Czy ustępować miejsca dzieciom w komunikacji miejskiej? "6-latek się tego ode mnie nie doczeka" [LIST]

Czy ustępować dzieciom miejsca w środkach komunikacji miejskiej, czy może nie? Pani Grażyna jest zbulwersowana: W jakich czasach ja żyję?

Sprawa zaczęła się od tatusia, który wyraził sprzeciw, kiedy kierowca komunikacji zwrócił uwagę, że dzieci tatusia źle zachowują się w owym środku. Opis wywarł na mnie wrażenie. Gdyby moje dzieci tak zachowywały się w autobusie to… dobra, nie powiem, co bym zrobiła. Z nimi oczywiście.

Czytaj więcej: Kierowca kazał wyjść ojcu z dziećmi z autobusu, bo były głośno? Jest odpowiedź przewoźnika

Ów tatuś zaznaczył również, że nikt w autobusie dzieciom nie ustąpił miejsca i te miały prawo być zestresowane.

Ten fragment rozpalił społecznościowe fora. Jestem w wieku, w którym to ja załapuję się na ustępowanie miejsca, zatem walczyłam o swoje. Ktoś napisał, że woli ustąpić dziecku niż starej babie. Inny dodał, iż dziecko musi siedzieć, bo inaczej podczas zakrętów może latać po autobusie. Zapytałam, czy woli, żeby latała po nim stara gruba baba, znaczy się ja. Odpowiedzi nie dostałam.

Później pewien znajomy umieścił na Facebooku link do rozmowy w jednej ze śniadaniowych telewizji na powyższy temat. Obejrzałam. Wysłuchałam i zbulwersowałam się.

W rozmowie wziął udział pan lekarz pediatra i pani psycholog. Oboje byli za tym, żeby dzieciom miejsca ustępować! 

Pani psycholog posiadająca sześcioletnie dziecko z chorobą lokomocyjną stwierdziła, że czasami rzeczywiście musi z dzieckiem jechać takim miejskim środkiem lokomocji. Dziecko znosi to źle. I rzeczywiście, nikt dziecku wtedy miejsca nie ustępuje.

Pan lekarz wyjaśnił, że podróż takim tramwajem to wielki stres dla malucha. Czuje się on niekomfortowo w sytuacji, która go przerasta. Bo taki maluch jest mniejszy niż inni podróżni i to go denerwuje. Rzadko podróżuje w ten sposób i nie rozumie, że tyle ludzi wokół niego. 

Załamałam się. Ręce mi opadły, głowa rozbolała. Przepraszam, gdzie ja żyję, w jakich czasach…

Moje pokolenie wychowało się w czasach, kiedy przemieszczanie się po mieście komunikacją miejską było normalnym zjawiskiem. Odkąd sięgam pamięcią, rodzice uczyli mnie, że trzeba ustępować miejsca starszym. Pamiętam też marzenia, żeby wreszcie urosnąć tak wysoko, aby sięgnąć w autobusie uchwytu na rurze u góry. Nigdy też nie zauważyłam, żeby dorośli byli mniejsi niż dziecko. 

I tak człowiek jeździł. I wyobraźcie sobie, że przeżył!  

W podobny sposób wychowałam swoje dzieci. Pierwszy samochód w mojej rodzinie to było auto mego syna. Kupił je za własne pieniądze, będąc dorosłym człowiekiem. Wszyscy więc poruszaliśmy się ową komunikacją miejską. I żyjemy!

Teraz, jak się okazuje, podróż autobusem to dla dziecka stres, bo rzadko jeździ. Jasne, mama podwozi tu i tam. Tata też zabiera własnym autem. Kontakt z ludźmi w autobusie to dla współczesnego malucha praktycznie kontakt z obcym. Takie bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Dziecię nie wie, jak się zachować w miejscu publicznym, bo nikt go tego po prostu nie nauczył.

Oczywiście można ustępować miejsca dzieciom, czemu nie. Robię to w przypadku prawdziwych maluchów. Ale sześciolatek czegoś takiego ode mnie się nie doczeka. Bo stara jestem i też mam prawo do miejsca siedzącego!

***

Czy jakieś zachowania w komunikacji miejskiej Cię denerwują? Jesteśmy bardzo ciekawi Twojej opinii. Napisz do nas: metrowarszawa@agora.pl lub wyślij nam prywatną wiadomość na Facebooku.

Więcej o: