- 50 zł i jadę. - Chcę z licznikiem. - To zajęte! Taksówkarze odmawiają kursów lub zawyżają ceny? Pytamy firmy

- Dzisiaj miarka się przebrała. Mam dość taksówek i taksówkarzy - pisze fotoreporter Jakub Szymczuk i opowiada o tym, jak próbował dostać się taksówką do centrum po meczu Legii. Pytamy firmy taksówkarskie o takie zachowanie taksówkarze i ich stanowisko w tej sprawie.

Jakub Szymczuk po środowym meczu Legii chciał dostać się do centrum Warszawy taksówką. Nie sądził, że będzie to aż takie trudne. Jak relacjonuje na Facebooku, przed stadionem stało kilkadziesiąt wolnych taksówek.

Jak wynika się z rozmów z innymi uczestnikami meczu, przed Legią zaparkowane były taksówki różnych korporacji taksówkarskich. - Stoją na ulicy, nie ma konkretnego postoju taksówek - mówi Antoni, uczestnik meczu. 

Panie, do centrum to mi się nie kalkuluje

- Trasę jaką musiałem pokonać to kurs do centrum. Około 15 - 20 zł taksówką. Bardzo się śpieszyłem, więc OK. Podbiegam do pierwszej taksówki - opowiada i cytuje rozmowę z taksówkarzem numer 1:

- Wolny Pan? - Gdzie jedziemy? - Do centrum. - Eeee za 50 zł pojadę...

Fotografa zatkało: - Trzasnąłem drzwiami i podbiegłem do następnego, który widział, że ten przed nim mi odmówił - i relacjonuje rozmowę z taksówkarzem numer 2. - Wolny pan? - Zależy... - Od czego? - 50 zł i jadę. - Chcę jechać z licznikiem. - To zajęte!

Szymczuk nie odpuścił. Przebiegł na drugą stronę ulicy, gdzie stały inne taryfy. Postanowił podbiec do taksówkarza, który stał pośrodku. - Zagrałem "all in" - od razu wsiadam - mówi. - Centrum, proszę. - Panie, do centrum to mi się nie kalkuluje, 30 zł bez licznika...

Jak pisze fotograf, "miarka się przebrała". Powiedział taksówkarzowi, co myśli o całej sytuacji: "Walczycie o licencję, macie przywileje jako transport publiczny, możecie jeździć buspasami, uzurpujecie sobie jakieś chore prawa, a ja od 10 minut nie mogę znaleźć kierowcy, który podwiezie mnie zgodnie z taryfikatorem, bo się wam "nie opłaca" - choć wszyscy stoją wolni. W odpowiedzi usłyszał: "Sp***j".

Zamówił transport za pomocą aplikacji. W ciągu pięciu minut przyjechała. Za kurs do centrum zapłacił 12 zł. "Taksówkom od dziś definitywnie dziękuję" - podsumowuje. Jak podkreśla, post nie był planowany, fotoreporter napisał go pod wpływem emocji. - Była to już kolejna taka sytuacja i postanowiłem ją opisać - mówi w rozmowie z metrowarszawa.pl.

Takich historii jest więcej

Jakub Szymczuk nie jest jedyną osobą, która stanęła przed dylematem: jechać taksówką krótki dystans za kilkadziesiąt złotych czy iść na piechotę (lub skorzystać z aplikacji).

- To się wydarzyło w zeszłym roku - mówi Marcin. - Byłem na Nowym Świecie, chciałem dostać się na pl. Zamkowy. Moja dziewczyna źle się poczuła i chciałem jak najszybciej ją stamtąd zabrać. Zapytałem taksówkarza, który stał przy ulicy Foksal, czy zawiezie mnie na pl. Zamkowy. Rzucił, że to strasznie blisko, że za 20 zł może mnie zawieźć. Zgodziłem się, bo musiałem się tam znaleźć jak najszybciej. Myślałem, że włączy licznik, ale nic takiego się nie stało. Skasował mnie na 20 zł i pojechał – opowiada Marcin.

Kilka miesięcy temu Ewa wraz z koleżanką chciała szybko dostać się ze skrzyżowania Nowy Świat i Świętokrzyska do Pałacu Kultury:

– Spieszyłyśmy się do kina. Seans już się zaczął, więc w grę wchodziło wyłącznie taryfy. Wsiadłyśmy do taksówki zatrzymanej na Nowym Świecie i mówimy: Prosimy do Kinoteki - opowiada. - Kierowca rusza i dopiero na światłach na skrzyżowaniu z Marszałkowską orientujemy się, że nie włączył licznika. Pytam go o to, na co on, że chyba żartujemy, że zawiezie nas na liczniku tylko do Pałacu Kultury. Dopytuję: Więc za ile? Mówi, że za 20 zł. Pan chyba żartuje? Komentuję, ale facet milczy. Światła się jeszcze nie zmieniły, wyskoczyłyśmy z koleżanką z samochodu i zwiałyśmy - podsumowuje.

Stanowisko firmy jest jasne

Co na ten temat mają do powiedzenia warszawskie korporacje? Poprosiliśmy o komentarz Ele Taxi, Eco Car oraz MPT. 

Zenon Chmielewski, koordynator kierowców w Ele Taxi przyznaje, że korporacja wie o takich przypadkach. - Stanowisko firmy w przypadku odmowy kursu oraz w przypadku zawyżenia opłaty za kurs jest zawsze takie samo: rozwiązujemy umowę współpracy - mówi.

Jak dodaje, informacje o takich przypadkach docierają do firmy od samych klientów: - Opieramy się na reklamacjach ludzi, których takie sytuacje bardzo denerwują. Nasi taksówkarze znają doskonale stanowisko firmy w obu tych przypadkach. Kwestie te nie podlegają żadnej dyskusji, taksówkarz jest od razu zwalniany dyscyplinarnie. 

Korporacja MPT twierdzi natomiast, że takich skarg nie dostała: - Wyłącznie licencjonowani kierowcy współpracujący z MPT, zgodnie z Uchwałą Rady Miasta Stołecznego Warszawy, mają obowiązek wykonywania usług według wskazań taksometru.

Podobnie mówi prezes Eco Car Robert Radoszewski: - Kierowca nie może samodzielnie umawiać się z klientem na cenę za przejazd. Ceny tzw. umowne, czyli wyliczane z góry i zaakceptowane przez klienta, są ustalane wyłącznie przez nasze Biuro Obsługi Klienta (telefonicznie lub mailowo). Taksometr podczas kursu z klientem jest zawsze włączony, nawet jeśli klient umówił się z nami na konkretną cenę.

Jak dodaje, reklamacje na kierowców, którzy odmawiają zleceń czy umawiają się na jakąś kwotę z klientem bez wiedzy firmy, się nie zdarzają. Ponadto, jak mówi, taksówkarz niezrzeszony lub pracujący w innych korporacjach ma prawo odmówić kursu, jednak absolutnie nie powinien wykonywać żadnego kursu bez uruchomienia taksometru.

 

Czy kiedykolwie taksówkarz odmówił ci kursu lub chciał jechać za więcej bez licznika?
Więcej o: