Ciepły weekend nad Wisłą. Warszawiacy wyciągają piwo. "Chory system, dobrze, że go nie będzie"

Mieszkańcy stolicy bardzo hucznie otworzyli letni sezon, a jako jeden z powodów podawali wygraną Marka Tatały w sądzie. - Picie piwa nad rzeką to nie przestępstwo. I za zdrowie tego, co to udowodnił, wzniosę toast.

Pierwszy dzień letniego sezonu można zaliczyć do udanych. Dopisała
pogoda i cieszył fakt, że w ostatnim czasie sąd uznał, że na Bulwarach Wiślanych
picie alkoholu nie jest zakazane. Efekt? Tłumy warszawiaków nad Wisłą.

Sprawdzamy, czy piją alkohol oraz, czy po bulwarach krąży straż miejska czy policja gotowe wypisywać mandaty. Wciąż nie ma bowiem oficjalnego stanowiska zarówno policji, jak i straży miejskiej. Nie wiadomo, czy sprawa Marka Tatały zostanie potraktowana jako precedens, czy stworzone zostaną nowe przepisy pozwalające wypić alkohol nad Wisłą.

„W końcu znalazł się taki, co im pokazał”

To, że można pić nad Wisłą legalnie, warszawiacy powtarzają jak mantrę. Przy
okazji wspominając jedno nazwisko: Tatała. - W końcu znalazł się taki, który im
pokazał - mówią o Marku starsi wędkarze, którzy przyszli nad Wisłę napić
się piwa.

Marek Tatała w 2015 roku za „spożywanie alkoholu w miejscu niedozwolonym”, czyli właśnie na Bulwarach Wiślanych otrzymał mandat za naruszenie ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Tatała mandatu nie przyjął i odwołał się do sądu. 27 marca 2017 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił go uzasadniając, że Bulwar Flotylli Wiślanej nie jest ulicą w rozumieniu przepisów ustawy, a skoro obwiniony nie spożywał piwa na ulicy, to równocześnie nie popełnił wykroczenia.

Teraz Tatała jest bohaterem warszawiaków. Wędkarze dodają na koniec: "Wie pan, pamiętamy czasy, że się człowiek bał z domu nawet wyjść, bo policji wszystko było wolno. Chociaż na stare lata może będzie inaczej".

- Od dobrych pięciu lat tu przychodzę i wszyscy tu piją - mówi Mateusz, 29-latek z Mokotowa. I wyjaśnia: "Cieszę się, że ten Tatała wygrał w sądzie i udowodnił
urzędnikom i przede wszystkim straży miejskiej, że mamy prawo bawić się na
bulwarach, popijając piwo".

Koledzy mi właśnie powiedzieli

- Nie boję się pić, bo mi koledzy właśnie powiedzieli, że ostatecznie można legalnie
spożywać tu alkohol - mówi Lena, studentka psychologii z Warszawy. O Tatale mówi: Uważam, że wygrana tego pana to dowód na to, że miasto należy przede wszystkim do jego mieszkańców, a nie władz i policji.

Z Leną zgadza się jej koleżanka Ania. - To ludzie sprawili, że Wisłą znów odżyła. Od lat powstają tu knajpy, przychodzą tłumy warszawiaków. Wisła znów jest przez nas kochana - mówi Ania. I kończy: Picie piwa nad rzeką to nie przestępstwo. I za zdrowie tego, co to udowodnił, wzniosę toast.

Jeden wielki toast

- Widać, że niektórzy hucznie obchodzą ten dzień - mówi Romek, którego
spotykamy przy schodach w okolicach stacji metra Centrum Nauki Kopernik. I
wyjaśnia: Zobacz, co się dzieje wokół. Jest dopiero 18.00, a kosze pełne są butelek
po alkoholu. Naprawdę czekaliśmy na wiosnę i chyba nikt nie wyobrażał sobie tego
pierwszego, ciepłego wieczoru z zakazem picia nad Wisłą. Romek na dowód
pokazuje zawartość teczki.

Niektórzy mimo wszystko przyszli nad Wisłę z innym powodów. Jakich? Pojeździć
rowerem czy na rolkach, inni wyszli na spacer z psem czy pobiegać. Na wysokości
siedziby Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego młoda para leży na matach
i ćwiczy.

- Dla każdego coś miłego, ja tam wolę wypić brudzia - mówi Jędrek, bezdomny z Powiśla, który przyszedł na bulwary, bo zawsze młodzi dadzą mu papierosa i piwo. - Kiedyś to by mnie pogonili, a teraz młodzież jest super. Pan myśli, że ja bym nie chciał tak z ludźmi kulturalnie posiedzieć i się napić piwa jak człek - pyta retorycznie Jędruś. I kończy: "Tutaj młodzi ze mną pogadają, fajka dadzą i lżej jakoś człowiekowi, tym bardziej że policja nie gania". 

Bez straży miejskiej i policji

To, co zauważył Jędrek, widzą też inni warszawiacy. Służb porządkowych tego dnia
jakby brak. - Jest 21.00 i nie widziałem jeszcze żadnego patrolu straży miejskiej - mówi Marek, który wraz z dziewczyną spędzał piątkowy wieczór w okolicach Pomnika Sapera. W ciągu tych kilku spędzonych na lewym brzegu Wisły godzin trudno było dostrzec nie tylko straż miejską, ale i policję.

Ich obecność w tym miejscu, jak mówią sami warszawiacy, to był standard. - Bo dlaczego tak dużo się mówi o tym piciu nad Wisłą? Właśnie ze względu na to, że straż miejska wlepiała za to mandaty - mówi Igor, 35-latek z Ochoty. I wyjaśnia: "Paranoja. Siedzą nad Wisłą setki ludzi, wszyscy piją alkohol i nagle wpada dwóch strażników i zaczyna niektórym wlepiać mandaty. Chory system, dobrze, że już go nie będzie".

Dziewczyna przechodząca obok, która usłyszała naszą rozmowę, przyłącza się. - Jedyne, co mi przeszkadza to fakt, że nie nauczyliśmy się po sobie sprzątać. Bo pić potrafimy i to widzą nawet turyści z Zachodu. Jednak bulwary nad ranem, dzień po takim wieczorze jak ten, wyglądają jak wielki śmietnik. Butelki, pety i inne śmieci. Wiem, co mówię, bo mieszkam na Powiślu i codziennie tędy przechodzę z psem - stwierdza. 

I podsumowuje: "Jeżeli Straż Miejska czy policja chcą wprowadzić tu porządek,
chętnie wskażę, co jest do zrobienia".

Turyści: Polacy bardzo się zmienili

Wśród spędzających ten wieczór nad Wisłą ludzi można było spotkać wielu turystów.
Zaskoczonych atmosferą i dynamiką miasta. - Jestem w szoku, że macie takie bulwary - mówi Blas z Hiszpanii.

I wyjaśnia, co zrobiło na nim największe wrażenie: - Macie dziką rzekę w centrum miasta. Czuję się jak na wakacjach, które jako dzieciak spędzałem u dziadków. Cieszycie się, wznosicie toasty i bez względu na to, z kim tu przyszliście, potrafcie się razem bawić jak jedna wielka paczka znajomych. Polacy bardzo się zmienili - kończy Blas.

Wśród tłumów można dostrzec zarówno młodych, jak i starszych warszawiaków. Pani Barbara mówi, że przyszła tu pierwszy raz z mężem, bo ostatnio w prasie dużo pisze się o Bulwarach. Małżeństwo postanowiło zatem sprawdzić, jak to wygląda w rzeczywistości.

- Jestem mile zaskoczona atmosferą, która tutaj panuje. Nie przypuszczałam, że będzie tak dużo ludzi, a my z mężem będziemy czuli się tu dobrze. Wie pan, kiedyś to starzy w domach siedzieli, a młodym można było szaleć. I kończy: Nieśmiało siedzimy na drewnianym podeście z dala od schodków, ale na pewno się to zmieni. Zabiorę tutaj moją siostrę z Olsztyna i wtedy pójdziemy w tłum. Tym bardziej że czytałam, iż można napić się piwka bez widma mandatu.

"Czym mam sprzątać? Ręką?". Sprawdzamy, czy warszawiacy sprzątają po psach [UKRYTA KAMERA]

"Czym mam sprzątać? Ręką?". Sprawdzamy, czy warszawiacy sprzątają po psach [UKRYTA KAMERA]

Więcej o: