Historia Pani Ani, która kilka dni temu otrzymała mandat w wysokości 200 zł za nielegalny handel bułkami przy Patelni w centrum Warszawy poruszyła internautów. Post autorstwa Konrada Sajkowskiego, członka Partii Wolność, został udostępniony kilka tysięcy razy.
Konrad Sajkowski poruszony reakcją ludzi, postanowił znaleźć panią Anię. Po usłyszeniu historii jej życia, stwierdził, że chce zorganizować dla niej pomoc.
W związku z tym zorganizował zbiórkę pieniędzy za pośrednictwem portali pomagam.pl oraz zrzutka.pl. Ku jego zaskoczeniu, w ciągu kilku dni udało się zebrać prawie 170 tys. zł.
Historię najwyraźniej śledzili przedstawiciele partii Wolność (dawna Partia KORWiN). Obecny poseł do Parlamentu Europejskiego i prezes partii Janusz Korwin Mikke zorganizował 25 listopada konferencję prasową w biurze prasowym, na którą zaprosił członka swojej partii, Konrada Sajkowskiego. Ten opowiedział historię pani Ani. Opowieść podsumował stwierdzeniem, że "to system jest problemem, że system trzeba zmienić, żeby takie osoby jak pani Ania mogły tutaj funkcjonować".
- System nie może karać tych, którzy chcą pracować (...). Trzeba to państwo naprawić, trzeba radykalnej zmiany - mówił Korwin-Mikke podczas konferencji. Tą radykalną zmianą miałaby być nowa ustawa dotycząca handlu w miastach. Projekt ustawy przedstawił na konferencji Przemysław Wipler.
- Po pierwsze, chcemy znieść możliwość karania mandatami za sprzedaż, jaką uprawiała pani Ania, to zmiana w kodeksie wykroczeń. Po drugie należy znieść opłatę targową oraz obowiązek występowania do gminy o zajęcie pasa ruchu - mówił podczas konferencji Przemysław Wipler.
Na Twitterze udostępnił już projekt ustawy. U uzasadnieniu możemy m.in. przeczytać, że w obecnym stanie prawnym, "osobom dysponujące bardzo niskim kapitałem nie opłaca się podjąć próby rozpoczęcia własnej działalności handlowej". Należy więc "uwolnić przedsiębiorczość wśród biedniejszej części społeczeństwa".
Projekt ustawy Print Screen Twitter.com
Skontaktowaliśmy się z miastem, aby skomentowało propozycję Partii Wolność. - Są wyznaczone miejsca, w których mali przedsiębiorcy mogą prowadzić handel. Tych miejsc jest bardzo dużo. Oczywiście należy wcześniej zgłosić się o możliwość zajęcia terenu - jeżeli jest to teren dzielnicowy, to do dzielnicy, jeśli jest to teren należący do Zarządu Dróg Miejskich, do ZDM - mówi Bartosz Milczarczyk ze stołecznego ratusza.
Jak mówi, zniesienie kary za prowadzenie, w tej chwili nielegalnego handlu, równałby się samowolce. - Może znieśmy też plany zagospodarowania przestrzeni miasta? - mówi. - Taka ustawa doprowadziłaby do tego, że mielibyśmy miasto nieuporządkowane, zaśmiecone, nie posiadające żadnego kierunku rozwoju. Doprowadziłoby to do przestrzennego chaosu, z którym od lat walczymy chociażby ustawą krajobrazową. Po to są te obostrzenia, aby miasto nie tonęło w chaosie, aby nie wróciły słynne z lat 90. łóżka polowe, na których można było kupić wszystko - dodaje.
Jak mówi, punkt dotyczący obowiązku występowania do gminy o zajęcie pasa ruchu skończyłby się tym samym. - To narzędzie przekazane gminom, które pozwala na sprawowanie pieczy nad danym terenem - mówi i dodaje, że prowadzenie handlu w miejscach dozwolonych nie wiąże się z dużymi opłatami. - Na terenach dzielnicowych to koszt 49 zł za m2 na miesiąc w Śródmieściu, na terenach ZDM to 2 zł/m2 na dzień - dodaje.
Co do punktu na temat opłaty targowej powiedział tylko tyle, że w Warszawie opłata targowa już nie obowiązuje. - Została zniesiona na wniosek pani prezydent Gronkiewicz-Waltz na początku tego roku - informuje Milczarczyk.
Skontaktowaliśmy się również ze strażą miejską, aby potwierdzić zajście incydentu sprzed kilku dni na Patelni przy metro Centrum. - Są podejmowane interwencje w rejonie metra centrum. Straż Miejska od lat walczy z nielegalnym handlem w tym miejscu. Nielegalny handel w momencie, w którym strażnicy opuszczają ten teren, po prostu się rozrasta. Na terenie miasta są wyznaczone miejsca do prowadzenia handlu - skomentowała Monika Niżniak z biura prasowego Straży Miejskiej.
24 listopada kontaktowaliśmy się z Konradem Sajkowskim, aby usłyszeć od niego historię pani Ani. Wtedy pani Ania nie chciała wypowiadać się dla mediów. Zapytaliśmy dziś pana Konrada, czy pani Ania wie o tym, że sprawa nabrała wymiaru politycznego. - Pani Ania wie o wszystkim i może zdecyduje się wypowiedzieć publicznie - powiedział Konrad Sajkowski.