Bitwa o warzywniak na Mokotowie. Mieszkańcy nie chcą likwidacji. "Demonstrację zrobimy, jak będzie trzeba"

Zapowiedź likwidacji warzywniaka przy ul. Madalińskiego wywołała protesty mieszkańców. Pod petycją podpisało się 600 osób. ZDM: Od 1995 r. obiekt nie ma zezwolenia na funkcjonowanie. - Hania straci pracę, a my sklep - bronią budki klienci.

Warzywniak przy Madalińskiego 80 w Warszawie. Sklep istnieje od ponad 30 lat. Na początku prowadził go mąż pani Hani, z czasem razem zaczęli prowadzić interes. - Od pół roku jestem sama, bo mąż zmarł - mówi pani Hania, sprzedawczyni.

Sklep to jedyny dochód kobiety i jedyny punkt spożywczy w okolicy. - Hania straci pracę, a my sklep - mówi klientka. I dodaje: Mamy tego wszystkiego dość! Wszędzie chcą nam wciskać Biedronki, a my w dup** mamy Biedronki. Chcemy małe, osiedlowe sklepy, jak warzywniak Hani.

Obiekt bez zezwolenia

Zgoda na funkcjonowanie sklepu warzywnego wydana została ostatni raz w 1995 roku. Od tamtego czasu obiekt nie ma zezwolenia na funkcjonowanie - ważnej zgody na zajęcie pasa drogi. Pani Basia zapewnia jednak, że płaciła regularnie czynsz.

Hania i jej klienci. Podpisują petycję, aby nie zamykać jej warzywniakaHania i jej klienci. Podpisują petycję, aby nie zamykać jej warzywniaka Metro Warszawa

- Demonstrację zrobimy, jak trzeba będzie - mówi starszy pan, który w warzywniaku Hani kupuje cztery mandarynki.

Inna klientka dopowiada: Ponad 600 osób już się podpisało pod petycją w obronie warzywniaka. Sprzedawczyni co chwila wyciąga plik kartek z podpisami klientów, bo co chwila ktoś chce się dopisać.

Klientka dopowiada: Mnie to poruszenie nie dziwi. Do Hani idzie się jak w dym z każdą sprawą. Nie tylko po zakupy. Wszyscy się znają. Zna nasze dzieci, prawnuki. I nigdy kobita nie odpuści, a zawsze pomoże. To teraz my pomożemy jej.

Urzędnicy wyjaśnią

Urzędnicy z ZDM wyjaśniają, że pani Hania w 2016 roku złożyła co prawda wniosek o zgodę na funkcjonowanie sklepu warzywnego. Ale niekompletny. - Wezwaliśmy do jego uzupełnienia. Właścicielka do dziś tego nie zrobiła - mówi Mikołaj Pieńkos, pełniący obowiązki Naczelnika ZDM i dodaje: Jeżeli zostanie złożony kompletny i prawidłowy wniosek, z pewnością go rozpatrzymy. 

- To prawda, nie doniosłam wszystkich papierów - mówi pani Hania. I tłumaczy: Zmarł małżonek i trwa postępowanie spadkowe. Dlatego. On się tym wszystkim zajmował.  I dodaje: Może teraz doniosę, skoro urzędnik mówi, że rozpatrzą wniosek.

Klientki mają swoją teorię. Według nich warzywniak może przeszkadzać, bo może nie jest najpiękniejszy. - Ale niech pan spojrzy na trawniki pełne śmieci, na auta zaparkowane na pasach zieleni. Do tego te krzywe chodniki, o które idzie się zabić - wylicza Halina, klientka z warzywniaka.

Stary Mokotów ma problem z estetyką. Ale chyba nie tak, gdzie szukaStary Mokotów ma problem z estetyką. Ale chyba nie tak, gdzie szuka Metro Warszawa

ZDM nic jednak o szpetocie budek nie wspomina. Na pytanie, co działo się z budką od 1995 roku i czy wtedy pani Hania miała odpowiednie zezwolenia, nie jest w stanie odpowiedzieć.

- Ciężko mi odpowiadać na pytania o to, co działo się przed 20 laty - mówi Mikołaj Pieńkos. - Obecnie ZDM stara się porządkować pas drogowy, o którym mowa i wyjaśniać wszystkie takie sytuacje - dodaje.

Pani Basi się udało. Obroniła sklep

Kilometr od warzywniaka, na rogu Niepodległości i Dąbrowskiego, stoi budka z rajstopami.

Basia ma sklep od 20 lat. Kupują u niej mieszkańcy z okolic, ale i z całej Warszawy. Z niektórymi się przyjaźni. Adres sklepu znają tu wszyscy, bo to historyczna budka: Sam kiosk stoi 50 lat. Właścicielka też dostała decyzję o likwidacji, ale pomogli ludzie. 

- Zebrałam ponad 1500 podpisów - mówi. - Dla tych wszystkich ludzi mój sklep jest ważny. Podpisywali się nie tylko klienci, ale ludzie z całej stolicy - kończy.

- Tydzień temu dostałam pozytywną decyzję od miasta. Mogę prowadzić sklep kolejne 1,5 roku - mówi uśmiechnięta. Dodaje, że jak minie półtora roku, to znów poprosi urzędników o przedłużenie pozwolenia na prowadzenie kiosku.

Happy end?

Pani z warzywniaka ma plan awaryjny, bo jak sama mówi - nie ma zamiaru siedzieć w domu i czekać na decyzję. - Smutno jest oczywiście, ale ja z natury jestem optymistką i szybko znalazłam rozwiązanie - mówi. - Przy Kieleckiej 17 jest w piwnicy pusty lokal. Mam zamiar przystąpić do licytacji, wygrać ją i tam otworzyć warzywniak. Oby tylko ludzie zechcieli do tej piwnicy przyjść - kończy Hania.

Więcej o: