Mieszkańcy Warszawy tłumnie wychodzą na z domów, by cieszyć się pierwszymi ciepłymi dniami. Jedni spacerują, inni wsiadają na rower. I się zaczyna się. - Boję się chodzić po chodniku, bo wciąż jeżdżą tam rowerzyści. Jak tak jadą z naprzeciwka, to zawsze mam obawę, że któryś na mnie kiedyś wjedzie - mówi nam Piotr.
Nie. To nie jest tekst o tym, że rowerzyści powinni zniknąć z miasta. Ani o tym, że tylko oni są winni wypadków na drodze latem. Ten tekst jest o tym, w jaki sposób zachowywać się w mieście, aby nie uprzykrzać sobie życia. Dotyczy to zarówno rowerzystów, pieszych, jak i kierowców.
Jacek: Wielu rowerzystów nie sygnalizuje skrętów - rąk nie mają? Nie umieją uszanować, że po chodnikach się nie jeździ, a jeśli już się tam znajdą, to nie rozumieją, że pieszy ma tam bezwzględne pierwszeństwo. Zatrzymują się nagle na środku DDR (droga dla rowerów) i blokują ruch albo jadą całą szerokością drogi. Wjeżdżają nagle z chodnika na jezdnię, którą już jadą inni rowerzyści - zgodnie z przepisami - i zajeżdżają im drogę. Nagminnie spotykam się z tym na pl. Trzech Krzyży - opowiada i podsumowuje: Mam wrażenie, że niektórzy w ogóle nie powinni wsiadać na rower w mieście, bo po prostu... nie umieją jeździć.
Jak się okazuje, niektórzy rowerzyści nie potrafią się poruszać również nawet na ścieżce rowerowej. Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 5 kwietnia na drodze dla rowerów w alei Komisji Edukacji Narodowej. Czołowo zderzyli się tam dwaj rowerzyści. Jednego z nich karetka zabrała do szpitala.
W ubiegłym roku z kolei opisywaliśmy dwie poruszające sytuacje, które praktycznie zdarzyły się dzień po dniu. W pierwszym przypadku rowerzysta wtargnął na przejście dla pieszych i został potrącony przez wyjeżdżający z Tesco peugeot. W drugiej rowerzysta wjechał w pieszego na przejściu dla pieszych.
- Spacerowałam ostatnio szlakiem nad Wisłą po praskiej stronie. Nie widziałam tam żadnej informacji o tym, że to ścieżka wyłącznie dla rowerów. Jeździło tamtędy mnóstwo rowerzystów, rozpędzali się do takich prędkości, że bałam się, że w końcu zostanę rozjechana. W ogóle nie mogłam w spokoju spacerować - żali się Paula.
Szlak, o którym mówi Paula jest dostępny dla wszystkich, nie tylko dla rowerzystów.
Bo, jak mówi, asp. Rafał Retmaniak z sekcji prasowej Komendy Stołecznej Policji, najczęstszą przyczyną bliskich spotkań rowerzystów, kierowców i pieszych jest, nieznajomość przepisów. Rowerzyści, zanim wyjadą na ulicę, powinni zapoznać się z kodeksem drogowym.
Jest w nim napisane m.in., kiedy rowerzysta może wjeżdżać na chodnik.
- po pierwsze wtedy, gdy, opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 na rowerze,
- gdy szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla rowerów,
- gdy warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni - wtedy jednak jest on wciąż zobowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym.
Rowerzysta ma obowiązek korzystania ze ścieżki rowerowej, jeśli jest ona wyznaczona. W takim przypadku jazda po jezdni jest niedozwolona.
Jak podkreśla Retmaniak, przepisy to jedno. Wszyscy (zarówno piesi, kierowcy, jak i rowerzyści) zapominają o podstawowej zasadzie - ograniczonego zaufania.
- Każdy ma obowiązek podjąć wszystkie możliwe czynności mające na celu uniknięcie zdarzenia (art. 3 kodeksu drogowego). Wiele spraw, które prowadzimy, rozstrzyga się dopiero po sprawdzeniu wersji obu stron - rowerzyści wjeżdżają często na jezdnię z dużą prędkością i uderzają np. w tył samochodu, który już się na drodze znajduje - wyjaśnia policjant.
Podobnie sytuacja wygląda z pieszymi i przejściami dla pieszych. - Przepisy mówią, że na przejściu dla pieszych pierwszeństwo mają piesi. Co nie oznacza, że piesi nie mają obowiązku upewnić się, że mogą na przejście wejść. Jeżeli jest tak, że pieszy już wszedł na przejście, to rowerzysta ma obowiązek go przepuścić. Ale jeśli rowerzysta jedzie z dużą prędkością, już na przejście wjeżdża i nagle pieszy wtargnie na przejście, wina jest po stronie pieszego - dodaje.
Do wypadków z udziałem rowerzystów i kierowców dochodzi natomiast najczęściej, gdy oba pojazdy poruszają się ulicą. - Kierowcy często poruszają się zbyt blisko prawej strony jezdni podczas wyprzedzania rowerzystów i zahaczą np. lusterkiem i cyklistę. Należy zawsze zachować bezpieczną odległość - wyjaśnia i dodaje: Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, żeby to rowerzysta poruszał się zbyt blisko środka jezdni.
- Jeśli rowerzysta zostanie uderzony w tył przez kierowcę samochodu, to wina jest również po stronie kierowcy - mówi.
Z danych, które otrzymaliśmy od Komendy Stołecznej Policji, wynika, że wypadków i kolizji, w których uczestniczą rowerzyści, jest ponad 700. Niektóre z nich kończą się śmiertelnie.
W 2017 roku policjanci odnotowali 566 kolizji oraz 138 wypadków, w wyniku których 4 osoby poniosły śmierć, a 134 zostały ranne.
Statystyki z 2018 roku (od stycznia do marca) mówią natomiast o 44 kolizjach oraz 14 wypadkach, w których uczestniczyli rowerzyści. Dla 14 osób zakończyły się one obrażeniami. W ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku na szczęście nikt nie zginął.
Rowerzyści mają również tendencję do poruszania się ulicą, podczas gdy wzdłuż niej prowadzi droga dla rowerów. - To oczywiste wykroczenie - mówi Retmaniak. Prawo drogowe mówi o tym, że jak mamy drogę dla rowerów przy drodze, rowerzyści mają obowiązek poruszania się tą drogą - dodaje.
Jak się okazuje, problematyczne są również przejścia dla pieszych, obok których znajduje się droga dla rowerów. - Droga dla rowerów to jedno, przejście dla pieszych to drugie - w obu miejscach obowiązują inne przepisy. Więc jeśli rowerzysta wjedzie na przejście dla pieszych, ma obowiązek z roweru zsiąść. Wielu to ignoruje - mówi Retmaniak.
Podkreśla, że dozwolona prędkość, z jaką mogą poruszać się rowerzyści na drodze dla rowerów to 50 km/h.
- To naprawdę dużo, ciężko nawet taką prędkość osiągnąć - mówi. - Mimo to, rowerzyści rozpędzają się na ścieżkach, trudniej im zahamować lub po prostu - nie hamują, wjeżdżając na jezdnię czy na przejście dla pieszych - dodaje i podaje przykład cyklisty, który jechał tak rozpędzony, że wjechał w sygnalizator świetlny. - Trafił do szpitala. Doznał poważnych obrażeń wewnętrznych. Takie sytuacje zdarzają się rzadko, ale się zdarzają - podsumowuje.
Czy Twoim zdaniem rowerzyści w Warszawie znają przepisy? Miałeś nieprzyjemne sytuacje związane z rowerami? Napisz do nas: listy_do_metrowarszawa@agora.pl