- Dla mnie to nie do pomyślenia, żeby mazać po takim symbolu. To miasto nadal żyje wojną, są to wciąż otwarte rany i wielu świadków tych okropnych zdarzeń cały czas tu mieszka - mówi pani Genowefa, mieszkanka ulicy Grójeckiej, którą spotykam w aptece sąsiadującej ze zniszczoną tablicą. - Do tej pory tablice te były świętością. Nawet największy łobuz, łajdak nie tknąłby tego miejsca. To musiało zrobić zwierzę, nie człowiek - dodaje.
Była nie do ruszenia
Mowa o tablicy na skrzyżowaniu ulic Wawelskiej i Grójeckiej, która ma upamiętniać śmierć 40 osób, które 74 lata temu zostały tam rozstrzelane przez Niemców.
Tablica przypomina krwawy terror z 1943 roku. W nocy z 30 na 31 grudnia została pomazana przez wandali. Oburzenie wśród mieszkańców tym większe, że tablica, choć mała, jest dla warszawiaków ważna i ma wymiar symboliczny. Do tej pory wydawała się nie do ruszenia.
Zniszczona tablica upamiętniająca ofiary wojny, Warszawa Metro Warszawa
Zero świętości
Warszawiacy nie mogą uwierzyć w to, że można było zachować się w tak bezrefleksyjny sposób. - Panowała tu tradycja układania kwiatków, zapalania zniczy. Wszyscy dbali o to miejsce. Najmłodsi byli uczeni, że jest to ono święte. Nawet małe "chłystki" nie odważyłyby się na żarty z takich symboli, a co dopiero ich niszczenie - mówi pan Romek, mieszkaniec Ochoty. - Teraz mam wrażenie, że świętości nie ma - dodaje.
Pan Romek nie jest odosobniony w swoich poglądach. Podobne emocje udzielają się i innym mieszkańcom, których pytam o zniszczoną tablicę. - Jestem z Żoliborza, pracuję niedaleko Grójeckiej i nie mogę zrozumieć... Graffiti jest wszędzie, ale zawsze miałem poczucie, że obowiązują jakieś zasady - mówi pan Michał. - Ponadto, to nie jedyne miejsce, gdzie wisi taka tablica. Nie słyszałem, aby gdzie indziej również je niszczono - dodaje.
Zniszczona tablica upamiętniająca ofiary wojny Metro Warszawa
Cała Warszawa ma takie tablice
Tablice upamiętniające ofiary wojny można znaleźć w całej Warszawie. Konkurs na ich projekt odbył się w 1948 roku. Wygrał go Karol Tchorek, który od tamtej pory funkcjonuje w świadomości mieszkańców miasta jako projektant tablic upamiętniających miejsca straceń z okresu II wojny światowej w Warszawie.
Jest ich ponad 200 i na każdej widnieją m.in. słowa: "Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność ojczyzny". Nie ma mieszkańca Warszawy, który by ich nie kojarzył. I szanował, bo wszyscy dobrze wiedzą, że tablice mają wskazywać miejsca, gdzie warszawiacy ginęli za swoje miasto. Miejsca, gdzie toczyły się walki, a za honor płacono największą cenę - życie.
Al. Szucha w Warszawie. Tablica pamiątkowa Wikimedia Commons
Internauci solidarni z warszawiakami
Choć od zniszczenia tablicy minęło już kilka dni, w mediach społecznościowych nadal wrze. Użytkownicy Facebooka, Twittera oraz Wykop.pl nie szczędzą mocnych słów pod adresem wandala i solidaryzują się z mieszkańcami Ochoty.
- Przejeżdżam tamtędy prawie codziennie, bardzo często palą się tam znicze, czasem leżą kwiaty, a teraz jakiś 15-letni cwaniak w bluzie z kapturem postanowił to zniszczyć - pisze użytkownik W_miare na portalu Wykop.pl. Innym wręcz puszczają nerwy: - Niech sobie ku**a debil na łbie narysuje, to przynajmniej będzie kretyn rozpoznawalny z daleka - pisze z kolei użytkownik Jeerrry.
Bandyty szukają warszawiacy związani z miastem
Sprawa bulwersuje także urzędników. Naczelnik wydziału estetyki w warszawskim ratuszu Wojciech Wagner nie może zrozumieć, skąd ludzie biorą takie pomysły:
Dziennikarz Jerzy Majewski jest podobnego zdania, co inni mieszkańcy Warszawy. Bandytę - tak o wandalu pisze Majewski - trzeba znaleźć i osądzić.
Mieszkańcy dzielnicy, nie czekając na efekty pracy policji, szukają sprawcy na własną rękę. - Widzieliście gnojka, który to zrobił? Jeśli przechodzimy obok, proszę - zgłaszajmy to, robiąc zdjęcie miejsca i wysyłając je przez aplikację 19115 na policję. Muszą odpowiedzieć - co zrobili ze sprawą. Nie złapiemy chłopaka, ale spowodujemy wyczyszczenie tego napisu - pisze na zamkniętej grupie poświęconej Ochocie pani Iwona. - Jest monitoring, jest podpis - trzeba ukarać wandala - piszą inni.
Chodzi o sprawiedliwość
Policja informuje, że sprawą już się zajmuje. Zbiera informacje i szuka autora graffiti. Warszawiacy mają zamiar policji w poszukiwaniach pomóc. Jak podkreśla wielu z nich, nie chodzi o samosąd, ale o sprawiedliwość. - Mnie proszę pana takie poruszenie wzrusza - mówi na koniec pani Genia, gdy wspominam jej o oburzeniu w internecie. - To pokazuje, że jest nadzieja w tych ludziach, że my do końca nie zdziczeliśmy. Warszawa to dumne miasto i jak widać jej mieszkańcy także - kończy.
Zniszczona tablica upamiętniająca ofiary wojny, Warszawa Metro Warszawa
Podczas sondy ulicznej ta pani nie wytrzymała: "Zbieram pety, bo wstyd tu mieszkać. Chmielna to BARDAK!"