Rasizm po warszawsku. "Jak ktoś da mi w pysk, bo jestem czarna, to ja mu dam za to, że jest biały"

- Kobieta w autobusie zaczęła krzyczeć, że mam "wypier***ać", bo na pewno coś wysadzę, że jestem terrorystką" - mówi Wiktoria. Po głośnym wywiadzie o rasizmie w Warszawie, spytaliśmy czarnoskórych warszawiaków, jak im się żyje w stolicy.

Chodzi o wywiad serwisu Tokfm.pl, w którym czarnoskóra Rajel opowiedziała o swoim doświadczeniu z pobytu w Warszawie. Kobieta była tutaj zaledwie dwa tygodnie i mówi, że ma już dość - wraca do Krakowa, gdzie mieszkała przez całe życie. 

- Wrogie spojrzenia, popychanie, obrażanie przez zwykłych ludzi na ulicy, bo jestem czarna. Wyzywanie od "małp", "dzikusów", "murzynów". Myślałam, że Warszawa będzie bardziej otwarta - powiedziała w wywiadzie. 

"Niektóre dzielnice doświadczają bardziej"

Mogłoby się wydawać, że Warszawa jest postępowa i nie ma problemu z rasizmem. Okazuje się, że wcale nie jest tak otwarta. Potwierdzają to rozmowy z innymi czarnoskórymi mieszkańcami Warszawy.

- Wszystko zależy od tego, czy znajdziesz się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Są w Warszawie takie dzielnice, z których zawsze wracam, że tak powiem, bardziej doświadczony - mówi Adam. 

Adam jest Mulatem - jego mama jest Polką, tata Tanzańczykiem. Przyjechał do Warszawy w 2011 roku, ale całe życie mieszkał w Polsce. Wcześniej przez kilka lat żył w Krakowie. 

Nie uważa jednak, żeby w Warszawie było znacznie gorzej niż w innych dużych miastach.

- Nie uważam, że warszawiacy są bardziej agresywni czy nietolerancyjni. Moim zdaniem może chodzić o to, że mieszka tutaj dużo osób spoza stolicy, które często są mniej otwarte. To rodzi dużo nieprzewidzianych zdarzeń - mówi Adam. - W Krakowie też były dzielnice, których po prostu unikałem - dodaje. 

Czarnoskórzy w Warszawie

Adam założył na Facebooku ogólnopolską grupę zrzeszającą Mulatów. Mówi, że wszystko zaczęło się od tego, że poznał dzięki Facebookowi kilka osób o afrykańskich korzeniach. Chcieli stworzyć dla siebie miejsce, w którym mogliby dzielić się swoimi doświadczeniami i wymieniać informacjami. Obecnie grupa liczy ponad 600 członków. 

Tam poznał się m.in. z Wiktorię, 26-letnią studentkę, która od urodzenia mieszka w Warszawie. Wiktoria też jest Mulatką.

Jej zdaniem rasizm w Polsce rzadko wynika z wyuczonej przez lata nienawiści czy pogardy. Mówi, że z jej doświadczenia wynika, że zazwyczaj chodzi o zderzenie z czymś nowym, nieznanym. Gdy była młodsza, często wytykano ją na ulicy palcami albo krzyczano: Patrz, idzie małpa!.

- Rzadko spotykałam się z faktyczną agresją. Częściej z różnymi okrzykami. Ale tego nauczyłam się nie brać na poważnie, bo zazwyczaj wynika to z frustracji lub głupoty. Raz usłyszałam "wypie***laj do Afryki" od chłopaka w koszulce z Bobem Marleyem - opowiada Wiktoria.

"Jeden błąd nie przekreśla wszystkiego"

Oboje mówią, że wywiad, którego udzieliła Rajel, wzbudził w ich społeczności ogromne emocje. 

- Przede wszystkim zmartwiłem się, że ponownie widzę i słyszę słowo "rasizm". Wszystkie sytuacje związane z rasizmem to najgorsze chwile w moim życiu. Gdy przeczytałem ten artykuł, od razu przypomniała mi się moja ostatnia "przygoda" w Warszawie - mówi Adam. 

Tłumaczy, że kilka dni temu dwóch mężczyzn stojących na przystanku zabroniło mu wejścia do autobusu. W końcu udało mu się wsiąść. Jak podkreśla, takie sytuacje zawsze generują dużo stresu. 

Wiktoria mówi, że ją w tym wywiadzie uderza coś innego. 

- Przykro mi, że cała ta sytuacja została odwrócona przeciwko tej dziewczynie. Opowiadała o tym, jak strasznie była traktowana, a wiele osób zwróciło uwagę tylko na przytoczoną przez nią wizytę w bibliotece. Słyszałam, że ludzie mówią, że przesadza, bo źle zinterpretowała tę sytuację - mówi.

Chodzi o wspomnianą przez Rajel bibliotekarkę na Pradze-Północ, która nie chciała założyć jej karty, ponieważ rzekomo Mulatka nie miała dokumentu poświadczającego, że mieszka w Warszawie. W wydanym przez bibliotekę oświadczeniu poinformowano, że to standardowa procedura określona w statucie instytucji i prośba nie była związana z uprzedzeniami rasowymi. 

Czytaj więcej: Czarnoskóra Polka oskarżyła warszawską bibliotekę o rasizm. Teraz placówka się tłumaczy

- Wszystko wynika z tego, że nie czujemy się w niektórych sytuacjach komfortowo i nauczeni doświadczeniem bywamy nieufni. To taki system obronny. Ludzie przyczepili się do tego jednego błędu i zachowują się, jakby wszystkie inne okropne rzeczy, które ją spotkały, nie miały znaczenia. To jakiś obłęd! Zupełnie zapomnieli o tym, co było w tym wszystkim ważne - dodaje. 

Oko za oko

O wywiadzie Rajel porozmawialiśmy również z 23-letnią Elvirą, która w 2004 roku przyjechała z Kongo do Warszawy jako mała dziewczynka. Nie mówiła prawie ani słowa po polsku i musiała poradzić sobie w zupełnie innej rzeczywistości.

Elvira mówi nam, że nigdy nie miała tak traumatycznych doświadczeń jak Rajel. Zupełnie inaczej podchodzi również do całej sytuacji. 

- Rasizm jest wszędzie, w Polsce niestety trochę większy niż w innych państwach. Uważam jednak, że robienie z tego show jest bezcelowe. W takich sytuacjach trzeba po prostu się bronić i nigdy nie okazywać słabości - mówi 23-latka. 

Dodaje, że nigdy nikt jej nie opluł ani nie pobił. Spotkała się jednak z innymi przejawami rasizmu - wyzwiskami, nieprzyjemnymi komentarzami, krzywymi spojrzeniami. 

- Sprawa jest prosta: jeśli ktoś da mi w pysk za to, że jestem czarna, to ja mu dam w pysk za to, że jest biały. Nie pozwolę traktować się gorzej tylko ze względu na kolor mojej skóry - dodaje.

PiS winne rasizmowi?

W wywiadzie z Rajel pada również teza, że rasizm w Polsce nasilił się w ciągu ostatnich dwóch lat, czyli od kiedy władzę objął PiS. 

Nasi rozmówcy nie chcą stawiać takiej mocnej tezy. Według nich wzrost niechęci jest spowodowany czym innym. Zarówno Adam, jak i Wiktoria uważają, że to wina nagłośnienia w mediach kryzysu imigranckiego. 

- Nie chcę mocno upolityczniać problemu, ale podejrzewam, że taki typowy wyborca PiS raczej by mnie nie polubił - śmieje się Adam.

- Moim zdaniem te wzmożone ataki są konsekwencją nastrojów panujących w Europie, kryzysu imigracyjnego... Natomiast PiS bardzo sprawnie ten strach i niechęć wykorzystuje i podsyca - mówi Wiktoria. 

Dodaje, że odczuła to na własnej skórze. Mniej więcej w momencie, gdy w mediach głośno zrobiło się o uchodźcach, po raz pierwszy od dłuższego czasu ktoś wyzywał ją i jej groził. 

- Kobieta w autobusie zaczęła krzyczeć, że mam "wypier***ać", bo na pewno zaraz coś wysadzę, że jestem terrorystką. W pewnym momencie nawet dzwoniła do męża i synów, żeby czekali na mnie na przystanku i pobili. Takie sytuacje oczywiście nie przydarzają się każdemu i nie codziennie, ale nie potrzeba wiele, żeby czuć się obco we własnym kraju - opowiada.

Masz doświadczenie z rasizmem w Warszawie? Napisz nam o tym na listy_do_metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku. 

Ulubione dania mieszkanek Warszawy? Byliśmy zaskoczeni. Oto, gdzie i jak stołuje się stolica

Więcej o: