Spodobało ci się? Polub nas
- To nie pierwsza surykatka, którą się opiekuję - przyznaje pani Beata. - Zresztą, ja wszystkie zwierzaki, którymi się opiekuję zabieram na noc i na weekendy do domu. Miałam już małe pantery śnieżne, pancernika, małpę, ostronosa, jeża, wiewiórki, kuny. Domownicy już się przyzwyczaili, gorzej z kotem. Mały ma klatkę, w której jest bezpieczny. W ciągu dnia, pod moim bacznym okiem biega po mieszkaniu - śmieje się pani Beata.
Mały nie ma jeszcze imienia.
- Imię musi zaczynać się na literę "H" i chciałabym, żeby kojarzyło się ze smokiem, ale nie powinno być zbyt poważne. Dopiero się poznajemy, ale już wiem, że mały nie jest poważny - znów śmieje się pani Beata. - Jego starszy brat ma na imię Gluś.
Rodzina warszawskich surykatek fot. Beata Jankowska fot. Beata Jankowska
W ciągu dnia małym surykatkiem zajmuje się jego rodzina, pani Beata przychodzi co kilka godzin, żeby go dokarmiać. Gorzej jest nocą.
- Po pracy ładuje go do plastikowego transportera i zabieram do domu - mówi opiekunka. - On jest jak dziecko. 2-3 razy w ciągu nocy wstaje i musi dostać mleko. Niedawno zaczął jeść świerszcze i mączniki, a od wczoraj dostaje trochę mięsa, robię mu taką papkę z mlekiem dla szczeniąt - dodaje opiekunka.
Fot. Beata Jankowska Fot. Beata Jankowska Fot. Beata Jankowska
Niestety dwójki maluchów nie udało się utrzymać, mama surykatka najprawdopodobniej traciła pokarm i maluchy nie przeżyły.
Mały rośnie jak na drożdżach, jak widać niczego mu nie brakuje.
fot. Beata Jankowska fot. Beata Jankowska fot. Beata Jankowska
- Czekamy, aż będzie mógł już zostać z rodzinką na stałe, ale jeszcze tydzień musi mieszkać ze mną. Proszę uwierzyć, rodzinka bardzo na niego czeka, co rana wypatrują i cieszą się, kiedy go im oddaje.
Życzymy dużo zdrowia, całej masy robaków i zawsze takich opiekunek, jak pani Beata.