Spółdzielnia SM Bródno umieściła w budynkach spółdzielni na Targówku informację o zakazie palenia papierosów na klatkach schodowych. Powołała się na ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych.
Mieszkańcy są zachwyceni. Palenie na klatkach schodowych to norma w warszawskich blokach - niektórzy wolą wyjść zapalić właśnie na klatkę, niż palić we własnym domu. Zdarza się nawet, że mieszkańcy zapalają papierosa nawet w windzie.
- To jest zwyczajny brak kultury. Ja np. jestem palaczem, ale palę tak, by niepalącym to nie przeszkadzało. Kopcenie w przestrzeniach wspólnych to przegięcie - pisze pani Monika.
Problem oczywiścnie dotyczy jednak wyłącznie Targówka. Marta, która mieszka na Mokotowie również narzeka na palących na klatkach. - Mi by to nawet nie przeszkadzało, ale denerwuje mnie to ze względu na dzieci. Mieszkamy w starej kamienicy na Starym Mokotowie, gdzie są również mieszkania komunalne, żyje tu bardzo różne "towarzystwo". Gaszą papierosa, jak ich o to proszę, ale potem problem wraca - tłumaczy.
Problem palenia w budynkach nie polega również wyłącznie w paleniu na klatkach. - Sąsiad stoi na balkonie i pali, to ja mam smród w małym pokoju. Na szczęście mam spokój, bo rok temu przestał palić, ale 10 lat wąchałam - pisze pani Anna.
Informacja o zakazie i wynikających z niego konsekwencji spodobała się większości mieszkańców, jest jednak jedno ale. Kto będzie egzekwował ten zakaz? - Większość palaczy ma zakazy gdzieś. Palą na klatce albo na balkonie. Smród leci do mieszkania - komentuje pan Marcin. - Kto ma nakładać tę grzywnę? Sąsiad z II piętra? Czy wołać za każdym razem staż miejską? W trzy minuty się nie pojawi - dodaje.
Kodeks zabrania palenia w miejscach publicznych, jednak prawo nie wymienia klatek schodowych jako takich miejsc. Spółdzielnie mogą we własnym regulaminie wprowadzić taki zakaz.
Czy osoba, która zapali papierosa na klatce dostanie jednak mandat? Niestety nie. Strażnik miejski co najwyżej pouczy palacza, jednak prawdopodobnie nie wręczy mu mandatu. Uchwały nie są prawem powszechnie obowiązującym, więc nie można administracyjnie karać naruszycieli.
Karą za nieprzestrzeganie regulaminu może być najwyżej wykluczenie ze spółdzielni czy wspólnoty - pod warunkiem, że uciążliwy sąsiad jest jej członkiem, co nie jest zasadą.
Ustawa zakazująca palenia w miejscach publicznych nie mówi również nic o balkonach. Skoro zakazu nie ma, wiele zależy od dobrej woli lokatorów mieszkania, do którego należy balkon. Zakaz palenia może do regulaminu wprowadzić spółdzielnia. Jednocześnie, nawet jeśli taki zapis znajdzie się w regulaminie, to osobie, która go łamie, nie grozi żadna kara.
W walce z palaczami można wystąpić na drogę sądową. Kodeks nakazuje bowiem właścicielowi danej nieruchomości powstrzymanie się od działań, które mogą zakłócać korzystanie z sąsiednich nieruchomości ponad przeciętną miarę. Można próbować udowodnić przed sądem, że docierający dym narusza dobra osobiste.
Informacje potwierdza rzeczniczka straży miejskiej, Monika Niżniak. Jak przekonuje, w Warszawie problem palenia na klatkach nie jest jednak jej zdaniem powszechny. - W ciągu ostatnich dwóch lat zgłoszenia od mieszkańców, że ktoś pali na klatce, wpływały sporadycznie - dodaje.
Skontaktowaliśmy się ze spółdzielniami na Mokotowie oraz na Żoliborzu. Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa informuje, że zakaz palenia na klatkach obowiązuje we wszystkich budynkach, nie ma jednak mowy o karze grzywny. - Jeśli mieszkańcy nie stosują się do przepisów, są po prostu upominani przez administratorów - mówi nam pracowniczka spółdzielni.
Podobnie sytuacja wygląda w Spółdzielni Mieszkaniowej Mokotów.
Czy Ty też masz palących sąsiadów, którzy robią to na klatce schodowej? Jakie jeszcze masz problemy z sąsiadami? Napisz nam: metrowarszawa@agora.pl