Natalia Bet, Metrowarszawa.pl: Walka ze smogiem to temat numer 1 na ten rok dla Miasto Jest Nasze?
Jan Mencwel: Walczymy o uznanie smogu za problem od dwóch lat. W tym czasie ratusz umywał ręce, wmawiał nam, że manipulujemy danymi, rozmywał problem. Na szczęście to się nie udało i w tym roku wszyscy sami się przekonali, jaka to poważna sprawa. W ostatnich dniach zanieczyszczenia w Warszawie były podobne do tych w Pekinie! To skandal, że przez tyle lat nic z tym nie zrobiono. Nie przestajemy naciskać na władze, ale zaczynamy też na własną rękę edukować mieszkańców. Organizujemy spotkania z lekarzami specjalizującymi się w chorobach płuc. Opowiedzą o tym, jaki smog jest niebezpieczny dla zdrowia dzieci i jak się chronić.
Smog to nie jedyny temat, który was zajmuje. Jak oceniasz rewitalizację Pragi?
- Mam wrażenie, że głównie się o niej mówi, a mało się robi. Chciałbym, aby wreszcie doszła do skutku. Sam jej program jest w porządku, ale w innych miastach, gdy ogłasza się rewitalizację, dzieją się naprawdę szybkie zmiany.
Mamy metro?
- Tak i to byłoby na tyle. Zresztą metro i tak by powstało bez względu na rewitalizację.
Od dawna mówicie o tym, że Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna podać się do dymisji. Kogo byś widział na jej miejscu?
- Nie ma teraz kogoś takiego. Warszawa cierpi przez to, że jest trampoliną do dużej polityki. Zawsze są „zsyłani” tutaj ludzie, którzy nie znają naszego miasta i jego lokalnego charakteru. Nie interesuje ich Praga, nie mówiąc już o peryferyjnych okolicach stolicy. Pojawiają się tutaj tylko po to, aby ich partia mogła rządzić w mieście.
Kimś takim jest Paweł Rabiej? Podobno prawie wcale nie pojawia się na obradach rady miasta.
- Dla mnie to typowy polityk znikąd, który z samorządem nie ma nic wspólnego. Nie kojarzę jego żadnych działań w sprawach ważnych dla Warszawy. Jasne, że teraz będzie się próbował podczepić pod różne tematy, które poruszają ruchy miejskie. Ale szkoda, że Nowoczesna, która ma fajnych działaczy w innych miastach, np. Ewa Lieder w Gdańsku czy Joanna Scheuring-Wielgus w Toruniu nie znalazła nikogo takiego w Warszawie.
Jan Śpiewak nadaje się na prezydenta Warszawy?
- Janek sam powtarza, że jest za młody na tę funkcję. Nie lubię takiego wpychania kogoś na siłę w buty kandydata na prezydenta. Dajmy każdemu robić swoje.
Dlaczego nie jest już szefem Miasto Jest Nasze?
- Do pewnego momentu było to dla nas dobre. Organizacji potrzebny jest silny lider, który ciągnie zespół do przodu. Gdyby nie on, nie doszlibyśmy do miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy. Z drugiej strony dajmy też szansę innym. Nie odmienimy
Warszawy, jeśli będziemy kojarzeni tylko z Jankiem Śpiewakiem. Musimy współpracować z osobami znanymi w różnych środowiskach, w różnych częściach Warszawy. Na szczęście działa z nami dużo osób, które identyfikują się ze swoją dzielnicą.
Jaką rolę w stowarzyszeniu pełni teraz Śpiewak?
- Nadal jest jedną z twarzy Miasto Jest Nasze. W sprawie reprywatyzacji nikt go nie zastąpi. To jego konik. Mam nadzieję, że dalej będzie robił to, w czym jest najlepszy.
Po tym, jak zrezygnował z funkcji prezesa, zmienił się zarząd stowarzyszenia.
Są to osoby, które dotychczas bardziej działały w dzielnicach, np. Łukasz Fiszer, niezwykle aktywny na Żoliborzu, Justyna Kościńska z Pragi Południe, Wojtek Surała z Bemowa.
Ty natomiast ustąpiłeś miejsca Piotrkowi Micule.
- Tak. To nasz nowy rotacyjny prezes. Piotrek jest świetnym prawnikiem. Swoją drogą od dłuższego czasu też zajmuje się sprawami reprywatyzacji.
Rozpoczyna się nowy etap w historii MJN?
- Kiedy zaczynaliśmy, byliśmy bandą gówniarzy wkurzonych na to, jak wygląda polityka w Warszawie. Nasz start w wyborach też był spontaniczny. Nie mieliśmy żadnych pieniędzy na kampanię. O dziwo okazało się, że nie tak trudno zdobyć dobry wynik.
Bardzo miło wspominam ten czas. Jednak w kolejnych wyborach nie chcemy już tak działać.
Macie plan na przejęcie władzy w Warszawie?
- Wybory są za dwa lata. Nie chcemy przygotowywać się podobnie jak partie polityczne, które trzy miesiące wcześniej na szybko budują program. Chcemy zacząć robić to już teraz.
W jaki sposób?
- Wiemy, że nie mamy szans z partiami, które mają więcej pieniędzy chociażby na wykupienie reklam. Dlatego chcemy, aby ludzie byli naszym głównym "powerem".
Tworzymy strukturę ludzi działających w imieniu naszego programu. Nazywamy go
"Miastopoglądem".
Co to oznacza?
- Wizję miasta wspólną dla mieszkańców, którzy chcą, aby Warszawa stała się bardziej
przyjazna. Przyjazna w wymiarze ludzkim. I uczciwie zarządzana.
Mówiąc wprost: chcecie przejąć władzę w mieście?
- Nie ma innego wyjścia. Można oczywiście dalej działać na zasadzie pisania petycji i czekania aż władze na nie zareagują, ale prawda jest taka, że nie chcemy czekać całe życie na urzędowym korytarzu aż ktoś łaskawie wpuści nas do pokoju nr 107.
Czy to oznacza, że słowo aktywista zużyło się?
- Ja nigdy nie byłem jakimś wielkim zwolennikiem tego słowa. Kojarzy się źle, z kimś, kto jest wyniosły, bo wie lepiej, jak wszystko powinno być zorganizowane. Tymczasem my staramy się działać przede wszystkim w oparciu o prawdziwe potrzeby mieszkańców, które w dużej mierze są wspólne dla wielu grup. I są ignorowane przez władze miasta – jak choćby kwestia zieleni czy czystego powietrza.
No dobrze. Już nie aktywiści, ale i też nie politycy. Kim więc jesteście?
- Dobre pytanie. Nie wiem jak to nazwać. Chcemy być ludźmi, którzy zmieniają miasto, bo dobrze je znają i wiedzą, czego nam wszystkim potrzeba. Naszym celem jest wpłynięcie na politykę, ale nie chcemy stać się "zawodowymi politykami". W różnych miejscach w Polsce jest tak, że oddolne ruchy mieszkańców współrządzą miastem: w Poznaniu czy Gorzowie Wielkopolskim. To normalna sprawa. Na tym polega samorząd.
* Miasto Jest Nasze - warszawski ruch miejski zawiązany w październiku 2013 roku przez Marię Filcek i Jana Śpiewaka. Od 2014 roku działa jako stowarzyszenie. Zrzesza ponad 100 warszawiaków, społeczników i aktywistów miejskich.