Aktywistka z HejtStop prześladowana przez internautów. Doprowadzili do zablokowania jej konta na FB

Internauci doprowadzili do zawieszenia prywatnego konta Joanny Grabarczyk na Facebooku. To dalszy ciąg nagonki wywołanej konfliktem między akcją HejtStop a Mariuszem Pudzianowskim. - W tej chwili analizujemy możliwe rozwiązania prawne. Moje życie jest zagrożone, to dla mnie prywatnie wyjątkowo trudna sytuacja. Ale nie mogę milczeć. Dziś ja jestem ofiarą mowy nienawiści, jutro tą ofiarą może być ktoś inny - mówi Joanna Grabarczyk.

Spodobało ci się? Polub nas

9 lutego internauci doprowadzili do zawieszenia prywatnego konta na Facebooku Joanny Grabarczyk , aktywistki z akcji HejtStop. Skrzyknęli się na portalu wykop.pl . Jeżeli wystarczająco duża liczba osób zgłosi naruszenie ze strony danego konta, zostaje ono automatycznie zawieszane. Dopiero po jakimś czasie konto jest analizowane przez pracownika Facebooka i, jeżeli alarm został uznany za fałszywy, odblokowywane. Konto Joanny Grabarczyk, jak poinformowali nas przedstawiciele HejtStop już po godzinie zostało odblokowane.

Wykop.plWykop.pl Wykop.pl Wykop.pl

Pokłosie

Wszystko zaczęło się od wpisu, jaki  Mariusz Pudzianowski opublikował na swoim profilu na Facebooku . Zdaniem członków akcji HejtStop Strongman nawoływał w nim do nienawiści. Postanowili zawiadomić o tym prokuraturę. Prokuratura wszczęła postępowanie wyjaśniające, które ma ocenić, czy sportowiec i biznesmen rzeczywiście nawoływał do nienawiści na tle różnic rasowych i wyznaniowych. Jeżeli Pudzianowskiemu zostaną postawione zarzuty, grozi mu nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Mariusz Pudzianowski postanowił kontraatakować. Wyraził swoje zdanie na temat zachowania akcji HejtStop i Joanny Grabarczyk. Nawoływał fanów do udostępniania wpisów. Te szybko wywołały falę hejtu na portalu społecznościowym. Internauci wyzywali aktywistkę, grozili jej. Zdjęcie działaczki wraz z komentarzem opublikowane przez Pudzianowskiego wylądowało na dziesiątkach stron o tematyce antyislamskiej i forach dla "prawdziwych Polaków". W komentarzach internauci nie przebierali w słowach.  "Ogolić k... na łyso" - brzmiał jeden z mocniejszych.

Do hejtu przyłączył się również Paweł Kukiz. Na swoim profilu na Facebooku napisał: "Nie dziwię się pani Joannie... Gdybym był na jej miejscu to też marzyłbym (marzyłabym) o imigrantach w kontekście sylwestrowej nocy B".

"Mój głos jest ważny"

Joanna Grabarczyk przez kilka dni nie chciała komentować zaistniałej sytuacji. W końcu zdecydowała się przerwać milczenie. - Ta sytuacja jest dla mnie bardzo trudna. Moje bezpieczeństwo jest zagrożone. Jednak w tej sytuacji ważne jest nie tylko moje bezpieczeństwo, ale przestrzeganie zasad związanych z używaniem mowy nienawiści w internecie. Dziś to ja jestem celem internetowych ataków, jutro celem będzie ktoś inny. Dlatego nie będę i nie mogę milczeć. Nie mogę pokazać, że dałam się zastraszyć - mówi Grabarczyk.

Grabarczyk nie chce wyjawić, czy w związku z zaistniałą sytuacją doznała jakichś szkód. - Ze względu na bezpieczeństwo swoje i moich bliskich nie chcę ujawniać tych informacji. W tej chwili analizujemy możliwe rozwiązania prawne. Żadne decyzje nie zostały na razie podjęte - wyjaśnia.

Wiele komentarzy, które pojawiły się pod wpisami Mariusza Pudzianowskiego, były kierowane bezpośrednio do Joanny Grabarczyk. - Wpisy Pana Pudzianowskiego i pana Kukiza wywołały falę nienawiści. Grożono mi pobiciem, gwałtem, ogoleniem głowy. Warto pamiętać, że zgodnie z polskim prawem takie i podobne groźby są karalne - mówi Grabarczyk.

- Oczywiście nie zawsze jest tak, że przemoc z internetu przenosi się na ulicę, ale to nie oznacza, że powinniśmy ją bagatelizować. 67% Polaków korzysta z Internetu i dla nich nie ma różnicy, czy ktoś im powie na ulicy, że ich zabije, czy zrobi to w internecie. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w kontekście dzieci, które nie wyobrażają sobie życia poza siecią. Podział na online i offline jest dziś sztuczny, mamy jedną rzeczywistość - ta cyfrowa przestrzeń wymaga uregulowania prawem, tak żebyśmy mogli czuć się w niej bezpiecznie. Nie może stać się drugim, równoległym światem "bezprawia" - mówi.

Mam nadzieję, że porozmawiamy z panem Mariuszem

Mimo że Joanna Grabarczyk jest przekonana o tym, że wpisy Mariusza Pudzianowskiego na temat imigrantów były nawoływaniem do nienawiści, wierzy, że Strongman wolałby odciąć się od wielu komentarzy swoich fanów.

- To istotne jednak, żeby takie osoby jak Mariusz Pudzianowski, którego profile na portalu społecznościowym mają ogromny zasięg (prywatne - 31 tys. obserwujących, oficjalne - 290 tys. fanów,  strona firmy transportowej - 76 tys. fanów), brały odpowiedzialność za to, co piszą i do czego nawołują. Pan Mariusz ma wpływ na opinię ludzi i moim zdaniem powinien raczej działać na rzecz spokoju, a nie nawoływać do linczu - twierdzi Grabarczyk.

- Wierzę w to, że uda nam się kiedyś spotkać i porozmawiać o tym, co zaszło. Rozumiem jego oburzenie wywołane niszczeniem jego mienia, rozumiem, że mogły go ponieść emocje. Ale obowiązuje nas prawo i umowa społeczna. Nie można podżegać do agresji - mówi Grabarczyk i podsumowuje: - Przed nami jeszcze dużo pracy i stawiania czoła właśnie takim problemom. Cel jest jeden - świadomość tego, że można swobodnie wyrażać własne poglądy w sposób nieagresywny. Żeby bardzo różne spory nie doprowadzały do sytuacji, w których czyjeś bezpieczeństwo jest zagrożone - mówi.

Więcej o: