Zbliżający się wrzesień to gorący okres na rynku nieruchomości. Mieszkań i pokojów szuka nie tylko zwykły Kowalski. Na łowy ruszają również studenci. “Łowy” to słowo idealnie oddające charakter takich poszukiwań. Żeby zdobyć wymarzone mieszkanie, klienci ustawiają się w kolejkach. Studenci potrafią w ciągu dnia obejrzeć od kilku do kilkunastu lokali. Efekt? Właściciele oraz lokatorzy chcą z całej tej grupy wybrać najlepszego kandydata i urządzają tzw. castingi. I jak to na castingach bywa, wygrywa ten, który wypadnie najlepiej. I - najładniej.
Postanowiliśmy wziąć udział w czterech castingach i sprawdzić, jak wygląda przesłuchanie na lokatora.
„Mogę zapytać, jaką masz orientację?” - To jedno z wielu pytań, które usłyszałem podczas szukania pokoju w Warszawie.
- Jeżeli facet jest hetero, to ja mu od razu dziękuję - zdradza Aneta, która szukała współlokatora do dwupokojowego mieszkania na Mokotowie. Mieszkanie przestronne, pokój, który miałbym zająć, miał 18 metrów kwadratowych. Okna na południowy zachód. Cena - 950 złotych.
- Codziennie 30 osób ogląda ten pokój, więc daję sobie prawo do wyboru najlepszego kandydata - mówi Aneta. Dopytuję, czy kwestia orientacji jest na tyle ważna, że może zaważyć na ostatecznej decyzji. - Z gejem zamieszkam, bo wiem, że nie będzie mnie podrywać - wyjaśnia.
Pytania o seks zadawane są bez ogródek i można odnieść wrażenie, że przestały być tematem tabu. Przed albo po pytaniach o łóżko poruszane są zatem kwestie o ulubione płatki śniadaniowe czy wiedzę na temat promocji w Rossmannie. Aneta przyznaje, że tak często pyta o „te” sprawy, że przestało to robić na niej wrażenie.
Na komodzie Anety leży notes z zapisanymi numerami telefonów potencjalnych lokatorów oraz adnotacjami, kto, w co był ubrany. - Nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich, dlatego dopisuję przy każdym, co miał na sobie. Łatwiej sobie potem przypomnieć. Przy panu dopisałam: “błękitne oczy”. Aneta nie zadzwoniła.
Pytania dotyczące prywatnego życia to już standard, który przestał dziwić lokatorów, a samych wynajmujących ośmielił w pokonywaniu wstydu. Jak widzą to inni szukający lokum? - Kiedyś zapytano mnie, czy biorę pod uwagę bliższą relację ze współlokatorem - mówi Ania, która dwa lata temu szukała mieszkania na Powiślu, ale po serii pytań dotyczących ewentualnego romansu, odmówiła. - Próbowałam obrócić sytuację w żart, ale gdy padło pytanie, czy uprawiam głośno seks, zrezygnowałam z dalszej rozmowy - dodaje.
- Pytania o seks czy orientację mnie nie dziwią - mówi Tomek z Woli, który od 10 lat mieszka w Warszawie, a mieszkań czy pokojów, które wynajmował, już nie liczy. Pamięta natomiast castingi na lokatora czy współlokatora. - Ja sam bym nie chciał mieszkać z kimś, kto głośno uprawia seks albo jest nimfomanką sprowadzającą facetów na noc. Takie pytania dziwią za pierwszym razem, potem już się człowiek do nich przyzwyczaja. I wyjaśnia: Sam kiedyś szukałem współlokatora i proszę mi uwierzyć, że na sam widok niektórych osób pewne pytania nasuwają się same.
Oglądam kolejne mieszkanie. Tym razem na Żoliborzu. Lokum z potencjałem, bo choć zaniedbane i brudne, ma dwa pokoje w bardzo korzystnej cenie - 1500 zł. To sprawia, że chętnych na nieruchomość przy samym metrze Plac Wilsona jest wielu.
Podchodzę do castingu. W mieszkaniu dosłownie tłum chętnych. Pary oglądają sypialnie, studentki pytają o koszty zużycia wody i gazu. Właściciel krząta się po mieszkaniu, ale każdemu poświęca czas na rozmowę. Padają pytania o ulubioną kuchnię, czy posiada się zwierzęta oraz czy jest się w stałym związku. - Wie pan, wszystko biorę pod uwagę, bo na przykład kuchnia indyjska śmierdzi i te zapachy wchodzą w ściany, a kotów też nie chcę, bo mają specyficzny zapach - mówi właściciel z lekkim uśmiechem. - Mieszkam za granicą, nie mam zamiaru nikogo nachodzić i sprawdzać, co tu robi, dlatego muszę mieć pewność, komu wynajmuję mieszkanie - dodaje.
Najdziwniejsze pytania padły na sam koniec rozmowy. - Po której stronie pan jest? Nie rozumiem - odparłem, aby uzyskać pewność, czy myślimy o tym samym. - Pan jest lewakiem czy za PiS-em - dopytał pan Janusz, po czym wytłumaczył, że to ważna dla niego kwestia, bo co prawda poglądy polityczne go nie interesują, to jednak warto wiedzieć, kogo się pod dach wpuszcza. Na pytanie, czy gdybym okazał się lewakiem, to czy wynająłby mi mieszkanie, pan Janusz bez zawahania odparł: Nie.
- Ja tego nie nazywam castingiem, ale faktycznie przepytuję potencjalnych lokatorów - mówi pani Alicja z Woli, która ma 70 lat i szuka kandydata na drugi, nieprzechodni pokój w swoim mieszkaniu. Za chwilę wyjaśnia, że wynajmuje pokój, od kiedy nie żyje mąż, czyli od 4 lat. - Taniej jest, jak mam lokatora - mówi. - Nauczyłam się już pytać o wszystko, żeby nie było rozczarowań, a te się zdarzały – dodaje.
Według pani Ali najgorsi są studenci. Niewypłacalni, niedbający o czystość, głośni. - Ja zawsze ich pytam, skąd mają pieniądze i czy mają stałą pracę. Jak mają dorywczą, to dziękuję. Drugą kwestią jest czystość. Pytam, co robią z pełnym workiem śmieci. Jak pada odpowiedź, że wystawiają za drzwi, to też dziękuję. Śmieci to się wyrzuca do zsypu, a nie stawia pod drzwi. Już wiem, że brudas - stwierdza.
Za 11-metrowy pokój pani Alicja bierze 600 złotych. Jak mówi, warunki są dobre, ale pokój w jej mieszkaniu budzi zainteresowanie, bo pod domem jest przystanek autobusowy i tramwajowy. - Jest spożywczy, nocny, obok poczta. Wszystko jest, dlatego chętnych nie brakuje - mówi starsza pani. - Na zainteresowanie nie narzekam, więc wybieram najlepszego kandydata - dodaje.
Czy są rzeczy, o które nie warto pytać? - Nie pytam o wiarę, o to, kto z kim sypia, w jakich konfiguracjach oraz kim są rodzice - mówi pani Alicja. - To są rzeczy, które nie mają dla mnie znaczenia. Lokator musi być schludny i, że się tak wyrażę, może nieładnie, ale nie może być „gołodupcem”. A to, co i z kim robi, do jakiego Boga się modli, to nie powinno nikogo interesować - stwierdza.
Kuba i Andrzej szukają najlepszego współlokatora do trzypokojowego mieszkania na Pradze. Kuba jest informatykiem, Andrzej pracuje w Galerii Handlowej jako sprzedawca. Na castingu pytają mnie, czy jestem studentem. - Studentom dziękujemy, bo są niepoważni - mówi Kuba.
- Nie gniewaj się za pytanie, ale wyglądasz młodo, a my szukamy kogoś ze stałym zatrudnieniem, najlepiej z umową o pracę, więc fajnie, jakbyś taką posiadał - wyjaśnia. O co jeszcze pytali 30-latkowie? Gdzie pracuję, w jakim wymiarze godzin oraz ile zarabiam.
Można się nabawić doła
Jest jeszcze jedna opinia dotycząca castingów. Według niektórych, gdy przejdzie się kilkanaście przesłuchań, a z żadnego nie oddzwonią, można "nabawić się doła' i niskiej samooceny. Choć byłem na czterech castingach, nie wygrałem żadnego. Czy "złapałem doła"? Wręcz przeciwnie. Patrząc na bohaterów mojego reportażu cieszę się, że nie uznali mnie za lokatora najbliższego ich ideałowi.