McFit wydaje oświadczenie: "Pan Lechosław krzyczał na recepcjonistkę i nie miał żadnych śladów na szyi"

Przedstawiciele siłowni McFit wydali kolejne oświadczenie w sprawie incydentu, do którego doszło w obiekcie przy ul. Świętokrzyskiej. Nie zgadzają się z relacją Leszka, który opisał zajście na swoim profilu na Facebooku. "Pan Lechosław K. przedstawia przebieg zdarzeń nie pokrywający się z zapisem monitoringu i relacją innych osób, świadków zajścia" - czytamy w oświadczeniu.

Spodobało ci się? Polub nas

4 lutego Leszek opisał na Facebooku, jak został zaatakowany przez jednego z użytkowników siłowni. Jego zdaniem przedstawiciele firmy zignorowali go, jedna z pracowniczek, gdy usłyszała, co się wydarzyło, mężczyznę wręcz wyśmiała. Sytuację opisaliśmy w tekście .

"Wersja klienta nie pokrywa się z monitoringiem"

W artykule pojawia się również oświadczenie przedstawicieli siłowni. Pełne oświadczenie otrzymaliśmy jednak pocztą elektroniczną 8 lutego.

Zdaniem przedstawicieli siłowni, pan Lechosław K. przedstawia przebieg zdarzeń nie pokrywający się z zapisem monitoringu i relacją świadków zajścia (chcieliśmy zobaczyć zapis z monitoringu, niestety nasza prośba spotkała się z odmową, więc opieramy się wyłącznie na relacji stron konfliktu - przyp. red.).

- Według Pana Lechosława K. był on podczas powyższego zajścia duszony przez napastnika i dwa razy rzucony na ziemię czego nie potwierdza zapis monitoringu - czytamy w oświadczeniu ( pełne oświadczenie ). Przedstawiciele siłowni twierdzą również, że Leszek krzyczał na recepcjonistkę oraz, że nie miał (choć tak twierdzi) żadnych śladów zranienia na szyi. - Pan Lechosław K. nie wymagał wezwania pogotowia ratunkowego, pomocy ambulatoryjnej ani hospitalizacji - czytamy.

Według relacji pracownika siłowni, poproszono mężczyznę, który zaatakował Leszka, o przedstawienie swojej wersji wydarzeń. - Pan Lechosław K. nie dał jakiejkolwiek szansy reakcji pracownikowi Studia, ustalenia co się stało i jakie były przyczyny zajścia. Pracownik Studia McFit poprosił drugiego uczestnika incydentu o wyjaśnienie jego przebiegu. Ten wraz z towarzyszącą mu kobietą opowiedzieli o aroganckim i zaczepnym stylu wypowiedzi i zachowania Pana Lechosława K. wobec nich - czytamy.

Przedstawiciele McFit zaprzeczają również, jakoby pracowniczka firmy wyśmiała Leszka. - Spółka zaprzecza, iż pracownik biura McFit wyśmiał go, bądź zignorował. (...) Pisanie o chichotaniu przez pracownika McFit jest ewidentnym nadużyciem i oświadczaniem nieprawdy - czytamy.

Słowo przeciwko słowu?

Leszek postanowił odpowiedzieć na oświadczenie pracowników siłowni. - W 100% nie zgadzam się z prezentowanymi w oświadczeniu wnioskami odnośnie przebiegu zdarzenia. Są po prostu nieprawdziwe lub w najlepszym przypadku absolutnie jednostronne - pisze w swoim oświadczeniu ( pełne oświadczenie ).

Podkreśla, że meritum jego postu było nie zajście, ale zachowanie pracowników McFit. - Tu Państwa Oświadczenie bardzo mnie cieszy, gdyż potwierdza moje stanowisko: ani szeregowy pracownik Państwa firmy, ani kierownictwo nie zrobiło nic - pisze. - Cieszę się, że tak otwarcie przyznajecie, że mędrkowanie przez telefon to wszystko na co McFit w takiej sytuacji stać i że właśnie pod takim poziomem usług oficjalnie się podpisujecie. Mam nadzieję, że dla wielu osób będzie to istotna wiadomość, którą odczytają podobnie jak ja: to jest standard obsługi klienta, który dla McFit jest  wystarczający - dodaje.

Leszek dopytuje również: - Skąd wiecie Państwo, że [pracowniczka, red.] nie rechotała? Czy jest nagranie tej rozmowy? Czy w konfliktowej sytuacji klient - pracownik po prostu stajecie murem "za swoim", bo dzięki temu możecie się upierać przy korzystniejszej dla siebie wersji zdarzeń?

Leszek odwołuje się również do zdania w oświadczeniu McFit, w którym przedstawiciele piszą, że Leszek nie wymagał wezwania pogotowia oraz że nie miał żadnych zranień. - Czy pracownicy McFit mają wykształcenie medyczne i dysponują metodami diagnostycznymi, które pozwalają im ustalić skalę obrażeń nie rozmawiając z poszkodowanym? Jeśli wierzycie Państwo, że tak jest, to muszę Was rozczarować - opinia lekarska po zdarzeniu (na piśmie, a jakże) jasno mówi o widocznych na szyi zadrapaniach. Ich obecność potwierdził także przybył na miejsce patrol policji - dopytuje i zastanawia się, gdzie jest próg bólu, powyżej którego McFit czuje się zobowiązany do podjęcia działania?

Na końcu pisze: - Zdecydowałem się zabrać głos na publicznym forum, nie jako poszkodowany w możliwym przestępstwie, ale jako rozczarowany konsument, który bardzo źle ocenia Państwa usługi i który uważa, że w kryzysowej sytuacji polegliście na obie łopatki. Zatem jeśli uznacie za celowe kontynuowanie tej dyskusji, prosiłbym, abyście skupili się właśnie na tym wątku.

Więcej o: