Smog to wina deweloperów? "To wina zabudowań, które niszczą kliny napowietrzające"

Czy wystarczy wymienić piece i zmniejszyć ruch uliczny, by miasto "oczyścić ze smogu"? Według niektórych, trzeba również wziąć się za deweloperów, którzy zabudowują tzw. kliny napowietrzające. Jak jest naprawdę?

Rozpoczął się kolejny sezon walki z jednym z największych wrogów miasta - smogiem. Ratusz po ubiegłym roku wziął się w końcu do pracy i przedsięwziął działania, które mają na celu polepszenie jakości powietrza w stolicy. Mowa tu o dofinansowaniu na wymianę pieców, zaangażowaniu straży miejskiej w kontrolę tego, czym się pali w piecach czy informowaniu o przekroczonych normach (w środę o godz. 8 na stacji przy ul. Niepodległości odnotowano przekroczenia norm pyłu PM2,5 o 288 proc., pyłu PM10 0 212 proc.).

Czy to wystarczy? Jeszcze w ubiegłym sezonie na Facebooku rozgorzała dyskusja na temat tego, co tak naprawdę powoduje smog. Internautom bardzo spodobała się teoria tzw. klinów napowietrzających, których zadaniem jest oczyszczanie miasta z zanieczyszczeń. Według niej, to nie piece ani samochody tworzą smog. Winni są deweloperzy.

"Inwestor-deweloper jak BÓG"

Wszystko zaczęło się od mapki przedstawiającej tzw. "kliny napowietrzające" Warszawy, którą udostępnił na Facebooku jeden z internautów. W opisie dostaje się przede wszystkim deweloperom, ale nie tylko - winni smogowi są również "nowi warszawiacy", dla których osiedla są budowane.

Warszawa to nie wór bez dna - ktoś mądry te kliny zaprojektował - teraz głupcy szukają tam ciekawych lokalizacji osiedli dla rzeszy "nowych warszawiaków".

"Znamienne, że Ci najbardziej pro-ekologiczni i "nowocześni" są gotowi projektować wszędzie - wiadomo, inwestor-deweloper to jak BÓG" - pisze Przemysław i pyta: "

Kto zablokował klin mokotowski budując Eko-Park i Marinę? Pamiętam zachwyt graniczący z onanizmem "młodych zdolnych" "inżynierów-architektów" gdy budowano te piękne "dzieła architektury". Kto zamyka klin na dolny Mokotów od strony Powsina/ Wilanowa... Podobnie wygląda sprawa na Żoliborzu

Post internauty polubiło ponad tysiąc osób, w tym członkowie stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, udostępniło równie dużo. W komentarzach pojawiają się głosy uznania:

Ale i słowa krytyki:

Czym są kliny napowietrzające

Kliny napowietrzające to inaczej korytarze napowietrzające, czyli rezerwy terenu, dzięki którym świeże powietrze będzie docierało do centrum miasta. Jak mówi dr Tomasz Sławiński, członek i były prezes warszawskiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich, mogą to być tereny zielone, ale nie tylko: - To również infrastruktura techniczna, jak tory kolejowe czy chociażby Wisła, które sprawiają, że powietrze może swobodnie przepływać przez miasto - wyjaśnia. 

Kliny napowietrzające WarszawyKliny napowietrzające Warszawy Marta Kondrusik

Klinów głównych jest w Warszawie sześć, wszystkich razem dziewięć, a jak mówi Sławiński nawet więcej. To:

1) Korytarz Wisły
2) Korytarz Bródnowski
3) Korytarz Kolejowy-Wschodni
4) Korytarz Wilanowski
5) Korytarz Podskarpowy
6) Korytarz Mokotowski
7) Korytarz Jerozolimski
8) Korytarz Kolejowy-Zachodni
9) Korytarz Bemowski

Jak twierdzi Przemysław Ptaszyński, kliny zostają sukcesywnie blokowane przez zabudowę, która powstaje na terenie Warszawy. Wini przede wszystkim samowolkę deweloperską. Czy rzeczywiście kliny są zablokowane i nie pozwalają świeżemu powietrzu oczyszczać miasta ze smogu?

Kliny są ważne i trzeba o nie dbać

Jak mówi Tomasz Sławiński, dobrze, że kliny są i trzeba o nie dbać.

Akurat Warszawa ma dobry system przewietrzania. Kliny nie są jednak receptą na smog. Jak powietrze stoi, to czy są czy ich nie ma, cząstki trującego powietrza i tak opadają i zalegają. To, w czym kliny pomagają, to oczyszczanie powietrza ze smogu, gdy już zacznie wiać. Wiatr dzięki klinom łatwiej przechodzi przez miasto, oczyszczając je ze smogu – wyjaśnia Tomasz Sławiński.

Jak twierdzi Sławiński, rzeczywiście kilka klinów "padło ofiarą" deweloperów. - Przedmiotem gorących dyskusji wśród urbanistów była budowa zamkniętego osiedla Wyględów na Mokotowie, które położone jest wzdłuż klina napowietrzającego miasto biegnącego od lotniska Okęcie do Pola Mokotowskiego. Część klinu została zabudowana. Zabudowa powstająca na obszarze skarpy warszawskiej od strony Ursynowa, również jest zagrożeniem dla - ważnego dla miasta - klina mokotowskiego - opowiada.

Podobnie sytuacja wygląda na Żoliborzu. - Wzdłuż torów kolejowych również powstała zabudowa. Zabudowuje się również klin wzdłuż ulicy Puławskiej, patrząc od lasu kabackiego, w okolicy Wyścigów Konnych również zabudowa się intensyfikuje. Podobnie jest w Paśmie Pyrskim, wzdłuż ulicy Puławskiej - dodaje.

Nie ma tragedii

Ale, jak podkreśla - tragedii nie ma. - Zabudowa powstaje, ale nie jest ona na tyle intensywna, może oprócz Wyględowa, aby całkowicie zablokować dany klin. Trzeba też pamiętać, że nie każdy rodzaj zabudowy jest hamulcem, odpowiednio ustawione wobec wiatru budynki mogą wręcz potęgować siłę wiatru. Najważniejsze jest to, aby dany obszar miał plan zagospodarowania terenu. Niestety w Warszawie jest tak, że nie wszędzie plany zagospodarowania istnieją - tam może dochodzić do większej dowolności w zabudowie - wyjaśnia Sławiński.

Warszawa, jak dodaje, i tak ma dużo terenów, które pełnią funkcję klinów. - Ma szerokie ulice, lotnisko położone w samym środku miasta, które też stanowi część klina, są tory kolejowe idące od linii średnicowej w kierunku zachodnim, są duże tereny otwarte pomiędzy Wolą a Ochotą, które też stanowią pasmo służące wietrzeniu. Na pewno nie powiedziałbym jednak, że deweloperka zniszczyła kliny i miasto już nie może się oczyszczać - podsumowuje.

Co można zrobić ze smogiem? Przerobić go na biżuterię

Więcej o: