- Chodzę tędy codziennie i patrzeć nie mogę na te budy niewydarzone - mówi pani Aldona, mieszkanka Śródmieścia, która palcem wskazuje na róg Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej od strony Pałacu Kultury.
Bazarek przy Parku Świętokrzyskim fot. Tomasz Golonko
Budek przybywa
Chodzi o stojące w tym miejscu budki z jedzeniem i usługami. Kramy, choć stoją tu od kilku lat, zaczynają przeszkadzać warszawiakom. Powód? Budek sukcesywnie przybywa, więc ta część centrum powoli zamienia się w targ. - No bazarek się robi - mówi pani Maria, która dojeżdża do centrum do pracy. - Kiedyś był tylko kebab, a teraz jest wszystko - kończy.
Wszystko, czyli kioski z prasą, kasyna z grami na pieniądze, a także kwiaciarnia czy nawet… studio paznokci. Do tego kebab czy pojawiające się w sezonie letnim food-trucki z hamburgerami lub kurczakami z rożna. Mało tego. Stawiane są kolejne budki, gotowe do wynajęcia i prowadzenia interesu.
O powstającym w ścisłym centrum miasta bazarku mówi się na ulicach Warszawy jeszcze z jednego powodu. Pojawianie się kolejnych budek w parku mieszkańcy wiążą z ostatnią wycinką drzew w tym miejscu. Według nich drzewa znikają, aby zrobić miejsce na kolejne budki.
Bazarek przy Parku Świętokrzyskim fot. Tomasz Golonko
- Niech pan spojrzy dokładnie. Drzewa wycięto zaraz na tyłach stojących już budek - pokazuje pan Florian, starszy mężczyzna, który mieszka po drugiej stronie ulicy. I dodaje: Z sąsiadami rozmawiamy, że wycięto na szybko zieleń, żeby można spokojnie postawić kolejne budy, co już przechodzi ludzkie pojęcie, bo zaraz nam park zamienią w Stadion X-lecia. Jak to wszystko wygląda? No jak? - kończy.
Faktycznie, widok tej części parku jest po prostu żałosny. Część ścisłego centrum stała się targiem oraz jego zapleczem. Zapleczem z „toi-toiami”, pozostawionymi paletami po towarze i kubłami na śmieci.
Mieszkańcy mówią wprost - rosnący bazar w centrum Warszawy to wielki powrót
do tzw. Szczęk, czyli metalowych kiosków, które w latach 90. zamieniły oblicze Placu
Defilad i okolic Pałacu Kultury w jeden wielki bazar.
- Cofamy się o 20 lat - mówi starsza kobieta spacerująca w okolicy wejścia do Metra Świętokrzyska. I wylicza: Potem był tu obskurny MarcPol oraz Kupieckie Domy Towarowe. Jak wszystko zostało sprzątnięte, to ktoś stawia od nowa bazar. Ręce opadają.
Tak kiedyś wyglądało centrum Warszawy. Czy szykuje się wielki powrót targowiska?
Szczęki na pl. Defilad, 1999 rok Maciej Zienkiewicz/ Agencja Wyborcza.pl
Do wycinki przy Pałacu Kultury doszło na terenie prywatnym. Ze względu na fakt, że w życie weszła ustawa ministra Szyszki, nikt o zgodę na usunięcie zieleni ratusza prosić nie musiał. Co pojawi się w miejscu wyciętych drzew? Czy mieszkańcy mają się czego obawiać?
Urząd Dzielnicy Śródmieście uspokaja, że choć działka jest prywatna, to zgodnie z obowiązującym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego otoczenia Pałacu kultury i Nauki w Warszawie, niemożliwa jest realizacja jakiejkolwiek zabudowy. Dlaczego? Mateusz Dallali, główny specjalista ds. kontaktów z mediami urzędu Warszawa Śródmieście wyjaśnia:
Plan ustala rozmieszczenie obiektów budowlanych, w tym obiektów gastronomii, wskazanych na rysunku planu. Na rysunku planu, na przedmiotowej działce, nie zaznaczono żadnych obiektów budowlanych. Wobec czego zgodnie z prawem (legalnie), niemożliwa jest realizacja jakichkolwiek obiektów budowlanych na ww. terenie.
Efekt? Właściciel działki w tej sytuacji ma związane ręce. Dlatego od kilku lat, w
ramach protestu, stawia na swojej działce… budki. Mieszkańcy mówią, że Koss
prowadzi tym samym tzw. "Projekt bazar", a on sam tego nawet nie ukrywa.
W 2016 roku dla Gazety Stołecznej Koss o „projekcie bazar” mówił tak: Nigdy nie kochałem się w bazarach. Ale to przecież jest bezprawie, żeby mnie, hipotecznego właściciela, ograniczać!
Skontaktowaliśmy się z Tadeuszem Kossem. Właściciel terenu, na którym stoją budki, niechętnie wypowiada się na ich temat. Dlaczego? Koss ma czym się zajmować, bo posiada inne nieruchomości.
Kossowi takie kramy także się nie podobają, ale jak mówi, nie ma innego wyjścia. Miasto nie zgadza się na żadną z jego propozycji, od odbudowy kamienicy po postawienie kawiarnianej altany. W efekcie tak wyraża swoją dezaprobatę wobec decyzji ratusza. Co z wyciętymi drzewami? Pozwolenie właściciel dostał rok wcześniej, bowiem dwa z drzew tu rosnących zagrażały bezpieczeństwu spacerujących.
Koss mówi, że jest rodowitym warszawiakiem i wielkim patriotą. Podkreśla, że nic nie robi przeciwko miastu czy mieszkańcom, bo gdyby tak było, już dawno by postawił 1,5 metrowy płot i nie pozwolił chodzić po terenie. Na pytanie, co ma zamiar postawić w miejscu po wyciętych drzewach, nie chciał odpowiedzieć.
Plac Defilad w grudniu 1994 roku PIOTR MOLECKI
Sprawa nie jest jednoznaczna tak, jak opinie mieszkańców. Niektórzy bronią budek:
- Jeżeli to jest prywatne, to można robić, co się chce - mówi starszy mężczyzna, który pracuje w jednej z budek na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Inny mężczyzna wręcz broni budek i ewentualnego pomysłu, aby pojawiło się ich więcej: - Mi to nie przeszkadza, bo ja tu codziennie jem - mówi pan Andrzej, pracownik fizyczny z firmy, która swoją siedzibę ma w okolicach metra Świętokrzyska.
Mężczyzna tłumaczy, że na całym świecie przy wejściach do metra można kupić jedzenie z tzw. food-trucka. - W Nowym Jorku proszę pana to normalne, a u nas dziwota - kończy. Jeszcze inni zaznaczają, że cały teren pałacu kultury to jeden wielki nieład, a problemów tej części centrum nie da się policzyć na palcach obu rąk. - Jak się nikt za to nie weźmie, to nasza stolica będzie największą antyreklamą Polski. A cierpimy my - zwykli mieszkańcy - puentuje całą sprawę mieszkanka Śródmieścia.