłośnienie. Filmowcy powiedzieli nam, że ujęcia powstają w taki sposób, żeby nie było widać sufitu, którego w studiu nie zbudowano. Ale rozkład mieszkania pozostał identyczny. Tylko, że meble różniły się od naszych. Były zupełnie inne.
Czyli ani jedna scena z mieszkania Karwowskich nie powstała u was w domu?
- W serialu nie ma ani jednego zdjęcia z tego pokoju. Jedynie kręcono sceny, gdy ktoś wysiadał z windy albo wchodził do mieszkania. Ale tylko od strony klatki schodowej, tam gdzie kamera pokazuje drzwi wejściowe. Ujęcia robione z mieszkania kręcono w studiu. Kamera w naszym mieszkaniu była tylko raz, kiedy Karwowski zrzuca kieliszek z balkonu (do zobaczenia w pierwszym odcinku - przyp. red.). To był zresztą nasz kieliszek (śmiech).
Stefan Karwowski na balkonie z kieliszkiem pana Dariusza Fot. print screen z dailymotion.com Kadr z serialu "Czterdziestolatek" - Stefan Karwowski na balkonie z kieliszkiem pana Dariusza, fot. print screen z dailymotion.com
Mieszkanie filmowe rzeczywiście zostało wiernie odtworzone?
- Prawie. Żałuję, że nie pojechałem do studia na Chełmskiej. A zapraszano nas tam kilkakrotnie: "zobaczycie, jak powinno wyglądać wasze mieszkanie". Tak nam powtarzali, bo trudno mówić o komforcie, jak na czterdziestu kilku metrach żyją 4 osoby. A tutaj mamy trzy pokoje, w tym jeden przejściowy i dwa dużo mniejsze.
A jak to wyglądało, gdy ekipa przychodziła do mieszkania?
- Zawsze wcześniej dzwonili do nas, że będą kręcić. No i ktoś musiał być w domu. Na ogół przychodzili rano, rzadziej zdarzały się zdjęcia w nocy. Żałuję do dziś, bo jak wracałem po pracy, to już było po wszystkim. Kręcili u nas dość często i tak było przez kilka lat. Mama ciepło wspomina rozmowy z panią Seniuk. To jest bardzo sympatyczna kobieta, normalna, a nie jakaś tam wielka gwiazda. Pamięta też spotkania z panem Kopiczyńskim. Jak mieli sceny na klatce schodowej albo w windzie, to przychodzili do nas w kilka osób na kawę. To było bardzo miłe.
Mieszkanie Dariusza Olszewicza, fot. Michał Radkowski
Kobieta Pracująca także była u państwa w domu?
- Też nas odwiedzała, ale na Kwiatkowską trochę narzekali inni aktorzy. Opowiadali, że jak w swoich butach występowała w serialu, to chciała, żeby jej za to zwrócili pieniądze. Poza tym z panią Kwiatkowską trudniej się rozmawiało, bo nie była tak kontaktowa. Ale zawsze jak przychodziła do nas ekipa, to było naprawdę sympatycznie. Mama bardzo się cieszyła, że poznała osoby, które dotąd kojarzyła z ekranu. Mnie z kolei "Czterdziestolatek" kojarzy się z dziewczyną, która była sekretarką planu. Byliśmy parą. Pojechaliśmy kiedyś wielką paczką nad morze. To był spontaniczny wypad kilkunastu osób, robota była wtedy dla nas mniej ważna. Zostaliśmy tam aż na miesiąc i ona tę pracę rzuciła.
Nie żałowała?
- Nie wiem, bo pojechaliśmy tam razem, ale wróciliśmy oddzielnie. To była naprawdę ładna dziewczyna, ale widocznie nie było nam razem pisane. Ona zresztą wystąpiła w "Czterdziestolatku". Gdy aktorka grająca córkę Karwowskich zaczęła nawalać i nie przychodzić na plan, ekipa wpadła na pomysł, że weźmie ją, też blondynkę, by zagrała Jagodę. I tak wystąpiła kilka razy, ale zawsze pokazywano ją od tyłu. Twarz miała jednak inną.
Podejrzewam, że było tu bardzo wesoło, gdy pracowała ekipa filmowa.
- Oczywiście. Tu było przede wszystkim głośno. Ale sąsiadów mamy sympatycznych, więc nie mieliśmy żadnych kłopotów. Jak kręcili zdjęcia na parkingu, to ludzie z bloku wychodzili i spacerowali dookoła, inni stali w oknach. Ekipie to nie przeszkadzało, że ktoś się gapi.
Widok z pokoju Dariusza Olszewicza na okoliczne bloki Fot. Michał Radkowski Widok z pokoju Dariusza Olszewicza na okoliczne bloki, fot. Michał Radkowski
A fani serialu was nie nachodzili? Chociaż trafić tu nie było łatwo, bo w serialu nie podawano prawdziwego adresu. Raz Karwowscy mieszkali przy Pańskiej 62, gdzie stoją pawilony, innym razem pod numerem 92.
- Nigdy nikt tu nie przyszedł. Zresztą na czas kręcenia serialu na drzwiach wejściowych doczepiony był zupełnie inny numer mieszkania, nazwisko oczywiście też. Jedynie po latach zapukali do nas ludzie, którzy robili serial "Bank nie z tej ziemi", w którym również grali Seniuk i Kopiczyński. Chcieli u nas kręcić zdjęcia, ale usłyszeliśmy, że mieszkanie jest za małe.
A "Czterdziestolatek. 20 lat później" nie był u państwa kręcony?
- Nie, choć wtedy widziałem pod blokiem panią Kwiatkowską. Ale oni już tu kręcili tylko sceny na parkingu, przy wejściu do budynku. Tak, że już wtedy nam się nie udało, a szkoda, bo nie ukrywam, że z tego były pieniądze.
Jak na tamte czasy to były duże sumy? Mogliście sobie pozwolić na lepsze wakacje, zakup nowych mebli?
- Powiedziałbym, że raczej to były symboliczne kwoty, bo ekipa w sumie niewiele korzystała z naszego mieszkania, ale na kawę dla aktorów starczyło (śmiech) i jeszcze coś zostało, ale wielkiego interesu na tym nie zrobiliśmy.
Dariusz Olszewicz w swoim mieszkaniu, w tle regał, który stał tu także, gdy kręcono "Czterdziestolatka" Fot. Michał Radkowski Dariusz Olszewicz w swoim mieszkaniu, w tle regał, który stał tu także, gdy kręcono "Czterdziestolatka", fot. Michał Radkowski
Ale mieszkanie zrobiło...
- Znajomi nam zazdrościli, jak się dowiedzieli, że u nas kręcą. Ile razy było tak, że u kogoś byliśmy na przyjęciu, w telewizji leciał akurat "Czterdziestolatek" i mówili: "O! Wasze mieszkanie pokazują!".
A sceny w windzie też kręcono w waszym bloku?
- Tak, wszystko co działo się w budynku, było u nas kręcone. W bloku są dwie windy. Podejrzewam, że nagrywano to w większej, tej na 12 osób. Obie windy miały zamykane wewnątrz drzwiczki, więc było tam naprawdę ciasno. Myślę, że przy więcej niż dwóch osobach w środku, nie zmieściłby się tam operator z kamerą.
Jerzy Gruza często w wywiadach wspomina, że miał ochotę zrealizować trzecią część "Czterdziestolatka". Gdyby teraz zapukali do pana filmowcy i zapytali, czy mogą kręcić w pana mieszkaniu, byłaby zgoda?
- Podejrzewam, że tak, zwłaszcza że każdy grosz się przyda. Jednak wydaje mi się, że dziś szukaliby mieszkania ładniejszego i większego. A może nawet poza Warszawą? Gdy kręcili "Czterdziestolatka", to miałem widok z balkonu na Aleje Jerozolimskie czy Filtry, w których pracowała Madzia Karwowska. A teraz? Bloki, bloki, bloki.
Widok z balkonu Dariusza Olszewicza Fot. Michał Radkowski Widok z balkonu Dariusza Olszewicza w stronę Al. Jerozolimskich, fot. Michał Radkowski