6 sierpnia o 6 rano na stację benzynową przy ul. Jugosłowiańskiej w Warszawie przyjechała grupa młodych ludzi. Jeden z nich zaatakował przebywającego na stacji mężczyznę i złamał mu nos. Ten od razu spisał numer rejestracyjny pojazdu, którym uciekli napastnicy i zgłosił sprawę na policję.
Jak opowiada pani Małgorzata w rozmowie z Metrowarszawa.pl, jej mąż został pobity, gdy próbował wstawić się za innym klientem stacji, którego zaczepił chłopak bez koszulki.
- Gdy krew się polała, nagle mężczyzna zniknął. Postanowiliśmy nie odpuszczać, akurat ta sytuacja nie skończyła się tragicznie, ale różnie bywa - mąż mógł się przewrócić, uderzyć głową o coś twardego. Za namową prawniczki złożyliśmy wniosek dowodowy, w którym przedstawiliśmy to, czego oczekujemy od policji - wyjaśnia.
Jak pisze pani Małgorzata na swoim facebookowym profilu, po kilku miesiącach poszukiwań policja umorzyła śledztwo. W opublikowanym piśmie czytamy, że powodem było niewykrycie sprawcy.
Mundurowi mieli do dyspozycji dużo danych - nagranie z monitoringu, numery rejestracyjne pojazdu i, jak mówi pani Małgorzata, kontakt do świadków zdarzenia. Mimo to nie zdołali odnaleźć napastników. Kobieta postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Jak zaznacza, światełkiem w tunelu jest dla niej informacja w piśmie, mówiąca o tym, że "w przypadku ustalenia nowych istotnych okoliczności dających możliwości wykrycia sprawcy czynu przedmiotowe postępowanie może zostać podjęte i kontynuowane”. Kobieta ma nadzieję, że Facebook pomoże jej te okoliczności ustalić.
Umieściła w poście zdjęcia sprawców oraz wszystkie informacje, jakie posiadała, łącznie z domniemanym numerem rejestracyjnym pojazdu.
"Moglibyśmy wesprzeć nieco naszych stróżów prawa i pomóc im ustalić sprawcę" - pisze.
W rozmowie z Metrowarszawa.pl mówi, że wiele osób się do niej odezwało. - Odzew jest ogromny, otrzymaliśmy wiele cennych informacji od internautów, które mogą pomóc w odnalezieniu sprawcy - mówi tajemniczo pani Małgorzata.
Kobieta jednocześnie nie ukrywa rozczarowania działaniami policji. - Prawda jest taka, że ręce mi opadły, wydawałoby się, że to taka prosta sprawa. Z tego, co wiem, funkcjonariusze nie porozmawiali nawet z czterema osobami, które wskazaliśmy jako świadków zdarzenia. Boję się myśleć, jak policja działa w przypadku o wiele bardziej poważnych i skomplikowanych spraw - mówi.
Skontaktowaliśmy się z komendą, która prowadziła śledztwo w sprawie męża pani Małgorzaty. Joanna Węgrzyniak z działu prasowego Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII potwierdziła, że 6 sierpnia doszło do zdarzenia. Dlaczego śledczym nie udało się ustalić sprawców, mimo wielu informacji?
"Postępowanie zostało umorzone po przeprowadzeniu czynności, które trwały półtora miesiąca i nie doprowadziły do spersonalizowania podejrzewanego i jego zatrzymania" - napisała w oświadczeniu Joanna Węgrzyniak.
Dwie godziny po naszym telefonie na stronie policji pojawił się apel, że funkcjonariusze także proszą o pomoc w odnalezieniu napastnika. Publikują również jego wizerunek.
- Skoro pokrzywdzona opublikowała wizerunek mężczyzny, to my również to robimy. W przypadku rozpoznania prosimy o kontakt - wyjaśnia Węgrzyniak. W oświadczeniu przesłanym mejlem dodaje: Nadal kontynuowane są czynności operacyjne, które mają doprowadzić do spersonalizowania i zatrzymania sprawcy. Każda informacja pojawiająca się w sprawie bądź wynikająca z wcześniejszych czynności jest weryfikowana i sprawdzana.
"Wszystkie osoby, które rozpoznają tego mężczyznę i mogą pomóc w ustaleniu tożsamości, proszone są o kontakt z funkcjonariuszami pod nr tel.(22) 603 84 94, (22) 603 82 25 (w godz. 8.00-16.00 od poniedziałku do piątku) lub całodobowo, (22) 603-76-62, (22) 603-76-55, pod numerami alarmowymi 997, 112 bądź na adres mailowy krp7warszawa@policja.waw.pl."