Pracownicy stacji Orlen wyprosili bezdomną staruszkę. Bo klienci poskarżyli się w ankiecie

Klienci stacji PKN Orlen na Ursynowie skarżyli się na obecność tam bezdomnej staruszki. Pracownicy dostali polecenie pozbycia się kobiety. Sytuację opisał mieszkaniec Ursynowa. PKN Orlen wyjaśnia sytuację. Staruszka zaginęła i teraz warszawiacy jej szukają.

- Mieszkam na warszawskim Ursynowie i często, jadąc do pracy i wracając do domu wpadam na Orlen przy Surowieckiego - zaczyna swoją opowieść na portalu Wykop.pl Kuba, mieszkaniec Ursynowa.

Siedziała, piła herbatę, nikomu nie wadziła

Ta, jak opisuje, zawsze "siedziała sobie w kącie, jadła pierogi, piła herbatę i przeczekiwała zimne (teraz mroźne) noce". - Czasami klient Orlenu kupił jej herbatę albo sok lub coś do jedzenia i nic złego się nie działo. Pracownicy pozwalali na to i pomagali jej. Pani po sobie sprzątała i było miło - dodaje.

Jak zauważa, od jakiegoś czasu nie widział bezdomnej staruszki. - Zapytałem pracowników stacji, co się stało - okazało się, że jakiś klient w ankiecie skarżył się na obecność bezdomnej na stacji, więc pracownicy dostali polecenie pozbycia się jej - opisuje.

Jak dodaje, wściekł się: - Jakim trzeba być bezdennie głupim żeby wyrzucać na mróz kogoś kto nikomu nie wadził, a kto nawet budził niewymuszoną sympatię? - zastanawia się.  Jednocześnie rozumie, że stacja to nie hotel, ale jak pisze: "są sytuacje, kiedy należy pomagać drugiemu człowiekowi".

Pracownicy poprosili o opuszczenie stacji

Skontaktowaliśmy się z biurem prasowym PKN Orlen, aby dowiedzieć się, czy sytuacja opisana przez internautę miała miejsce. 

Faktycznie jedną z naszych stacji w Warszawie przy ul. Surowieckiego pod koniec ubiegłego roku regularnie odwiedzała bezdomna starsza osoba. Obsługa stacji w miarę swoich możliwości pomagała jej, oferując często poczęstunek czy gorącą herbatę. W związku z tym, że osoba często zasypiała przy stolikach w części sprzedażowej obiektu, spotkaliśmy się z krytycznymi uwagami ze strony klientów stacji - informuje biuro prasowe.

Zarządzający obiektem, jak informuje, zaangażowali się w sprawdzenie sytuacji staruszki. - Okazało się, że mimo trzykrotnej propozycji zamieszkania w lokalu socjalnym starsza osoba nie chciała skorzystać z pomocy - informuje biuro prasowe.

W związku ze skargami klientów byli, jak piszą, zmuszeni poprosić ją o opuszczenie stacji. - Zadeklarowaliśmy przy tym wszelką możliwą pomoc, w tym korzystanie z naszej oferty gastronomicznej, kiedy będzie miała taką potrzebę. Osoba przyjęła informację ze zrozumieniem i podziękowała za gościnność - dodaje.

Warszawiacy szukają staruszki

Poruszeni wpisem warszawiacy postanowili włączyć się w poszukiwania staruszki. 

- Czy ktokolwiek zna panią, o której mowa lub wie gdzie ona może przebywać? Podajcie informację dalej, może ktoś o niej słyszał - apeluje portal Wykop.pl na Facebooku.

Spała na ławce, bo ją wygonili z metra

Pod postem już pojawiły się komentarze osób, które kojarzą bezdomną staruszkę. Podobno ma na imię Stefania.

Jak dodaje Karolina, zna sytuację pani Stefanii. Wcześniej inna osoba opisała jej historię na portalu Wykop.pl.

Pani StefaniaPani Stefania Print Screen Wykop.pl

W rozmowie z metrowarszawa.pl mówi, że i ona poznała staruszkę. Było to rok temu. - Którejś nocy wracałam z pracy, było -3 a ona spała na walizce, na ławce przy kwiaciarni przy metrze Ursynów. Wybudziłam ją, myślałam, że zasłabła, że przyjechała z innego miasta, itd. Powiedziała mi, że jest bezdomna. Chciałam zadzwonić na straż miejską, zaczęła płakać, że nie chce, bo ją znów zawiozą do przytułku, a ją tam okradają - opowiada.

Jak mówi, spała na ławce, bo ją wygonili z metra. - Jedyne co mogłam wtedy zrobić, to zaprowadzić ją pod kościół do takiej wnęki, by było troszeczkę cieplej. Znalazłam jakieś kartony, porozkładałam, przywiozłam jej herbatę i trochę posiedziałam, by doczekała do porannej mszy w drodze do kościoła opowiedziała mi swoją historię - dodaje Karolina.

Pani Stefania

Pani Stefania została wyrzucona na ulicę

Staruszka twierdziła, że ma za dużą emeryturę, by miasto jej pomogło i jednocześnie za małą, by mogła coś sama wynająć. Mówiła, że ma rodzinę, lecz syn wyrzucił ją z mieszkania.

Ma córkę i syna. Córka się wyprowadziła do Krakowa, a synowi przepisała mieszkanie na Wiolinowej. Syn ją wyrzucił z mieszkania, sprosił swoją konkubinę z 5 dzieci i zrobił tam melinę. Córka wzięła matkę do Krakowa, po dwóch latach jej teściowa kazała wyrzucić matkę, bo stara i schorowana i nie chciała jej pod swoim dachem. Pani Stefania wróciła na ulicę. Córka jej tyle pomaga, że przechowuje jej ubrania i wymienia jej raz na pół roku z zimowych na letnie i na odwrót - pisze Karolina.

Ktoś, jak pisze, zaoferował pani Stefani pomoc prawną. Inni internauci również deklarują, że kojarzą staruszkę. Chcą ją odnaleźć i zorganizować zbiórkę pieniędzy. Jest jednak problem - staruszki, odkąd przestała przychodzić na stację, nikt nie widział.

Gdy były te najgorsze mrozy, przestała przychodzić

Pani Paula pisze w rozmowie z metrowarszawa.pl, że pani Stefania i staruszka ze stacji to na pewno ta sama osoba. - Mieszkam obok tej stacji. Bywam tam często. Ta staruszka przychodziła tam prawie codziennie. Przed świętami prosiłam koleżanki o pomoc dla niej. Zostawiłyśmy na stacji paczkę z ubraniami i jedzenie. Nigdy nie było z tym kłopotu. I nagle, z 10 dni temu, w te najgorsze mrozy, staruszka według pracowników stacji nagle przestała przychodzić - mówi.

Paula zgłosiła sprawę do Ośrodka Pomocy Społecznej.

W OPS znają panią Stefanię. Mają pomóc. Szkoda, naprawdę, bo to nie była osoba pijąca alkohol czy jakaś odrażająca wyglądem, itd. Biedna staruszka i tyle. Nikomu nie wadziła - dodaje ze smutkiem.

Biuro prasowe PKN Orlen informuje, że nie posiada informacji, które pozwoliłyby powiedzieć coś więcej na temat sytuacji życiowej starszej pani, ani jej aktualnego miejsca pobytu. 

Więcej o: