Po naszym sobotnim tekście o nieuczciwym przewoźniku, który od pasażerów z Cypru zażądał 660 zł za 12-kilometrowy przejazd, otrzymaliśmy list od czytelnika, proszącego o zachowanie anonimowości:
"W 2017 roku padłem ofiarą tego samego człowieka. Tego dnia wysiadłem wraz z żoną z pociągu na Dworcu Zachodnim, były późne godziny wieczorne. Moja małżonka - a ja za nią - niestety wsiadła do "taksówki", stojącej przy wejściu na teren dworca od strony ulicy Tunelowej. Po przejechaniu 1,5 km do placu Zawiszy usłyszeliśmy, że mamy zapłacić 130 zł za przejazd.
Zaprotestowaliśmy, na co kierowca powiedział, że nie jest taksówkarzem, prowadzi przewóz osób, a cennik za usługi znajduje się na przedniej szybie. Dodatkowo twierdził, że posiada monitoring w pojeździe, który wykaże, że zapoznaliśmy się z cennikiem przed wejściem. Poprosiliśmy o okazanie nagrania, czego kierowca nie uczynił (żadnego urządzenia rejestrującego obraz nie widzieliśmy w pojeździe).
Gdy oświadczyłem, że nie zamierzam płacić 130 zł za ten przejazd, ponieważ cena jest znacznie zawyżona i zaproponowałem zapłatę 30 zł, kierowca zablokował drzwi. Wówczas zadzwoniłem na policję (cały czas byliśmy w pojeździe). Gdy przyjechała, kierowca otworzył drzwi, wylegitymował się policjantom. Patrol policji poinformował mnie, że działalność kierowcy jest całkowicie legalna, a ja powinienem zapłacić mu 130 zł.
Zaraz po odjeździe patrolu kierowca stał się bardzo agresywny. Wręczyłem mu 100 zł i powiedziałem że więcej mu nie zapłacę. Obrzucił mnie stekiem wulgarnych wyzwisk, groził mi i pokazywał wulgarne gesty. Tego samego dnia skontaktowałem się z Urzędem m.st. Warszawy, gdzie poinformowano mnie, że kierowca jest miastu znany, jednakże nic w sprawie nie da się zrobić, ponieważ jego działalność jest legalna.
Podczas interwencji policji udało mi się zdobyć dane tego kierowcy. Mam nadzieję, że uda się coś zrobić w tej sprawie, ale nie jestem optymistą. Po tym zdarzeniu wielokrotnie widziałem tego człowieka na tym samym postoju przy dworcu. Dodatkowo wydaje mi się, że pan R. porusza się wraz z "ochroniarzem" (siedzi w jego pojeździe, gdy stoi na postoju. Gdy wsiada klient, "ochroniarz" wychodzi).
Czy ty też miałeś do czynienia z takimi przewoźnikami? Napisz do nas na metrowarszawa@agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku.