Łaźnia dla bezdomnych na Ochocie? I zaczęło się: spadnie wartość mieszkań, śmierdziuchy, alkoholicy [FELIETON]

Na Ochocie ma pojawić się łaźnia publiczna, z której korzystać będą bezdomni. Wśród mieszkańców podniosło się larum, że dzielnica stanie się jednym wielkim Las Vegas dla bezdomnych. Drodzy mieszkańcy, zejdźmy na ziemię. Bezdomny też człowiek. Umie odróżnić łazienkę od baru.

Po tym, jak pojawił się pomysł, aby na Placu Narutowicza ulokować publiczną łaźnię, z której korzystaliby m.in. bezdomni , w internecie, na facebookowym forum poświęconym tej warszawskiej dzielnicy zawrzało. Ochocianie podzieli się na zwolenników pomysłu, jak i jego przeciwników. Niestety, nieliczni tylko widzą w tej idei rozwiązanie problemów związanych z bezdomnością. Co sądzi zatem większość?

Przepraszam, ale muszę to napisać. Większość plecie straszne bzdury. Łaźnia w oczach większości to przede wszystkim magnes na bezdomnych, którzy śmierdzą. Przepraszam, że piszę wprost, ale parafrazuję tylko słowa pewnej użytkowniczki Facebooka. Droga pani, po to właśnie jest idea łaźni publicznych, aby tacy ludzie jak pani, nie musieli odczuwać tej nieprzyjemności. Inni zaś zażenowania takim podejściem do sprawy. W końcu - aby się mogła pani przekonać, bez odczuwania dyskomfortu, że z bezdomnym można pogadać. Często o trudach życia. Rozumiem obawy, ale nie uprawiajmy klasowego parawaningu .

Jeżeli łaźnia publiczna może powstać, to niech się to stanie jak najszybciej. Przypomnę tylko, że najnowszy zapis w regulaminie ZTM o możliwości wyproszenia pasażera ze środka komunikacji miejskiej ze względu na odór wynika pośrednio i z tego, że łaźnie publiczne nie są standardem w Warszawie. Smród to główny argument w niemal każdej rozmowie na temat bezdomnych. Więc napiszę raz jeszcze - publiczny prysznic ma temu zaradzić. Jak tego dokonać, skoro sami tego rozwiązania nie chcemy?

O to, by łaźnie miejskie pojawiły się w Warszawie, Rzecznik Praw Obywatelskich apelował do władz miasta jeszcze w 2008 roku. Oczywiście, od tego czasu znacznie poprawiła się dostępność publicznych toalet, jednak nadal kwestią wymagającą poprawy jest dostępność łaźni miejskich. Tym bardziej, że bezdomnych według danych przybywa, a na terenie miasta działa jedna tylko łaźnia prowadzona przez Caritas. Ba, łaźnia ta jest przy tym jedyną łaźnią na obszarze całego województwa mazowieckiego! Trudno zatem udawać, że problem nie istnieje.

Plac Narutowicza w Warszawie. Tu miałaby powstać publiczna łaźnia.Plac Narutowicza w Warszawie. Tu miałaby powstać publiczna łaźnia. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Wyborcza.pl . Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta .

Idźmy dalej. Niektórzy widzą rozwiązanie. Bezdomnych trzeba po prostu przetransportować gdzieś poza miasto. Po pierwsze, bezdomny człowiek to nie leśne zwierzę , które trzeba trzymać z daleka od ludzi. Wręcz powinniśmy robić przeciwnie! Stwarzać warunki, gdzie będą się z nami asymilować. Mamy XXI wiek, nie Średniowiecze. Po drugie. Przestańmy spychać problemy bezdomności na bok, tworząc tym samym marginesy. Szczególnie ludzkie. Jeżeli coś może w 2016 roku budzić obrzydzenie, to podział ludzi na lepszy i gorszy sort.

Nie mówię, że ludzie bez domów to łatwi sąsiedzi, ale na Boga - straszenie, że z Ochoty zrobi się jeden, wielki slams, jest dedukcją niesprawiedliwą. Naprawdę, czy piszący to niektórzy ochocianie wierzą, że z łaźni na Narutowicza zrobi się bezdomny Opener? Proszę mi uwierzyć - bezdomny też człowiek. Umie odróżnić łazienkę od baru. Jeżeli ktoś będzie chciał skorzystać z prysznica, to przyjdzie właśnie po to. I przyjdzie tu sam, a nie jak niektórzy piszą - drużyną. Przypomnę, że bezdomność to nie sport . Nie chodzi się pod prysznic grupowo. Zejdźmy na ziemię.

Niestety, złotych myśli na temat ochociańskiej łaźni publicznej jest więcej. Napisałbym nawet - kosz pełen brudnych myśli. Wśród nich te, że "organizacja takiego miejsca w centrum Ochoty niesie za sobą daleko idące konsekwencje, łącznie ze spadkiem wartości mieszkań." Warszawa, Droga Ochocianko, jak długa i szeroka, osoby bezdomne ma wszędzie. Ceny mieszkań nie spadają tylko dlatego, że w okolicy jest publiczna kabina prysznicowa czy grupa ludzi bez domu. Naprawdę, daleko idące wnioski. Powiedziałbym nawet, że się Pani zagubiła. Studzę emocję. Omawiana łaźnia - co najciekawsze - nie wiadomo nawet, czy powstanie, a jeżeli nawet - to wciąż nie wiadomo - gdzie, ale strach już jest . Jeżeli jednak do realizacji inwestycji dojdzie, to dajmy sobie wszyscy szansę. Bo jest to szansa dla nas wszystkich.

Na koniec. Mimo wszystko rozumiem obawy mieszkańców. Wynikają one przede wszystkim z ich troski o Plac Narutowicza. Plac, który w niedalekich planach ma zmienić się w wizytówkę Ochoty. Łaźnia publiczna może, według opinii niektórych, te piękne plany przekreślić. Jest tylko jedno "ale". Plac może i ładny, ale co z tego, skoro myśli niektórych mieszkańców bardzo brzydkie.

Obrady Rady Dzielnicy na warszawskiej Ochocie. Tak może wyglądać Plac Narutowicza.Obrady Rady Dzielnicy na warszawskiej Ochocie. Tak może wyglądać Plac Narutowicza. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Przeczytaj też: Darmowa zupa na Żytniej: jedzą na zapas po kilka talerzy. Nikt stąd nie wychodzi głodny

Po apelu internauty tysiące ludzi zaoferowało pomoc bezdomnemu z Ursynowa

A jeśli Jezus wolałby łaźnie dla biednych niż ćwierć miliona na katolicką imprezę?