Gdy byłam w ciąży w ubiegłym roku i korzystałam z komunikacji miejskiej, prawie nigdy nie ustępowano mi miejsca.
Ciążę znosiłam różnie, raz lepiej, raz gorzej.
Gdy chciałam skorzystać z miejsca, sama musiałam nagabywać ludzi. Często widziałam, jak osoby starsze odwracały głowy w stronę szyby, gdy zauważały mnie wchodzącą do autobusu. Więc nie dziwmy się, że później otrzymują to samo od młodszego pokolenia.
Jeszcze nie będąc w ciąży, któregoś dnia wyszłam z pracy wcześniej, bo bardzo źle się poczułam. Wsiadłam do tramwaju. Specjalnie czekałam na wolne miejsce "dla wszystkich", żeby się nie tłumaczyć, dlaczego zajmuję to dla uprzywilejowanych, skoro „nic mi nie jest”.
Był 30-stopniowy upał. Tramwaj wersja starsza. Bez klimatyzacji. Gdy zwolniło się miejsce, usiadłam. W pewnym momencie poczułam, że osoba, która stanęła obok mnie, trąca mnie w ramię. W pierwszej chwili pomyślałam, że to niechcący, po czym oberwałam w to samo miejsce ze zwiększoną siłą.
Podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą legitymację inwalidzką. Pani miała laskę. Nagle do mnie mówi: Pani mnie puści, bo źle się czuję.
Odpowiedziałam, że przykro mi, ale sama niedawno usiadłam i jest mi słabo. Usłyszałam: Muszę usiąść, bo mam legitymację.
Odpowiedziałam, że też mam prawo źle się czuć i być zmęczona. Pani na to: Taka młoda i zmęczona. Z braku siły nie weszłam z nią w dalszą dyskusję. Wysiadłyśmy na tym samym przystanku. Pani pożegnała mnie piorunującym spojrzeniem.
Moja chora mama, która jeździła tramwajem na radioterapię, często musiała prosić się o miejsce, bo święte krowy nie raczyły ustąpić. Widać było, że jest chora – była blada, miała na głowie chustkę z racji braku włosów.
Radzę, żeby osoby starsze czasem zastanowiły się nad sobą, a później krytykowały młodzież, która z kogoś te wzorce w końcu czerpie.
***
Co myślisz o udostępnianiu miejsca w komunikacji miejskiej? Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl