Już od 10 lat zespół Laboratorium Reportażu UW pod przewodnictwem znanego reportażysty Marka Millera pracuje nad powieścią polifoniczną na temat Bazaru Różyckiego. Fascynującą historię miejsca, które niedługo zniknie z mapy stolicy, opowiadają w sposób całkiem nowatorski - z użyciem autorskiej, unikatowej metody montażu relacji i cytatów z książek. Tekst wzbogacany jest o fotografie, materiały filmowe i dźwiękowe - przez wiele lat wyszukiwane i odkrywane zarówno w przeróżnych archiwach, jak i wśród zbiorów osób prywatnych.
Bazar Różyckiego Wejście na Bazar Różyckiego od strony ulicy Targowej, fot. K. Brandel, 1892, zb. Muzeum Warszawy Wejście na Bazar Różyckiego od strony ulicy Targowej, fot. K. Brandel, 1892, zb. Muzeum Warszawy
- Dzieje Bazaru Różyckiego są panoramiczną rekonstrukcją wydarzeń, odtworzeniem minionego czasu za pomocą relacji bezpośrednich świadków i uczestników wydarzeń, przywołaniem scen, które miały miejsce i słów, które wówczas padły. Zastosowana specyficzna narracja i dramaturgia pozwala osiągnąć efekt epickiej opowieści pozostającej nadal historycznym dokumentem - mówi Marek Miller.
Powieść składa się z kilku rozdziałów, odpowiadających różnym okresom historycznym: początki bazaru, okres międzywojenny, okupacja hitlerowska, wyzwolenie Pragi, okres stalinowski do 56 roku, okres Gomułki - " tańczące" lata 60-te, okres Gierka - "mały realizm" lata 70-te, okres Solidarności, "wojny bazarowe" lata 80 i 90-te oraz współczesność.
Projekt składa się z trzech etapów. Lada chwila ukaże się szkic powieść w wersji internetowej, ta którą przygotował zespół Laboratorium (na stronie www.bazar-rozyckiego.pl ). Nie jest ona jeszcze skończona. Brakujące fragmenty dopisywać będą jednak już nie członkowie ekipy, ale wszyscy ci, którzy są w posiadaniu materiałów, opowieści czy zdjęć, do których nie udało się dotrzeć ekipie Laboratorium. Osoby, które zdecydują się na dopisanie swojego fragmentu historii, wezmą udział w konkursie pt. "Cała Warszawa pisze historię Bazaru Różyckiego". Autor najciekawszego wkładu do powieści otrzyma atrakcyjną nagrodę pieniężną.
Bazar Różyckiego Bazar Różyckiego w marcu 1961 roku, fot. z pisma 'Stolica' Bazar Różyckiego w marcu 1961 roku, fot. z pisma "Stolica"
Ostatni etap projektu to stworzenie na podstawie powieści Multiplastikonu, który ma w przyszłości stanąć na samym środku już zrewitalizowanego Bazaru Różyckiego. Będzie on w formie jednej z bazarowych budek. - Multiplastikon to wirtualne muzeum miejsca, który będzie pełnił zarówno funkcję edukacyjną, jak i turystyczną. Idea jest taka, aby w miejscu dziejących się wydarzeń ściany zaczęły mówić - opowiada Marek Miller. Obrazy z przeszłości pokazywane będą w technice 3D. - Chodzi o to, aby stworzyć iluzję rzeczywistości - dodaje Miller.
W związku ze zbliżającą się publikacją powieści, otrzymaliśmy możliwość wcześniejszego opublikowania kilku jej fragmentów. Wstęp do powieści napisał zmarły w maju tego roku pisarz Marek Nowakowski, który również zaangażował się w projekt Laboratorium.
"W dzieciństwie z chęcią sam podążałem na Pragę: biedną, szemraną, pełną starych kamienic, ruder, zaułków, przechodnich bram. Byłem ciekawy świata. Chciałem poczuć życie. Na lewym brzegu Wisły wszystko było zniszczone. Stare miasto leżało w gruzach, ale na Pradze ocalały stare kamienice. Wojna zniszczyła miasto, ale nie zniszczyła ludzi, ludzie byli i bazar funkcjonował. Stał się i moim światem. Spotykało się tam wielu ludzi, różnych zawodów, z różnych grup społecznych, z różnych środowisk, to powodowało ferment. Dziś powstały na Pradze wielkie centra handlowe, hipermarkety, ale są jeszcze ludzie, którzy cenią bezpośredni kontakt człowieka z człowiekiem. Są jeszcze ludzie tęskniący za bazarem, tęskniący za życiem" - pisze we wstępie.
To, co jednak czyni powieść fascynującą i żywą, są jej bohaterowie. W tej stworzonej przez Laboratorium Reportażu pojawiają się historie kilku słynnych postaci Bazaru. Jednym z nich jest Wincenty Andruszkiewicz, były marynarz, właściciel prawdopodobnie najsłynniejszej i najbardziej szemranej knajpy na ulicy Brzeskiej. W czasie okupacji handlował tam świetną kaszanką wiejską, karczewską kiełbasą, a także bimberkiem. Na zlecenie organizacji podziemnej skupował broń od niemieckich żołnierzy. Przeczytajcie kilka wybranych przez nas fragmentów powieści poświęconych postaci Wicusia Marynarza i poczujcie niepowtarzalny klimat słynnego praskiego bazaru.
Wincenty Andruszkiewicz Archiwum Jacka Andruszkiewicza Archiwum Jacka Andruszkiewicza
(...) Pan Wincenty stawia sobie budkę na bazarze Różyckiego i natychmiast awansuje na naczelną maskotkę Pragi. Maskotka waży już wtedy 200 kilogramów i wypija bez większego efektu litr bimbru do obiadu. Buda Wicusia staje się ważną placówką gastronomiczną. Człowiek-góra wypełniał prawie całe wnętrze kiosku, większość klientów oczekiwała cierpliwie pod budą. (Por. Olgierd Budrewicz, Bedeker warszawski , s. 108, 109, 110, 112)
To był wielki warszawski cwaniak z Pragi. Produkt tej dzielnicy. Handlował wszystkim, czym się dało. Był cinkciarzem, gastronomem. Knajpka nazywała się Pod ryjkiem. Schron u marynarza to była taka ugładzona nazwa, oficjalna. Bywała tam lokalna elita, ludzie z marginesu, milicja i dygnitarze partyjni. Cyrankiewicz też bywał u niego, nawet wtedy, gdy już był premierem. Nie ma w tym żadnej tajemnicy. Wówczas nie było eleganckiej restauracji w Warszawie, gdzie można dobrze zjeść. A Wicuś-Marynarz dobrze dawał jeść - przede wszystkim świńskie uszy, ryjki, łapki, a nawet całego pieczonego prosiaka. To były delikatesy. Sam przyrządzał te smakołyki, ale miał też pomocnika. Świńskie uszy i ryjki były najważniejsze. (Olgierd Budrewicz, dziennikarz, rozmawia Małgorzata Pużyńska).
Po trzech latach dostał od władzy ludowej ultimatum: albo zostanie kapusiem, albo będzie musiał zamknąć knajpę. No i zamknął. (Piotr Kulesza, Niebieski syfon , s. 129)