Ogłoszenie zostało umieszczone na Facebooku przez panią Weronikę. Jak informuje nas w rozmowie, autorem zdjęcia jest dziennikarz Witold Gadomski.
Treść zamieszczona na kartce zdradza, co wydarzyło się pewnej mroźnej nocy w budynku.
Mieszkańcy jednego z mieszkań są oburzeni, że z 28 lutego na 1 marca na klatkę został wpuszczony bezdomny. Jak przekonują, najpewniej wpuścił go tam właściciel kubków (które umieszcza na zdjęciu). Piszą, że bezdomny przespał całą noc pod drzwiami ich mieszkania na sankach ich dziecka.
Ale to nie wszystko. - Śpiworek, który posłużył bezdomnemu za poduszkę jest brudny i śmierdzący. Koszt wyprania śpiworka to 35 zł - piszą i apelują: Prosimy nie wpuszczać bezdomnych na klatkę. Stanowią oni zagrożenie dla nas, jak i dla naszego mienia.
Na końcu dodają, że liczą na przyzwoitość ze strony właściciela kubeczków i przeprosiny za zaistniałą sytuację.
Treść ogłoszenia wywołała falę komentarzy. Większość ludzi krytycznie odnosi się do ostrej reakcji mieszkańca.
Obrzydliwe. Prawdziwy Polak i pewnie, jak sądzę, katolik
Lepiej niech zamarznie na śmietniku. Przecież został wyceniony tylko na 35 złotych
Ja po prostu nie chcę wierzyć, że ktoś mógł coś takiego napisać. Ba, że ktoś mógł coś takiego w ogóle pomyśleć
To tylko niektóre z wielu krytycznych komentarzy. Jak zauważa dziennikarz Witold Gadomski, na zewnątrz tej nocy było minus 18 stopni. "Tu naprawdę chodziło o życie" - komentuje.
Pojawiły się jednak opinie broniące postawy oburzonego mieszkańca. Pani Elżbieta zwraca uwagę, że pod jej drzwiami bezdomny w jedną noc załatwił kilka swoich potrzeb. "Mąż posprzątał, bo jest aniołem, ja pół dnia wymiotowałam. Potem stwierdziłam, że nie mam kwalifikacji na anioła" - pisze.
Monika Niżniak z referatu prasowego warszawskiej straży miejskiej doskonale zna problem. Jak mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl, straż miejska otrzymuje, zwłaszcza zimą, wiele zgłoszeń w sprawie bezdomnych przebywających na klatkach schodowych. Zaznacza jednak, że większość interwencji dotyczy sytuacji, w której bezdomny sprawia kłopot.
- To bardzo emocjonalny temat. Z jednej strony mamy osobę bezdomną, która szuka jakiegokolwiek schronienia, zwłaszcza w takim okresie, i mamy mieszkańców, którzy mają prawo oczekiwać, że w swoim domu będą czuć się bezpiecznie i komfortowo - mówi Niżniak.
Jak dodaje, to zazwyczaj właśnie mieszkańcy wpuszczają osoby bezdomne na klatkę. - I później zaczynają się konflikty. Ludzie są podzieleni. Jedni podchodzą bardzo empatycznie, wychodzą z założenia, że obecność bezdomnego w nocy na klatce nie stwarza żadnego zagrożenia, natomiast inni czują się zagrożeni i mają dyskomfort. Chodzi przede wszystkim o nieodpowiednie zachowania ze strony bezdomnych. Wiele takich osób jest pod wpływem alkoholu lub załatwia swoje potrzeby fizjologiczne na klatce - przekonuje.
Jak podkreśla, straż miejska zawsze musi zareagować na zgłoszenie. - Nie mamy jednak prawa usunąć bezdomnego z klatki - informuje Niżniak. - Strażnicy bardzo często wydają polecenie z prośbą o opuszczenie tego miejsca i z reguły bezdomni się do niego stosują - dodaje. Podczas każdej interwencji, jak przekonuje, bezdomny jest zawsze informowany o lokalizacji najbliższej placówki pomocowej, gdzie można znaleźć schronienie.
W sytuacji, gdy osoba taka jest nietrzeźwa, zostaje przewieziona przez straż do Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych. - Decyzja leży po stronie mieszkańców - podsumowuje Niżniak.
Czytaj więcej: Bezdomni w samym centrum. Jak Warszawa radzi sobie z problemem?
Co sądzisz o postawie autora ogłoszenia? Czy na Twojej klatce również przebywali bezdomni? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl