"Zapytał mnie: "Israeli?", przytaknąłem, wtedy wykonał gest Hitlera i zaczął rżeć ze śmiechu"

"O 9 rano, gdy szedłem do pracy, na czerwonych światłach przy ulicy Chełmskiej stanęła koło mnie grupa trzech osób - dwóch mężczyzn na oko po 40stce i jedna kobieta. Bezdomni raczej nie byli, schludni również. Jeden z mężczyzn miał przy sobie torbę wypełnioną butelkami po piwie. Mam wrażenie, że byli już pijani i szli do sklepu "zatankować". Gdy mnie zauważyli, rzucili: "Izraelczyk?" Kiwnąłem tylko głową i ich zignorowałem. Czekałem, aż światło zmieni się na zielone. Wtedy zaczęli się wygłupiać i wypowiadać niezrozumiałe dla mnie słowa. A jeden z nich wykonał gest Hitlera.

Prawą rękę wyciągnął do przodu, a brudne palce drugiej dłoni umieścił pod nosem. Przypominał raczej Mussoliniego niż Hitlera, ale jego publiczności chyba to nie przeszkadzało, bo rżeli ze śmiechu.

Nie czułem się zagrożony. Nie zachowywali się wobec mnie agresywnie. Nie podeszli do mnie, nie doszło do żadnego kontaktu fizycznego. Ich uwagę zwrócił prawdopodobnie mój "żydowski" nos.

Spodobało ci się? Polub nas

Mieszkam w Warszawie od kilku miesięcy. To pierwszy raz, kiedy spotkało mnie coś podobnego."

Michel opowiedział nam swoją historię, ale wolałby zachować anonimowość. Pochodzi z Francji. Czy jest Żydem? Gdy go o to spytaliśmy, odkrył przed nami fascynującą historię swojej rodziny.

"Nie odpowiadam, że jestem Żydem, ale że mam żydowskie korzenie. Moja rodzina nigdy nie była specjalnie religijna, ja również nie jestem. Moi dziadkowie ze strony mamy przed II wojną światową mieszkali w Suwałkach. W czasie wojny, żeby uciec przed obozem wyjechali do Francji. Wiele razy zmieniali tożsamość, żeby nikt ich nie złapał. Ukrywali się między innymi w Vercors, słynnym regionie, w którym działał francuski ruch oporu wobec niemieckiej okupacji (Maquis du Vercors, przyp. red.).

Po wojnie ponownie zmienili nazwisko. Nigdy nie opowiadali o swojej przeszłości. Chyba mieli poczucie, że religia w jakiś sposób zniszczyła ich rodzinę.

Dziadkowie mieli 5 córek. Każdej, w chwili gdy ukończyła 16 lat, zaproponowali operację plastyczną nosa. Wszystkie miały tzw. "żydowski nos". Jako oficjalny powód podawali względy estetyczne i problemy z oddychaniem. Ale nie tylko o urodę chodziło. Chcieli oszczędzić im niewygodnych komentarzy. Nie dlatego, że wstydzili się swoich korzeni, ale by nie prowokować. Moi dziadkowie pracowali w branży handlowej. Mieli kilka sklepów. Powodziło im się. Kolejny stereotyp. Woleli uniknąć krzywych spojrzeń.

Wszystkie córki przeszły operację, w tym moja mama. W wieku 16 lat operacji poddała się także moja siostra. Nie wiem, czy gdyby moi dziadkowie mieli syna, jemu również zaproponowaliby zabieg. Ja go nie przeszedłem. I nie żałuję. Mam wrażenie, że moja siostra zdecydowała się na operację głównie ze względów estetycznych. Mama nigdy nie opowiadała o przeszłości, judaizm nie był obecny w naszym życiu. Moja siostra i brat zostali ochrzczeni, przystąpili również do komunii świętej.

Dla kobiet wygląd jest ważniejszy. Duży i spiczasty nos nie musi koniecznie kojarzyć się z religią. Takie dziewczyny mogą być wyzywane na przykład od czarownic. Pozostaje pytanie - czy moja siostra zaproponuje swojej córce operację, jeśli okaże się, że ta również odziedziczyła "żydowski nos". Na razie ma kilka miesięcy, więc będzie trzeba trochę poczekać.

We Francji zdarzyło mi się, że ktoś zaczepił mnie na ulicy i pytał, czy jestem Żydem. Kiedy wychodziło na jaw, że mam żydowskie korzenie, dopytywali, dlaczego w żaden sposób nie celebruję swojego pochodzenia. Twierdzili, że nie powinienem się tego wstydzić, być sobą..."

Więcej o: